czwartek, 2 lutego 2017

Sztorm stulecia | Stephen King | Recenzja

Stephen King jako scenarzysta jest porównywalnie tak samo płodny jak autor książek. Wyprodukowany przez telewizję ABC doczekał się również wersji papierowej wydanej przez Pocket Books (w Polsce wydało go wydawnictwo Prószyński i s-ka).

Skąd pomysł na Sztorm Stulecia?



O ile poprzednie dwa dzieła powstały na zamówienie Sztorm stulecia, jeśli wierzyć Kingowi, chodziła za nim dłużej niż inne opowieści. Także jej wyrazistość oraz szczegóły powstania są mroczniejsze niż inne: Zazwyczaj – powiedzmy trzy czy cztery razy na pięć – wiem, w jakiej sytuacji przyszedł mi do głowy pomysł na opowieść; wiem, jaki splot wydarzeń (zwykle prozaicznych) dał historii początek (…) Czasem jednak nie potrafię sobie przypomnieć, co doprowadziło do powstania konkretnej powieści lub opowiadania (…) początkiem „Sztormu stulecia” była scena więzienna: mężczyzna, tym razem biały, siedzi na pryczy, opierając o nią pięty i trzymając ręce na podciągniętych kolanach – i patrzy przed siebie bez zmrużenia powiek. 

Człowiek zły do szpiku kości


Nie był to łagodny i dobry człowiek, jakim okazał się John Coffey w „Zielonej mili”, lecz wyjątkowo zły. Może nawet w ogóle nie był człowiekiem.Ilekroć wracałem do niego myślą – jadąc samochodem, siedząc u okulisty i czekając, aż wpuści mi krople do oczu, albo, co gorsza, leżąc w łóżku przy zgaszonym świetle – wydawał mi się jeszcze straszniejszy. Wciąż po prostu siedział bez ruchu na pryczy, ale był straszniejszy. Wydawał się mniej człowiekiem, a bardziej... tym, kim był naprawdę...

Nowa Anglia - ciary mnie przeszły!


Opowieść o małej społeczności, wspólnoty, która staje przed dużym wyzwaniem jest znakiem rozpoznawczym prozy pisarza z Nowej Anglii. Zastanawia się King pisząc we wstępie – Czy słowo „wspólnota” zawsze brzmi pokrzepiająco, czy czasem potrafi zmrozić krew w żyłach? Właśnie wtedy wyobrażałem sobie żonę Mike'a Andersona, która przytula męża, szepcząc równocześnie do ucha: „Spraw, żeby [Linoge] miał wypadek”. Ciarki mnie przeszły! Wiedziałem już, że muszę przynajmniej spróbować spisać tę opowieść. 

Mini seriale rządzą  


Pomysł na mini – serial wydał się pisarzowi tak dobry, że uruchomił swoje znajomości. Historia była za długa na film kinowy, lecz sądziłem, że mam na to sposób. Pamiętałem, jak wspaniale układała mi się współpraca z ABC, której dostarczyłem materiał (a czasem gotowe scenariusze) do kilku tak zwanych miniseriali cieszących się całkiem niezłą oglądalnością. Skontaktowałem się z Markiem Carlinerem (producentem nowej wersji „Lśnienia”) i Maurą Dunbar (która od początku lat 90. jest moim konsultantem do spraw artystycznych w ABC). Zapytałem obojga, czy zamiast adaptacją istniejącej książki byliby zainteresowani powieścią stworzoną wyłącznie dla telewizji. Przytaknęli niemal bez namysły, a gdy skończyłem trzy dwugodzinne scenariusze zamieszczone w tym tomie, bez żadnych ingerencji w treść bez wahań i kaprysów producentów, wszedł w fazę produkcji i realizacji.

Co więc zobaczyć możemy na ekranie? Nad małą wysepką w stanie Maine zwaną Little Tall (pojawia się ona także w Dolores Clairborne) przechodzi burza śnieżna. Ludzie, odcięci od świata muszą stawić czoła swoim lękom, a także tajemniczemu przybyszowi, który każe nazywać siebie Linoge. 

