piątek, 11 listopada 2016

Pokolenie ikea - Piotr C.

Ikea dba o standardy swoich dostawców. Wszystko musi być opisane, zgodne z prawem i polityką, jaką stosuje koncern. W tym wszystkim najważniejszy jest klientocentryzm i zysk korporacji, która wykończyła niejednego stolarza. Przed Państwem "Pokolenie ikea".


Opowieść o człowieku, który robi karierę w palestrze wydawała się pomysłem nudnym. Jednak Piotr C. (podobnie jak w swojej późniejszej książce "Brud") pokazuje, że właśnie osoby związane z tym zawodem pokazują wszystkie problemy naszego pokolenia. Mianowice - ile kredytu wzięliśmy? ile można wypić na jednej imprezie? Czy warto zaliczać kobiety według alfabetu czy podług urody? Jak bawią się ludzie, którzy od poniedziałku do piątku walczą w korporacji? I czym jest dla nich IKEA?

Komody, szafki, krzesła czy łóżka, na które stać każdego (czy w formie gotówki czy kredytu) stają się wyznacznikiem powodzenia i zagracenia rzeczywistości, w której życia nie uświadczysz czytelniku. Jest seks za kasę, seks bez przyjemności, po prostu seks.

Dawniej żona jednego z bohaterów - Ufa - robiła mu laskę w parku o dwunastej w południe. Teraz robi mu co najwyżej pranie. Narzeka, szczeka i ponagla. Prysł czar wielkich planów i szczytnych celów. Teraz szczytowanie zdarza się niezwykle rzadko więc pojawia się myśl - czy warto pchać się w jakiekolwiek związki?

Kolejna mocna książka Piotra C.


#czytamzwoblink

Brud - Piotr C.

Nie czytałem "Pokolenia ikea" - pochłonąłem za to "Brodu". Opowieść nie tyle o pięknym świecie palestry ile o pikowaniu w dół naszego pokolenia 20,30 i 40-latków.


Relu jest warszawskim adwokatem, który mieszka w dzielnicy Wilanów. Jego najlepszym klientem jest Janusz, zdemoralizowany multimilioner, a najlepszym przyjacielem Józek – wierny pies.

Relu nie lubi ludzi, ale ludzie lubią jego. Przychodzą, aby mu się zwierzać. Pije więc i słucha ludzkich tajemnic w świecie, gdzie kobiety są łatwe, a mężczyźni bezduszni. Prowadzone rozmowy bezlitośnie obnażają brud wymuskanego świata mężczyzn w drogich garniturach i kobiet w jeszcze droższych kostiumach.

Alkohol przeplata się z narkotykami, radość ze smutkiem a sens z bezsensem życia. To ostatnie nie jest domeną bohaterów książki Piotra C. , który świetnie pokazuje, że moi rówieśnicy (oraz starsi i młodsi koledzy) nie radzą sobie w życiu czyli w rzeczywistości. Zamartwiają się kolejnymi kredytami, zbyt dużymi boczkami czy pierdołami, które należałoby kopnąć w kąt. Okazuje się jednak, że mieć znaczy więcej niż być. Łatwy seks jest lepszy niż normalne małżeństwo a motto "chcieć mniej" wskazuje na bycie frajerem.


Piotr C. pokazuje, że nawet w świecie palestry oprócz ręcznie wykonanych butów i ciekawych garniturów są ludzie, którzy czują, że życie nie może uciekać przez palce. Żyć trzeba się nauczyć drodzy Czytelnicy, a nie tylko udawać życie. To nie piękny instagram, wykurwiste endomonto czy zajebisty facebook. Życie polega na czym innym.

Na czym? Przeczytajcie "Brud" Piotra C. a potem szybko pod prysznic.

I tak warto żyć.

#czytamzwoblink

Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia. Dzienniki Rozmowy.

Zdzisław Beksiński i jego sztuka fascynować będzie pokolenia w czasach, w których na ziemię powróci komunizm. "Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia. Dzienniki Rozmowy" ukazujące się nakładem wydawnictwa Mawit Druk to fascynująca opowieść,w której każdy czytelnik odnajdzie siebie.


Jak wygląda artysta przez duże A? Co jada i jakie są jego problemy? Okazuje się, że Zdzisław Beksiński w swoich dziennikach pokazał czytelnikom prozę życia artysty wybitnego. Człowieka, który musi walczyć o przetrwanie w świecie urzędów skarbowych, fałszywych przyjaciół i dziennikarzy, którzy chcieli na malarzu wypłynąć. Dzięki genialnej żonie Beksiński mógł odnaleźć się w rzeczywistości, w której trzeba załatwiać dokumenty do emerytury, wysyłać listy i przestrzegać zaleceń lekarza.

