Pokazywanie postów oznaczonych etykietą to. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą to. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 stycznia 2021

10 najlepszych powieści Stephena Kinga do roku 2000

Najlepsze powieści Stephena Kinga do 2000 roku? Poniżej subiektywny ranking 10 powieści mistrza grozy, które warto mieć na półce - oprócz tego, że mają świetne okładki posiadają wciągające treści.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Castle Rock na HBO. Imperium kontratakuje

"Castle Rock" to bardzo dobry serial. Oparty jest na twórczości Stephena Kinga i fanom tego pisarza ale również rozpoczynającym swoją przygodę z Królem będzie się podobał.



piątek, 16 listopada 2018

Rok wilkołaka. Stephen King

Rok wilkołaka. Stephen King
Tajemnicze są lasy Maine, w których rozgrywa się akcja "Roku wilkołaka". Opowieść Stephena Kinga wpisuje się w nurt powieści grozy, które uczyniły go sławnym.


Kiedy mieszkańcy odnajdują zwłoki noszące ślady wilczych kłów zostaje zorganizowana wielka obława. Nic z niej jednak dobrego nie wynika - przede wszystkim nie znaleziono sprawcy. Jest jednak jedna osoba - niepełnosprawny Marty wierzący, że sprawcą jest ... wilkołak. Nastolatek sam wybiera się na łowy i kiedy spotyka potwora rani go w oko.

Następnego dnia jedynym człowiekiem z opaską, której wcześniej nie miał jest pastor. 

Stephen King w "Roku wilkołaka" prezentuje nam opowieść trzymającą w napięciu od stycznia do grudnia. Piszę - od stycznia do grudnia bo powieść podzielona jest właśnie na miesiące. Każdy rozdział to kolejny miech.

Czytamy o Maine i mieszkańcach, którzy nie wiedzą, kto jest sprawcą zbrodni. Potem - dzięki odważnemu dziecku widzimy, jak zło zaczyna wychodzić z ukrycia by w końcu przegrać. To wszystko zaś odbywa się w przepięknej, amerykańskiej przyrodzie i porach roku, które oddziaływują zarówno na ludzi jak i ... wilkołaka. Chodzi mi tu przede wszystkim o pełnie księżyca ujawniające zło zasiane w pastorze.

Znów - podobnie choćby do bohaterów powieści "To" - to właśnie dziecko jest tym, który wygrywa walkę ze złem. Podejmuje przyłbicę, staje się odważne, rezolutne i wierzące w dobro podczas gdy inni wydają się cierpieć na amnezję i ślepotę.

Zło czai się wszędzie - zdaje się pisać King stąd pewnie wilkołakiem okazuje się poczciwy pastor. Choć powieść nie jest tak popularna jak "Carrie" czy "Miasteczko Salem" to warto sięgnąć po nią. Dobra zabawa murowana.

poniedziałek, 5 listopada 2018

Uniesienie. Stephen King

Uniesienie. Stephen King
Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. 1 listopada przypomina nam o tym szczególnie. Podobnie jak "Uniesienie" Stephena Kinga. Po lekturze tej książki nic już nie będzie takie same.



Scott Carey wciąż traci na wadze. Świetna wiadomość dla kogoś, kto zawsze miał lekki problem z otyłością! Tylko że on wygląda wciąż tak samo. Nikt z jego otoczenia nie uwierzyłby, że waga, na którą codziennie wchodzi, za każdym razem pokazuje mniej kilogramów.

Niezależnie od tego, ile Scott zje i co na siebie włoży. Nawet hantle, które w momencie ważenia trzyma w rękach, nie mają żadnego wpływu na jego wagę. Jak gdyby otaczał go kokon nieważkości. Albo ktoś rzucił na niego klątwę, jak w jednej z powieści Stephena Kinga.

Scott podchodzi do całej sprawy ze stoickim spokojem, bo, o dziwo, czuje się wspaniale, jakby jego przedziwna przypadłość wyzwalała w nim wszystko co najlepsze. Nawet kiedy zdaje sobie sprawę, że tajemniczy proces przyśpiesza i Godzina Zero być może nadejdzie znacznie szybciej, niż przewidywał.

Stephen King nie jest już pisarzem tylko grozy. W "Uniesieniu" mierzy się z tematem odchodzenia lub jak kto woli umierania. Stosując metaforę i ubierając opowieść w piękne słowa pokazuje, że można się do śmierci przygotować.

Scott wznosi się ponad podziały panujące w Castle Rock - dosłownie i w przenośni. Prawdopodobnie w tym mieście od czasów "Sklepiku z marzeniami" wszyscy głosują tam na republikanów, nie szanując inności i wyrzucając pojęcie tolerancji z codziennego języka. Donaldowi Trumpowi i jego pomysłowi strzelania do imigrantów przyklaskują ochoczo. A jednak jeden człowiek - Scott Carey, który zdaje sobie sprawę, iż jego czas się kończy może zmienić to miejsce o 180 stopni.