Nazywam się Legion


Zaczynają się dziać dziwne rzeczy, dochodzi do okrutnych zbrodni. Ludzie, coraz bardziej przerażeni i zniewoleni poznają oblicze zła, którego wcieleniem jest zagadkowy przybysz. Okazuje się, że po przestawieniu liter w jego imieniu powstaje przerażające słowo Legion, oznaczające demona. Zły duch, a właściwie jego zmaterializowana postać, odejdzie tylko wtedy, kiedy otrzyma to czego pragnie. A chce dziecka – jednego, którego pragnie wychować na swojego następcę.

Loveraft - nieśmiały autor horrorów


Zarówno krajobraz, który widzimy jak i miasteczko od razu każą nam mniemać, że będzie się działo coś strasznego. To zupełnie tak, jakbyśmy czytali H. P. Lovecrafta, który w swoim opowiadaniu tak przedstawia jedno z miast: Na widok nieskończenie długich ulic, świecących obłędną pustką i śmiercią i na myśl o ciągnących się bezkreśnie, spowitych mrokiem mieszkaniach, które wypełniały pajęczyny i wspomnienia, którymi zawładnęło teraz robactwo, ogarniał człowieka lęk i odraza, i chyba nawet najwymyślniejsza filozofia nie byłaby w stanie im się oprzeć.

Wydaje mi się, że w Little Tal mamy również od początku lęk i odrazę. Lęk przed ujawnieniem grzesznych spraw trawiących mieszkańców miasteczka. Narkotyki, zdrady, oszustwa – to tylko niektóre z uczuć, jakie wychodzą na jaw przez działanie Legiona. Ten z postaci, którą znamy z Ewangelii św. Łukasza (A Jezus zapytał go: Jak ci na imię? On odpowiedział: Legion, bo wiele złych duchów weszło w niego.) zmienia się w sędziego, który każe na złe czyny. 

Postać ta w sztuce nie została przecież wprowadzona przez Stephena Kinga. Wymienić należy tu film Egzorcyzmy Emili Rose, czy Legion, które realizują w pełni mit złego i mocnego demona. King jakby go osłabił – jest oczywiście śmierć starszej pani zabitej na początku oraz zmuszanie mieszkańców do popełniania krwawych mordów – jednak główny akcent czynienia zła spływa na ludzi. To oni są winni temu, że w Little Tall miejsce ma sztorm stulecia i wszystkie zdarzenia z nim związane.

Cenzura w USA


Może to jednak nie miało tak być? Może Linogue miał być zły do szpiku kości, a ludzie to ofiary? A wszystkiemu winna cenzura telewizyjna? Czytamy we wstępie: Nie udało mi się uniknąć kłopotów. Główną wadą pracy dla ogólnokrajowej telewizji jest problem cenzury (ABC to sieć, która nadal dysponuje bronią nazywaną „działem przestrzegania norm"; redaktorzy czytają scenariusz i mówią, czego „absolutnie nie można pokazywać w amerykańskich salonach"). Zażarcie walczyłem z tymi zakazami podczas pracy nad „Bastionem" (ludność całego świata krztusi się na śmierć własnym katarem) „Lśnieniem" (utalentowany, lecz wyraźnie niezrównoważony młody pisarz bije żonę do nieprzytomności młotkiem do gry w krokieta, a potem próbuje tym samym narzędziem zatłuc syna) i była to niewątpliwie najgorsza strona całego przedsięwzięcia, porównywalna z chińskim zwyczajem krępowania stóp. 

Czy "Sztorm stulecia" to "Sklepik z marzeniami"?


Prezentowana przeze mnie opowieść Kinga w swojej scenariuszowej formie podobna jest do innych jego przewodnich motywów. Pomysł społeczności, która musi zmierzyć się z problemem/ami nie jest nowy. Niech za przykład posłuży nam Sklepik z marzeniami. Tu podobnie jak w Sztormie stulecia, główną postacią jest konstabl, który może albo przerwać złą passę albo doprowadzić do ostatecznego upadku małej osady. W kolejnej, technicznie słabej powieści, Dolores Claiborn widać, że społeczność potrafi trzymać się razem i nie ujawniać szczegółów ze swojego życia. Podobnie zresztą w Miasteczku Salem, gdzie również przedstawiciel władzy policyjnej musi uratować swoich „podopiecznych” z rąk wampira.

