niedziela, 5 lutego 2017

Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka

Sprawa Grzegorza Przemyka nie została rozwiązana. Nie doczekali tego rodzice chłopaka, nie doczekają jego przyjaciele i pewnie my nie doczekamy tego, co nazywamy sprawiedliwością. Chcemy przecież ukarania sprawców, osądzenia opieszałości tamtej prokuratury i kłamliwości systemu, w którym to miało miejsce. Po części jednak udaje się to Cezaremu Łazarewiczowi w jego książce.



Książkowa opowieść o Grzegorzu Przemyku daje początek wielowątkowej historii tamtej Polski, tamtych ludzi, zdarzeń i narracji. To nie tylko tragiczne wydarzenia w czasie matur ale również opowieść o żądzy władzy za wszelką cenę. O trzymaniu za mordę społeczeństwa, które dusiło się w tej Polsce Kiszczaków, Jaruzelskich i Urbanów. Przeraża mnie ilość kłamstw, jakie produkował ówczesny system tylko po to, by ochronić chłopców z MO, którzy z Przemyka zrobili worek treningowy. Żygać się chce czytając relację z narad partii chcącej za wszelką cenę powiedzieć, że czarne jest białe a białe jest czarne.

Płakać się chce, gdy zło zwycięża a matka nie widzi już szans na sprawiedliwość. Ryczeć się chce, gdy niewinny kierowca karetki daje sobie wmówić zbrodnię, której nie popełnił próbując wielokrotnie targnąć się na swoje życie. I raz za razem człowiek dziwi się, że ten system przetrwał tyle lat wychowując wiernych wyznawców, którzy dzisiaj piastują wysokie państwowe stanowiska. Bo przecież kiedyś to kiedyś, a teraz przeszłość nie ma najmniejszego sensu. Dlatego pewnie tak martwili się dziennikarze o Kiszczaka i jego procesy, Jaruzelskiego i jego zdrowie oraz o Urbana i jego wygłupy w internecie.

Żyjemy w ciekawych czasach, w których pani z fajną dupą ma więcej wyznawców niż mądry człowiek uczący jak żyć. Żyjemy w czasach, gdy czarne jest białe, a białe jest czarne. Gdy każdy polityk chce lepiej i więcej dla ludzi ze swojej partii. A jego przeciwnicy to świnie. Po przegranych wyborach następuje tylko zamiana miejsc.

W tym wszystkim znajduje się Łazarewicz i jego książka. Walka o sprawiedliwość, która jest passe. Mądrość w słabej rzeczywistości, widoczny ślad w historii, która uwielbia ostatnio wszystko zamiatać pod dywan.


#czytamzwoblink







Pamiętnik tatusia Muminka

2032_muminki_9_zbiorcza

sobota, 4 lutego 2017

Jak zarabiać na blogu?

Kiedy wszyscy na blogach zarabiają pomyślałem - jak starczy 32-latek - że może warto również na blogowaniu zarabiać. O żesz w mordę! O ja głupi! Blogerów nie sieją - sami się rodzą!


Bloger/blogerka to musi być ktoś - pomyślałem. Ktoś, kto studia skończył, na czymś się zna i coś sobą reprezentuje. Kiedy chciałem pisać o klasyce literatury okazało się, że chce o tym czytać 20 osób nie licząc 10 znajomych oraz 5, którzy przypadkowo trafili na stronę szukając informacji o mistrzach coachingu a nie "Mistrzu i Małgorzacie". Wiedza o Kingu przegrała z zainteresowaniem użytkowników internetu informacji o promocjach w Burger Kingu. O psychologii wiem mało - dałem sobie siana, bo nie przeprowadziłem aborcji a jak był #czarnyprotest siedziałem w pracy. Więc o czym tu pisać? - pomyślałem wyobrażając siebie jako kolejnego Tomasza Lisa czy Łukasza Warzechę polskiej frakcji patriotycznej. I myślę sobie, że zamiast grafomanii przeniosę się na instagram i zacznę wrzucać ciekawe, otagowane zdjęcia. Przecież to modne, potrzebne i w ogóle.

Myślę sobie, że będę modny tata. Wrzucę parę zdjęć synów, potaguję o wysiłku wychowawczym a potem zapiszę się na siłownię i zacznę straszyć muskularną klatą i cytatami z Freuda. Znów poszło jednak w kierunku literatury. "Inferno" Dana Browna uzyskało 14 lajków, co przegrało sromotnie z uczennicą z Gimnazjum mojej żony, która w legginsach robiła squaty. Ja nie mam takich legginsów więc myśl o 1984 polubieniach jest jak myśl o tym, że czas ucieka za szybko, choć płynie tak samo od czasu, gdy pojawiłem się na świecie.