W tym wszystkim jest wielka sztuka. Malowanie, przełamywanie artystycznego impasu i wykorzystywanie natchnienia, które przychodzi nagle, niespodziewanie. Czy wystawy składają się z dobrych obrazów? A może niektóre warto byłoby zniszczyć? Beksiński nie podchodził do swoich dzieł w sposób uduchowiony. Czytając "Dziennik rozmowy" wydaje mi się, że był swoim największym i najtrafniejszym krytykiem.

Jest i rodzina. Żona, którą ubóstwiał na swój sposób i syn Tomasz - jednostka wybitna i tragiczna. Widać wielki ból, który towarzyszył Beksińskiemu po śmierci najbliższych. Czytając o śmierci, przemijaniu czytelnik może poczuć, że tak tragiczne zdarzenia dotykają wszystkich - nawet jednostki wybitne. Ich postrzeganie takich zdarzeń wydaje się cenną lekcją filozofii Beksińskiego, z której można i należy czerpać.

Myślę, że Beksiński pewnie przeczuwał swój tragiczny los. Zostawiając testament, porządkując swoje obrazy.

Mocna książka. Polecam.


#czytamzwoblink

poniedziałek, 7 listopada 2016

Mądrzej, szybciej, lepiej

W dzisiejszym świecie ciekawych prezentacji, krótkich newsów i dobrego jedzenia w stylu slow warto szukać ciekawych rozwiązań dużych problemów. "Mądrzej, szybciej, lepiej" to właśnie odpowiedź na współczesne świata wołanie.

Konkretne przykłady Charlesa Duhigga pokazują, że czasem warto postawić na zmiany i szybkie (acz efektywne) modyfikowanie,wydawałoby się, dobrych pomysłów. Autor rzuca przykładami pozwalającymi zrozumieć jego motto: mądrzej, szybciej, lepiej.


Jest więc opowieść o graniu w pokera, zmianie sposobów treningu czy wielkim studiu filmowym i problemie, który zniszczyłby ciekawy film skierowany nie tylko do najmłodszych widzów. Jak najlepsze firmy na świecie podejmują decyzje? Czym kierują się przy wyborze pracowników, dostawców, pomysłów?


Myślę, że właśnie ta część - dotycząca dokonywania wyborów - jest ważna dla naszego pokolenia #ikea. Mądrze, szybko i lepiej niż dotychczas każdy może kierować swoim życiem. 


Warto przeczytać ten poradnik z PWN-u. 


#czytamzwoblink



Sprawiedliwi zdrajcy - Witold Szabłowski

Od filmu "Wołyń" w Polsce na nowo rozgorzała dyskusja na temat rzezi wołyńskiej. Kto jest winny? Czy wina leży po obu stronach. Próbuje odpowiedzieć Witold Szabłowski w swojej książce.

Najlepszy obecnie (według mnie) reporter pokazuje nam tamte wydarzenia przez pryzmat historii, opowiadań naocznych świadków i ocalałych dokumentów. Ta skrupulatna praca przynosi bardzo dobry efekt. 

Gdy latem 1943 roku ukraińscy nacjonaliści zaczęli zabijać dziesiątki tysięcy Polaków, ich ukraińscy sąsiedzi musieli wybierać. Jedni zabijali swoje polskie żony i dzieci, obcinali głowy, piersi. Stosowali tak nieludzkie sposoby mordowania, że przechodzi to ludzkie pojęcie. A widać, że był to wynik narastającej nienawiści i zgorzknienia, które nie miało żadnych podstaw.

Kiedy czytelnik dochodzi do fragmentu o Trupim Polu, gdzie zastrzelono kilkuset Polaków dziwi się, że polski Sejm nie nazwał rzezi wołyńskiej wprost - ludobójstwem. Inaczej przecież nazwać tego nie można.

Historie rodzin znanych (m.in. Hermaszewskich czy Dębskich) mieszają się z anonimowymi ofiarami, które do dzisiaj nie mają grobu, a szczątki nadal ukrywa nasiąknięta polską krwią ziemia.

W tym wszystkim pamiętać należy jednak, że byli i Ukraińcy dobry - chowający Polaków, dostarczający im jedzenia i opieki. Podobnie jak Żydzi, którzy spotkali wielu naszych rodaków ryzykujących życie pomagając właśnie im.


Tadeusz Borowski w swoich opowiadaniach ujawnił, jak dalece wojna odmieniła ludzi, jakimi stali się, by przetrwać okropny czas terroru. Szabłowski pokazuje jeszcze większą tragedię, która dopiero teraz przenika do naszej świadomości.