Stephen King i sycylijska mafia


Podobne jest również miasteczko – typowe dla Nowej Anglii z ładnymi domkami, który każdy wygląda podobnie. Pozornie spokojne i bezpieczne, położone nad morzem staje się nagle piekłem na ziemi. Zło, którego nikt nie widział zaktywizowało się i dało nieźle w kość mieszkańcom. Najlepsze jest jednak to, że po zakończeniu całej historii oni, na wzór sycylijskiej mafii, wpadają w zmowę milczenia. Żyją tak, jakby się nic nie stało.

Stephen King - ważne miejsca

Stephen King to prawdziwa kopalnia wiedzy o Ameryce bez magii szklanego ekranu. Mistrz opisywania miejsc mało znanych i zapomnianych kojarzy mi się przede wszystkim z ... A jakie miejsce Ty lubisz u Kinga ?


Chester's Mill – miasteczko, w którym 21 października pojawia się tajemnicza kopuła z książki „Pod kopułą”.
Chamberlaine – miejsce akcji pierwszej powieści Kinga – Carrie.
Little Tall Island – Dolores Claiborne oraz Sztorm Stulecia dzieją się właśnie tutaj.
Duma Key – ważna wyspa w twórczości Kinga – choć zlokalizowana w okolicach Florydy to pamiętana jest z powieści Ręka mistrza
Tarker's Mill – mieścina, w której czytelnik obserwuje akcję Roku wilkołaka
Ludlow – miasteczko, w którym dzieje się akcja Mrocznej połowy
Haven – kojarzone z powieścią Colorado Kid i serialem, którego podstawą jest właśnie ta książka – Haven
Jerusalem's Lot – kojarzone przede wszystkim z Miasteczkiem Salem
Castle Rock – miejsce akcji dwóch powieści – Cujo oraz Sklepiku z marzeniami
Derry – arena zmagań bohaterów To
Gatlin, Nebraska – Dzieci kukurydzy
Estes Park, Colorado – Lśnienie
Rock and Roll Heaven, Oregon
Desperation, Nevada – Desperacja

Wystąpienia publiczne na ... Dzień dziecka


Dobre wystąpienie publiczne jest bezcenne. Przyciągać uwagę ludzi, skupiać na sobie wzrok i zainteresowanie drugiej osoby? Bezcenne. Dlatego uwielbiałem i nadal pasjonuję się pisaniem przeróżnego rodzaju mów dla różnych ludzi. 

Politycy, dziennikarze czy przedsiębiorcy coraz częściej oprócz nienagannego wyglądu pragną również perfekcyjnej mowy. Zapraszam do czytania tej przygotowanej z ... okazji Dnia Dziecka.
Drogie Dzieci, witam Was w tym szczególnym dla Was dniu!


Kochani rodzice, Was także pragnę serdecznie powitać na dzisiejszej uroczystości. I od razu proszę – przymrużcie oczy na działania Waszych latorośli – niech korzystają z atrakcji dla nich przygotowanych.


Dzieciństwo to najbardziej beztroski okres w życiu człowieka. Choć pogoda ostatnimi czasy nas nie rozpieszcza, to w sercu mamy letnią siłę i radość. Dlatego też trudno określić jednoznacznie granicę wieku, za którą dziecko staje się osobą dorosłą. Różne nauki dają różne odpowiedzi na to pytanie. Myślę jednak, że podstawową refleksją powinna być odpowiedź na zagadnienie: „Ile dziecka pozostaje w nas przez całe życie?” Jak odnaleźć w sobie te cechy, które w dzieciństwie pozwalały nam na beztroski stosunek do świata i innych ludzi? Jak odnaleźć cechy, które pozwalały nam śmiać się tylko dlatego, że ktoś inny właśnie wybucha śmiechem?


Życie dorosłych jest o wiele bardziej skomplikowane. Niejednokrotnie przychodzi nam zmagać się z rozczarowaniami wynikającymi ze spotkania z niewłaściwymi ludźmi. Dziecko nie jest przygotowane na takie doświadczenia – jest bezbronne. Nie wie, co to kłamstwo, ironia, drwina, złość. Oczywiście w miarę dorastania doświadczamy także nieprzyjemnych sytuacji, które stanowią nauczkę na przyszłość – w ten sposób dziecko uczy się tego, co jest dobre, a co złe, co należy robić, a czego lepiej zaniechać.