Miałem romans ze Snapchatem. Tylko co tu pokazywać, jak człowiek 10 godzin pracuje, ludziom coś próbuje sprzedać, dzieci zawieźć i przywieźć i jeszcze ognisko rodzinne podtrzymać. Nic nie wrzuciłem przegrywając w przedbiegach z sexi dzióbkami, konsumpcją w knajpach po "Kuchennych rewolucjach" czy jakimś programie z dupy czy o dupach - sam nie wiem.


Chciałem być blogerem i na blogach zarabiać. Jak na nim zarabiać? Nie wiem. Wolę jednak to moje prozaiczne życie, które uwielbiam lajkując każdą przyjemną i nieprzyjemną chwilę. Czego Państwu również życzę.

Grunt pod nogami

Ksiądz Jan Kaczkowski zaskakuje po śmierci coraz bardziej. Najpierw robiąc mi zamieszanie swoją opowieścią "Dasz radę" a teraz straciłem "Grunt pod nogami".

Wiele pytań pojawia się po śmierci ciekawej osoby. Jak wyglądała relacja księdza Jana z Bogiem? Jakie wartości były mu najbliższe? Które fragmenty Ewangelii stały się dla niego najważniejsze? To tylko niektóre z pytań, jakie znajdziecie odpowiedź w książce "Grunt pod nogami".

Grunt to twardo stąpać po ziemi i nie przestawać patrzeć w niebo. Zamiast ciągle na coś czekać - zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje - zdaje się mówić ksiądz Kaczkowski z innego - mam nadzieję, lepszego świata. Okazuje się bowiem, że wielu z nas - jeśli nie wszyscy żyjemy jakbyśmy mieli jeszcze dużo czasu. Na czytanie, na pracę, na miłość i na szczęście. Przecież ilu z nas na pytanie o to ostatnie mówi: nie, nie jestem teraz szczęśliwy - nadal szukam. Zamknięci w swoim pojmowaniu świata, w swoim zdecydowanie negatywnym osądzie rzeczywistości straszymy siebie nawzajem brakiem uśmiechu, dobrego spojrzenia i miłych gestów. Człowiek XXI wieku wilkiem człowiekowi XXI wieku. Od czasów Stachury nic się jeszcze nie nauczyliśmy. A ksiądz Kaczkowski przecież o tym mówił.

Miliony Polaków pokochały go za wyrozumiałość dla słabości drugiego człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w walce ze śmiertelną chorobą. Wydaje się jednak, że ta miłość niczego nas nie nauczyła. Nadal nie potrafimy kochać bliźniego swego jak siebie samego. Czy jest on z PiS, czy z PO czy z Syrii. Może ma problemy finansowe, może kuleje na jedną nogę albo jest kaszubskim klocem - piętnujemy jakby sąd ostateczny odbywał się tu i teraz. Stawiamy się w pozycji Absolutu a przecież wielokrotnie błądzimy bardziej niż nasz bliźni. Belka w oku naszym większa niż drzazga w jego.

Zapraszam do lektury. Kolejnej mocnej i ciekawej.






Dzieci kukurydzy

Podczas jeden z przeprowadzonych na potrzeby pracy doktorskiej rozmów padało pytanie dotyczące najbardziej przerażającej postaci w horrorach – nie tylko Kinga. Okazało się, że wielu ludzi boi się …. dzieci. Te małe, niewinne istoty mają siłę i moc, która sprawia, że krótkie opowiadanie Kinga wielokrotnie już było ekranizowane.


Wydane w tomie Nocna zmiana znajduje się opowiadanie o miasteczku Gatlin na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych w stanie Nebraska. Tam, pod wpływem tajemniczych sił dzieci mordują swoich rodziców i wszystkich innych dorosłych w miasteczku i zaczynają rządzić swoimi prawami, czcząc kukurydzianego boga i wypełniając polecenie swego kapłana. W tym momencie do miasteczka przyjeżdża dwójka zbłąkanych wędrowców – Burt i Vicky, którzy najpierw znajdują trupa z poderżniętym gardłem i są atakowani radiowym przekazem, w którym padają słowa pokuta oraz zbawienia dostąpimy jedynie poprzez krew jagnięcia.