Mocna książka. Prawdopodobnie najmocniejsza nowość 2016 roku. 

niedziela, 30 października 2016

Mafia na wybrzeżu - Krzysztof Wójcik

Mieszkając w okolicach Trójmiasta trudno uniknąć zainteresowania jego mroczniejszą stroną. Zamiast pięknych widoków - ruiny i podejrzane ulice. Walory turystyczne kontra nie do końca legalne atrakcje. No i w końcu trójmiejska mafia, o której nawet "Mafia na wybrzeżu" nie mówi wszystkiego.

Krzysztof Wójcik - były dziennikarz "Gazety Wyborczej" - oddział trójmiejski po latach znów wraca do procesu klubu płatnych zabójców. Procesu, który ówcześnie rozpalał wyobraźnię mieszkańców bojących się o życie. Nie wiadomo bowiem kiedy i gdzie mafia zechce mścić się na konkurencji. Nawet dziennikarze - według autora - mieli być zastraszani pisząc o tym procesie.

Okazuje się, że perspektywa czasu niszczy moje wyobrażenie o mafii. Kierujący się chęcią zarobku ludzie decydowali się na czyny, które nie przyniosły im ani sławy ani dużych pieniędzy. Ich - wydawałoby się - silna psychika - nie poradziła sobie ze zbrodniami, których normalny człowiek nie popełniłby. Nawet widząc w myślach 10.000 dolarów gotówką.

Wójcik analizując akta oraz zeznania pokazuje (aczkolwiek nie wyjaśnia), że zlecenie morderstwa na kochanku byłej dziewczyny to chleb powszedni dla wydawałoby się znanego i porządnego obywatela rodem z Gdyni. Duszenie człowieka foliową torba to betka, a strzelanie do człowieka nie wywołuje większych emocji. Mordercą może zostać nawet Ukrainiec, który w Polsce chciał normalnej pracy, a nie krwawej jatki, do której nie posiadał ani umiejętności ani chęci.


Straszne jest to, że autor na zimno opisuje korupcję w wymiarze sprawiedliwości, w wyniku której na 12 lat poszedł siedzieć Czesław Kowalczyk „Czester”, skazany za morderstwo, którego nie popełnił. W kwietniu 2016 roku otrzymał za to najwyższe odszkodowanie w historii naszego kraju – 3 miliony złotych. Jednak jak przeczytacie - tak długi pobyt w więzieniu odbił się mocno na psychice bogu ducha winnego człowieka.

Okazuje się, że w Trójmieście łatwiej niż gdzie indziej w Polsce wsadzić do więzienia niewinnego człowieka na długie lata. Układ trójmiejski- bo tak wnioskuję z książki - jest nadal tak silny, że jak tylko ktoś nastąpi mu na odcisk - może liczyć się z poważnymi konsekwencjami.

"Mafia na wybrzeżu" pozbawia złudzeń jeśli idzie o myślenie o Polsce jako państwu prawa i porządku. Z jednej strony szkoda - z drugiej nie można pisać tylko pięknych opowieści o świecie, w którym zło jest na porządku dziennym.

#czytamzwoblink

Mock - Marek Krajewski

Marek Krajewski bez Mocka byłby nadal dobrym profesorem filologii klasycznej na uniwersytecie. Czytelnicy bez Mocka pozbawieni byliby najlepszego obecnie detektywa rodem z mrocznego Wrocławia. Na szczęście świat jest tak poukładany, że mamy świetny kryminał na koniec 2016 roku. Proszę Państwa - oto "Mock".

Znalezione w Hali Stulecia ciała czterech gimnazjalistów rozpoczynają opowieść,w której mój ulubiony detektyw mierzy się ze skandalem mogącym pozbawić go pracy w policji oraz wspomnianą zbrodnią. Kto zabił? Dlaczego? I czemu akurat w momencie, gdy Wrocław ma odwiedzić bardzo ważna persona?

Młody wachmistrz kryminalny Eberhard Mock wspina się na umysłowe i fizyczne wyżyny poszukując odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania. Musi zejść do piekła, aby znów zobaczyć najpodlejsze ludzie czyny. Obcuje z popędami, których nie wytłumaczyła psychologia. Walczy z ludźmi tworzącymi po raz kolejny zamknięty krąg osób chcących niszczyć w miarę poukładany świat.

Jest w "Mocku" to, co tygryski lubią najbardziej. Fragmenty doskonałej retoryki, języki klasyczne oraz sztuka i piękno w najlepszym wydaniu. Kobiety u Krajewskiego - nawet jeśli wykonują najstarszy zawód świata - zdają się być półboginiami, od których zależne jest męskie stado.

Dbając o każdy szczegół autor zaserwował mi 2 godziny doskonałej rozrywki.