Duża w tym rola rodziców i opiekunów, którzy muszą pomagać najmłodszym w wybieraniu odpowiedniej drogi. Sam jestem ojcem czworga dzieci i wiem, że w wychowaniu trzeba pamiętać, byście pozwolili swemu sercu na decydowanie, gdyż czasem tylko miłość potrafi rozwiązać problemy, z którymi rozum nie może sobie poradzić. Warto też zapamiętać, by nie odbierać dzieciom ich naturalnych cech, jak intuicja, fantazja, bezinteresowność, wrażliwość na piękno, osądzanie świata sercem, zdolność do wielkich uczuć. Rodzice są pierwszymi najważniejszymi nauczycielami dzieci, ale powinni mieć też w sobie pokorę i pamiętać wzorem francuskiego pisarza Antoine de Saint-Exuperego, że: „Jedynie dzieci wiedzą naprawdę, czego szukają”.


Kochane dzieci – cieszcie się jak najdłużej słodkim smakiem dzieciństwa, poznawajcie i odkrywajcie piękno świata i ludzi, zapamiętujcie wrażenia. Życzę Wam, by Wasze życie było jak najbogatsze w doświadczenia, przygody, wydarzenia, z których będziecie czerpać i piękne wspomnienia, i naukę na przyszłość.

Wspaniałej zabawy!

piątek, 27 stycznia 2017

Dasz radę

Książka, w której to czytelnik pisze ostatni rozdział? Okazuje się, że dr. Jan Kanczkowski także po śmierci pozytywnie zaskakuje. Choćby publikacją "Dasz radę".

Rzeczona ostatnia rozmowa to nie piękne i wzniosłe hasła, które mają dać oręż liberałom w walce z celibatem, antykoncepcją i złym spojrzeniem Kościoła na aborcję. Okazuje się, że założyciel puckiego hospicjum jak żaden inny ksiądz otwarcie mówił o zachowaniu nauki Chrystusa w jej pierwotnym wymiarze. Nie kradnij, nie zabijaj czy nie cudzołóż -to nie tylko puste słowa ale podstawy wiary, dzięki której o wiele łatwiej w świecie się poruszać.

Odpowiadając na pytania czytelników deon.pl ksiądz Kanczkowski zaskakuje swoim spokojem i pokorą. Nie uważa się za alfę i omegę a w prosty sposób pokazuje możliwe ścieżki rozwiązywania problemów wiary, miłości i nadziei. Udowadnia, że księża powinni mieć równocześnie z seminarium mocne kursy psychologii aby ludziom pomagać a nie zrażać, co niestety wielokrotnie się dzieje. Oczywiście problemy to nie jedyny temat książki - jest i śmiesznie, czasem zabawnie a niekiedy łza się w oku kręci (choć nie powinna).

Ksiądz Kanczkowski realizował papieskie hasło o zejściu z kanapy. Zamiast zamartwiać się chorobą starał się żyć na pełnej petardzie krocząc drogą dumny z bycia katolem. "Dasz radę" to świadectwo wiary, w której nie brakuje nowoczesności, a jednocześnie nikt i nic nie wyrzuca podstaw wiary.

Czy da się radę tak żyć? Czekam na Wasze komentarze.


Czytaj także Grunt pod nogami.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Ojciec Leon Knabit. Spotkania.

Ojca Leona Knabita, benedyktyna z Tyńca, nie trzeba już chyba nikomu przedstawiać - pisze wielu recenzentów. Niestety - rzucając wśród znajomych nazwisko Knabit ciężko było znaleźć tych, którzy choć trochę go kojarzą.






W rozmowie z Wojciechem Bonowiczem i Arturem Sporniakiem mówi o wszystkim co najważniejsze dla człowieka – o młodości, miłości, rodzinie, szczęściu, starości, Kościele, sakramentach, życiu mnicha, ubóstwie, bogactwie i wielu innych rzeczach, o które chcieliście zapytać księdz a nie znaleźliście takiego otwartego.
Całość okraszona jest anegdotami z własnego życia ojca Leona. Dlaczego nie zareagował kiedy dziewczęta napotkane na przystanku klnęły jak szewce? Czy w swoim życiu był prawdziwie zakochany? Jak radzi sobie z życiem w „szarym” klasztorze i „kolorowych" mediach?
Każdy czytelnik może znaleźć u ojca Leona mądrość przeznaczoną dla siebie. Oczywiście w całej tej otwartości ojciec Leon nie zmienia dogmatów, nie nagina reguły i nie tłumaczy, że należy przykazania zmieniać, bo współczesny świat jest taki inny niż kiedyś.
Podoba się w tych rozmowach obrona tradycji, która daje siłę. Tradycji, która koniec końców i tak broni się sama podczas gdy nowoczesność upada jak domek z kart.
Przeczytane na woblink.com #czytamzwoblink





niedziela, 22 stycznia 2017

List do ludożerców - interpretacja. Dlaczego nie mają jeść mięsa?