Oprócz starego i poczciwego Castle Rock w "Uniesieniu" znajdziemy nawiązania do "Przeklętego", osobistego i mocnego lęku Stephena Kinga przed zachorowaniem na raka oraz paru innych - wybitnie kingowskich rzeczy.

Choć czcionka jest już większa, a "Uniesienie" nie jest tak grube jak "To" to Stephen King nic z jakości nie stracił. Z wiekiem jest jak wino - im starszy tym lepszy. I ciut lżejszy jak Scott Carey.





wtorek, 12 września 2017

"TO" czyli Stephen King na wielkim ekranie

Ekranizacje Stephena Kinga od lat elektryzują zarówno fanów pisarza jak i wszystkich, którzy chcą obejrzeć historie z prawdziwym dreszczykiem. "To" wkroczyło na ekrany kin robiąc wiele pozytywnego szumu.


Stephen King nad tą powieścią wydaną w 1986 roku pracował przez 4 lata. Podobnie do niej w najnowszym filmie dzieciaki z małego miasteczka Derry muszą stawić czoła złu ukrywającemu się pod postacią "śmiesznego" klauna zwanego Pennywise.

Okazuje się bowiem, że To porywa dzieci równo co 27 lat i sieje postrach wśród najmłodszych mieszkańców. Dorośli - jakby zamknięci w swoim świecie bez marzeń i ideałów - zdają się nie dostrzegać tego zagrożenia i nie widzieć rezultatów działania złego.

Film Andresa Muschietti'ego zawiera wszystkie elementy dobrego horroru. Rewelacyjnie grany Pennywise (Bill Skarsgard) pasuje jak ulał do opisanego przez Kinga bohatera. To zło w czystej postaci, które nie zabija tylko samemu - potrafi wpłynąć na innych, by jak w "Sklepiku z marzeniami" dochodziło w Derry do samozagłady i niewyjaśnionej rzezi - mam tu na myśli morderstwo policjanta.

Grupa frajerów musi stawić czoła przeciwnikowi wyciągającemu na światło dzienne największe strachy. Nieważne, czy jest to tajemnicza pani z obrazu, człowiek bez głowy czy trędowaty - młodzi bohaterowie mierzą się z problemami, w których powinni mieć wsparcie dorosłych. A tu okazuje się, że go nie tylko nie ma ale jeszcze piekło i strachy czekają na dzieci w domach. Agresja, złość, smutki czy fobie mają ich ograniczać i zamykać na świat i ludzi. Na całe szczęście jest nadzieja w młodym pokoleniu.

Trudno nie podziwiać gry aktorskiej młodzieży - przede wszystkim Finna Wolfharda
znanego z serialu "Stranger things" oraz pozostałych bohaterów. Świetnie pokazują to, o czym pisałem wcześniej - bunt wobec skostniałego świata dorosłych i realizację wspólnych celów tworząc bliską sobie grupę przyjaciół.

Oprócz tych uniwersalnych wartości, które podziwiam w tej ekranizacji uważam ją za kawał dobrej zabawy. Początkowa scena z Georgiem i jego zniknięciem jest tylko preludium przed dalszą - krwawą akcją i mroczną zagadką, którą rozwiązujemy razem z bohaterami.

Stephen King wpadł na pomysł opowieści idąc przez drewniany most (jest w filmie) słysząc odgłosy swoich kroków i łącząc to wszystko z bajką o trzech świnkach. Widać wyraźnie, że jego wyobraźnia nie zna granic podobnie jak łamanie pewnych konwencji i praw.

Pięknie pokazane jest w filmie Derry - miasto, w którym trup sieje się gęsto. W 1741 mieszkańcy miasteczka znikli w niewyjaśnionych okolicznościach. W 1851 roku mąż wytruł całą swoją rodzinę. Zaś na początku XX wieku wielki wybuch w fabryce zabił kilkadziesiąt osób - głównie dzieci. To tylko niektóre z dat, o których opowie jeden z bohaterów filmu, a ważnych dla rozumienia innych utworów Kinga i jego uniwersum.

W 1999 roku Stephen King opublikował listę 10 najlepszych - jego zdaniem - ekranizacji. Podobają mu się bowiem te, które są zarazem zajmujące i wzruszające, z dobrze poprowadzoną akcją i dużym ładunkiem emocjonalnym. Na którym miejscu znalazłby się film Andresa Muschietti'ego . Jak obstawiam podium -  a Wy?