Polecam, bo #czytamzwoblink.

Mówiąc inaczej - Paulina Mikuła

Łezka w oku kręci mi się, kiedy widzę, że studiowanie na Filologii Polskiej nie idzie w las. Ba - daje profity, dzięki którym można się utrzymać przy okazji ucząc nasze kochane społeczeństwo zasad poprawnej i pięknej polszczyzny. Mówiąc inaczej - przed Państwem Paulina Mikuła.

Książka ta to przede wszystkim próba (udana) mierzenia się autorki ze swoim wyborem drogi życiowej (studia polonistyczne). Wybór dla wielu niezrozumiały w mojej opinii (również absolwenta filologii) potrzebny i trafny.

Paulina Mikuła wzorem najlepszych językoznawców pokazuje, jak pisać i mówić, aby się nie pogubić. Dla jednych ten powolny i skrupulatny system przekazywania wiedzy może być męczący jednak uważam, że poprawne wysławianie się w myśl pięciu działów klasycznej retoryki jest mistrzostwem świata w świecie niezwracającym uwagi na nic - a na język w ogóle.

Precyzyjnie przemyślane tematy rozdziałów, przykłady oraz sposób przekonywania sprawiają, że wierzę w długofalowość projektu autorki (patrz - jej blog).

Znakomite władanie słowem.

#czytamzwoblink

Ch....a Pani Domu

Książka i blog Magdaleny Kostyszyn są odpowiedzią na współczesne hasło, które odnosi się do obojga płci: DOSKONAŁOŚĆ. Autorka wydaje się mówić - normalność.


W świecie, w którym trzeba szybciej, mądrzej i lepiej człowiek z dystansem do świata i prowadzący życie slow stoi na pozycji przegranej. W cenie są ludzie, którzy chodzenie na siłkę przetykają ultramaratonami połączonymi z robieniem dodatkowych 3 kierunków studiów. W tle są szczęśliwe i inteligentne dzieci, które od pierwszego dnia posiadają konto na insta oraz pies bez problemów depresyjnych i ADHD (też może posiadać społecznościowe konto).


Magdalena Kostyszyn – znana lepiej jako Ch…owa Pani Domu - pokazuje, że normalne życie to seria wpadek, pomyłek oraz błędów, na których należy się uczyć. Ani facebook za nas życia nie przeżyje, ani istagram nie uczyni nam go szczęśliwszym.

Warto czasem wyjść poza wirtualne pomysły patrząc, że życie każdego z nas jest ciekawsze i piękniejsze niż kolejne dążenia do czegoś, co nietrwałe i ulotne.

Polecam.

#czytamzwoblink

Niebezpiecznie kobiety - Patryk Vega

Ostatnimi laty coraz więcej kobiet chce i pracuje w szeregach policji. Czy to wynik równouprawnienia, chęci bycia na ciągłej adrenalinie czy proza życia i potrzeba posiadania stałej pracy - nie wiem. "Niebezpieczne kobiety" Patryka Vegi nie odpowiadają na te pytania.

W rozmowach zobaczymy matki, żony i kochanki, które w przeciwieństwie do męskich przedstawicieli zawodu wielokrotnie muszą zmagać się z ciężką pracą na komisariacie, a potem w domu. Partnerzy bohaterek Vegi w dużej mierze ich nie wspierają, nie rozumieją a koniec końców porzucają na rzecz ciekawszych i młodszych towarzyszek.

Praca 24 godziny na dobę odbija się na ich zdrowiu, sposobie myślenia i działaniu. Wydaje mi się, że są jakby bardziej zimne, odporne na problemy dnia codziennego niż panie z biura, korpo czy osiedlowej piekarni. Wiadomo - nawet służba w patrolówce to trup siejący się gęsto i często, ludzkie dramaty, których nie opisali co lepsi pisarze a na ekran nie przenieśli utalentowani reżyserzy.

W tym wszystkim mamy jeszcze problem uzależnienia od alkoholu czy stany wymagające długiego leczenia u psychologa. A u Vegi wszystko przykryte jest warstwą gęsto rzucanej kurwy czy pierdolenia, które to słowa mają tworzyć tarczę ochronną. Nie tworzą.

"Niebezpieczne kobiety" czyta się doskonale jednak widać wyraźnie, że te ułożone rozmowy to tylko kolejna trafiona akcja marketingowa filmu, który niebawem wchodzi na ekrany kin. Po lekturze pozostaje współczucie dla zawodu, który nadal nie jest szanowany ani odpowiednio wynagradzany. I gdy znów czyta się o patologiach środowiska pytanie o zmiany na lepsze uważam za frajerstwo.

#czytamzwoblink