"List do ludożerców" doskonale oddaje klimat społeczny ostatnich dni. Wbrew pozorom budzący strach ruch oporu wobec wybranej demokratycznie władzy zje się sam - wraz z wszystkimi przymiotami.

Choć wydaje się, że w wierszu znajdziemy panaceum na wrogie zamiary ludożerców po kilkukrotnej lekturze okazuje się, że to wszystko na nic. Egoiści żyjący obecnie za nic mają uczucia, zrozumienie i współodczuwanie z drugim człowiekiem. Starcza im Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czasem Caritas i duża ilość ruchu na świeżym powietrzu. Trochę selfie z siłowni i mały crossfit z wieczora. Sauny i solarium nie liczę. Przecież są ok, prolife i w ogóle - pomagają, klikają w pajacyka i modlą się do różnych bogów.

"Zrozumcie inni ludzie też mają dwie nogi i siedzenie" - pisze poeta. Ludzie wtedy i ludzie teraz jeszcze bardziej walczą z faktem występowania braci i sióstr. Oczywiście dobrze mieć tych, którzy głoszą "wspólną rację", "prawdę nowoczesną" czy "wiarę w prawo i sprawiedliwość". Wtedy jest git - dbamy o sobie, załatwiamy pracę, ciekawe projekty, promocje i wygodne trumny. Sądy są po naszej stronie, a Temida ma oczy i mózg zjedzone żywcem przez "samych swoich".


Ludożerca ma wzbudzać strach i obrzydzenie. A dzisiaj? Aborcja i wolność macicy łączy narody w sprzeciwie wobec chęci walki z taką antykoncepcją. Uwielbiają w tym wszystkim ludzie "patrzeć wilkiem" na innych, "zgrzytać zębami" słysząc niewygodną prawdę czy wykupywać "świece i sznurowadła" - byleby innym zabrakło i mniej mieli.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że na końcu i tak usprawiedliwiamy się, że jesteśmy tylko ludźmi" i trzeba dbać o "mój żołądek", "mój włos".

Wypisuję się.

niedziela, 15 stycznia 2017

Lego Star Wars. Przygody Hana Solo

Jajko mądrzejsze od kury? Okazuje się, że to możliwe. Synowie w znajomości "Gwiezdnych wojen" przebijają mnie o głowę także dzięki takim książkom jak "Lego Star Wars. Przygody Hana Solo".

W pełnej humoru opowieści razem z dzieciakami poznajemy kulisy przyłączenia się Hana Solo - przemytnika i niezbyt ciekawego gościa do Rebelii. Dlaczego postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie i czy przyczyną tego była miłość od pierwszego wejrzenia? Uczucie do najpiękniejszej kobiety w całej galaktyce? To tylko niektóre z wątków, jakie znajdziemy w "Przygodach Hana Solo".

Galaktyczny przemytnik Han Solo robi wszystko, żeby unikać problemów, ale i tak co chwila wpada w tarapaty. W jednej z opowieści zapodział gdzieś swojego ukochanego Sokoła Millennium. Tylko dzięki trzeźwości umysłu Wookiego, który dzielnie stoi na stanowisku pierwszego oficera Sokoła Millenium udało się uchronić maszynę przed przejęciem przez złego Jabbę.

Ilustracje zgodne ze stylem Lego Star Wars wieńczą interesującą książkę wprowadzającą w świat fanów Gwiezdnych Wojen. Czytając wszystkie części tej sagi istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż wychowamy fana kupującego nowy strój Szturmowca czy Dartha Vadera.

Przeczytaj tę książkę – dowiesz się o wielu ważnych dla Galaktyki przygodach! Niech moc będzie z Tobą.

Lego Ninjago - encyklopedia postaci - recenzja

Lego Ninjago bije rekordy popularności. Młodsi i starsi - czy to w podstawówce, gimnazjum czy na studiach odkryli nową jakość w serii, która łączy legendę ninja z wyobraźnią pracowników LEGO.

wtorek, 10 stycznia 2017

Black Red White - meble, które warto kupić

Jak możemy przeczytać w informacjach branżowych, Black Red White to największa polska grupa meblarska, producent i dystrybutor mebli oraz artykułów wyposażenia wnętrz z 20% udziałem w rynku pod względem wartości sprzedaży. Dlaczego w dobie mocnej konkurencji meblarskiej właśnie meble z Białegostoku są najchętniej kupowanymi w Polsce?


Black Red White wygrywa przede wszystkim ilością i jakością wzorów. Żadna inna firma meblarska w Polsce nie może równać się z ofertą, jaką przedstawia nam firma z Biłgoraja. Pokój dzienny, jadalnię, kuchnię czy też biuro i gabinet możemy umeblować dzięki jednej firmie w dość krótkim czasie oczekiwania na meble. Klienci mogą skorzystać z gotowych pomysłów na umeblowanie lub wykazać się kreatywnością w urządzaniu pomieszczenia, dobierając odpowiednie do potrzeb modele – ich ilość i sposób ustawienia. Sklepy oferują także szereg dodatków, pomagających urządzić meblowane pomieszczenie w sposób funkcjonalny, gustowny a także zgodny z obowiązującymi trendami.

Dla wielu osób zaletą jest fakt, iż meble Black Red White dostajemy w elementach. Stwarza to możliwość bezpiecznego i wygodnego transportu na miejsce. Przejrzysta instrukcja pozwala kupującym na szybkie złożenie mebli.

W przypadku Black Red White ważna jest również konsekwentnie budowana sieć sprzedaży zapewniająca dotarcie do klienta w każdym zakątku kraju. Jak informuje nas przedstawiciel handlowy, Black Red White dysponuje znakomicie zaplanowaną i zorganizowaną siecią około 2 300 punktów sprzedaży, z czego ponad połowa to salony znajdujące się poza granicami kraju. Krajowa sprzedaż detaliczna mebli i artykułów wyposażenia wnętrz Black Red White jest prowadzona i rozwijana - poza punktami partnerskimi - za pośrednictwem sieci salonów własnych zlokalizowanych na terenie całej Polski. Na stronie internetowej czytamy, że aktualnie liczy ona 52 salony, w tym 11 salonów wielkopowierzchniowych we Wrocławiu, Krakowie, Lublinie, Zabrzu, Będzinie, Chorzowie, Łodzi, Bydgoszczy, Poznaniu, Warszawie i Gdańsku.

Black Red White to także ekologia. - Wszystkie meble znajdujące się w ofercie Black Red White posiadają wymagane atesty wytrzymałościowe i spełniają normy obowiązujące w Unii Europejskiej. Ponadto, fabryka w Biłgoraju dysponuje własną elektrociepłownią produkującą energię skojarzoną z biomasy, która posiada certyfikat producenta zielonej energii. Dzięki temu zakład produkcyjny jest częściowo samowystarczalny, a nadwyżki energetyczne są sprzedawane podmiotom zewnętrznym – zapewniają przedstawiciele firmy.

Jak więc tu nie zdecydować się na meble, które pewnie już stoją w salonie gościnnym sąsiada?

niedziela, 8 stycznia 2017

Wystąpienia motywacyjne? A po co?

Oglądając jakość polskiej polityki i jakość, jaką serwują nam media w ogóle miło czasem pogrzebać w historii swojej zawodowej kariery i znaleźć przemówienia pisane na zamówienie. Mowy, które sprawiają, że człowiek odnajduje sens pisania i radość z posiadania dwójki dzieci.


Drogie Dzieci, witam Was w tym szczególnym dla Was dniu!


Kochani rodzice, Was także pragnę serdecznie powitać na dzisiejszej uroczystości. I od razu proszę – przymrużcie oczy na działania Waszych latorośli – niech korzystają z atrakcji dla nich przygotowanych.


Dzieciństwo to najbardziej beztroski okres w życiu człowieka. Choć pogoda ostatnimi czasy nas nie rozpieszcza, to w sercu mamy letnią siłę i radość. Dlatego też trudno określić jednoznacznie granicę wieku, za którą dziecko staje się osobą dorosłą. Różne nauki dają różne odpowiedzi na to pytanie. Myślę jednak, że podstawową refleksją powinna być odpowiedź na zagadnienie: „Ile dziecka pozostaje w nas przez całe życie?” Jak odnaleźć w sobie te cechy, które w dzieciństwie pozwalały nam na beztroski stosunek do świata i innych ludzi? Jak odnaleźć cechy, które pozwalały nam śmiać się tylko dlatego, że ktoś inny właśnie wybucha śmiechem?


Życie dorosłych jest o wiele bardziej skomplikowane. Niejednokrotnie przychodzi nam zmagać się z rozczarowaniami wynikającymi ze spotkania z niewłaściwymi ludźmi. Dziecko nie jest przygotowane na takie doświadczenia – jest bezbronne. Nie wie, co to kłamstwo, ironia, drwina, złość. Oczywiście w miarę dorastania doświadczamy także nieprzyjemnych sytuacji, które stanowią nauczkę na przyszłość – w ten sposób dziecko uczy się tego, co jest dobre, a co złe, co należy robić, a czego lepiej zaniechać.


Duża w tym rola rodziców i opiekunów, którzy muszą pomagać najmłodszym w wybieraniu odpowiedniej drogi. Sam jestem ojcem czworga dzieci i wiem, że w wychowaniu trzeba pamiętać, byście pozwolili swemu sercu na decydowanie, gdyż czasem tylko miłość potrafi rozwiązać problemy, z którymi rozum nie może sobie poradzić. Warto też zapamiętać, by nie odbierać dzieciom ich naturalnych cech, jak intuicja, fantazja, bezinteresowność, wrażliwość na piękno, osądzanie świata sercem, zdolność do wielkich uczuć. Rodzice są pierwszymi najważniejszymi nauczycielami dzieci, ale powinni mieć też w sobie pokorę i pamiętać wzorem francuskiego pisarza Antoine de Saint-Exuperego, że: „Jedynie dzieci wiedzą naprawdę, czego szukają”.


Kochane dzieci – cieszcie się jak najdłużej słodkim smakiem dzieciństwa, poznawajcie i odkrywajcie piękno świata i ludzi, zapamiętujcie wrażenia. Życzę Wam, by Wasze życie było jak najbogatsze w doświadczenia, przygody, wydarzenia, z których będziecie czerpać i piękne wspomnienia, i naukę na przyszłość.

Wspaniałej zabawy!

sobota, 7 stycznia 2017

Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym

W pięciomilionowej Norwegii ponad 100 tysięcy imigrantów z Polski to sporo. Jadą za lepszym życiem, pracą spełniającą ich oczekiwania i rozbudowanym socjalem. Czasem jednak wspierając się na przeróżnych forach internetowych ich strach wzbudza jedno słowo - Barnevernet. Według wielu to instytucja gorsza niż rządy Petru, Kaczyńskiego i Tuska polanego Komorowskim.


Według naszych rodaków ta instytucja zabiera dzieci, rozdziela rodziny, zastrasza i inwigiluje gorzej niż niektóre służby w czasach okupacji. Nikt nie może czuć się bezpieczny. Uderzysz dziecko lekko w pupę? Jeśli twoja latorośl powie to w szkole masz murowane kłopoty. Według prawdziwych Polaków mieszkających w Norwegii Barnevernet podburza dzieci i nakłania do składania fałszywych zeznań - byleby rodzice mieli problemy. Może na ciebie donieść nawet starsza sąsiadka czy wkurzający sąsiad - Norwegia to przecież kraj, w którym niszczyć ludzi łatwiej niż dorobić się majątku.

Tu pojawia się książka Marcina Czarneckiego. Nieskażony opiniami, jakie pojawiają się w polskich mediach bada temat, w którym stykają się dwa różne światy. Polscy i nie tylko imigranci nie rozumieją powodów i mentalności Norwegów więc bronią się przed tym i starają walczyć z czymś, co tam jest normą. Przestrzeganie i postrzeganie prawa jest tam drastycznie różne niż nasze. Dlatego właśnie Krzysztof Rutkowski nie jest tam mile widziany a Breivik wygrywa kolejne procesy pokazujące, że w więzieniu są łamane jego podstawowe prawa.

Z drugiej strony autor zauważa, że w Norwegii toczy się dyskusja o nadużywaniu kompetencji przez instytucje. Czy trzeba je reformować? Czy należy je (np. Barnevernet) zmienić? Pozostaje to wewnętrzną sprawą mroźnego kraju z północy. Tymczasem - miłego czytania.