Fritz Kiersch, który podjął się reżyserii tego opowiadania w 1984 roku zachował wymowę całego opowiadania, które nie kończy się szczęśliwym finałem. Podróżnicy giną w kukurydzy, którą rządzi ten, który przechadza się między rzędami.

W 1993 roku na ekrany weszła opowieść Dzieci kukurydzy 2. Po masakrze dorosłych obywateli Gatlin, mieszkańcy sąsiedniego miasteczka przyjmują do siebie "załamane" krwawą tragedią, apatyczne, osierocone dzieci. Dziennikarz John Garrett ma nadzieję podreperować reputację reportażem o tych właśnie dzieciach. W podróż do spokojnego miasteczka, położonego wśród pól kukurydzy, zabiera ze sobą dorastającego syna Danny'ego. Wkrótce po ich przybyciu zaczyna się ciąg niepokojących zdarzeń. Seria brutalnych morderstw wywołuje nerwowe napięcie wśród mieszkańców. Z czasem przeradza się ono w niekontrolowaną histerię. John Garrett sądzi, że trafił na historię swego życia, ale wkrótce wraz z synem popada w śmiertelne niebezpieczeństwo. Odkrywa, że wszystkie wydarzenia mają związek z pewną starą indiańską legendą, a trop prowadzi na pole kukurydzy...

Rok 1994 to … Dzieci kukurydzy 3. Dwóch braci z Gatlin zostaje przydzielonych do domu zastępczego w Windy City. Młodszy z braci, który zamordował swojego ojca jest uczniem Tego, Który Przechadza Się Za Rzędami. Zabrał on ze sobą kilka nasion kukurydzy by jego mentor miał swoje miejsce. Kukurydza wyrasta i wkrótce demon zbiera świeże żniwo...

Dzieci kukurydzy 4 oraz Dzieci Kukurydzy 5 wraz z filmem Dzieci kukurydzy – Geneza dopełniają całą serię intertekstualnych relacji z jednym opowiadaniem Kinga. Nie wspomnę już o opisanych wcześniej relacjach intermedialnych – o pojawianiu się dzieci kukurydzy w filmach animowanych oraz nawiązaniu do nich w komiksie.

Mistrz i Małgorzata

Opowieść o miłości, religii i Rosji XX wieku w jednej książce? "Mistrz i Małgorzata" należący do kanonu literatury na zawsze już pozostanie opowieścią, której nie dorówna żadna nowoczesna literatura.

Prace nad "Mistrzem i Małgorzatą" trwały ponad trzynaście lat. Autor w klasyczny sposób odrzucał, poprawiał i weryfikował kolejne części arcydzieła czyniąc je pięknym jak jajko Faberche. Mistrz - Jeszua, Poncjusz Piłat, Małgorzata i Mistrz - to główne postaci wyłaniające się z masy postaci epizodycznych. Ukazanie na kartach powieści problemy moskiewskiej współczesności lat trzydziestych bynajmniej nie ograniczają czasowego i przestrzennego ich zasięgu. Problemy Mistrza, Bezdomnego czy Małgorzaty pokazują, że człowiek w moim odczuciu posiada kruchą psychikę, którą niszczą nawet mniejsze problemy bohaterów trafiających do psychiatryka.

Bal Szatana, niewiara w Boga czy inne negatywne wydarzenia Bułhakow umiejscawia w Rosji. Jednak takie nieszczęście może stać się przekleństwem innego narodu. Może ujawnić się w innej epoce i państwie. W tym sensie "Mistrz i Małgorzata" to przestroga dla polityków i ludzi podporządkowanych władzy. To także ostrzeżenie dla każdego - przecież w każdej sytuacji i miejscu ściera się dobro i zło, często przyjmując postać przedmiotu pożądania czy wpływu jakiejś osoby.

Piotr Fast pisze: Traktowanie powieści Bułhakowa jako arcydzieła (...) zaświadcza, iż jest to utwór o znaczeniach uniwersalnych, o dużym stopniu uogólnienia znaczeń. Niejednokrotnie w opracowaniach mówi się o mitycznej czy mitologicznej konstrukcji tej powieści, o archetypiczności jej motywów. Problem cierpienia, winy, kary, odpowiedzialności należą oczywiście do kanonu zagadnień "wiecznych" i "przeklętych"".

Czy w Polsce lepiej było, jak rządziło PO? A może PiS to ukryta opcja rosyjska? Może jednak to wszystko tylko gra pozorów, która czyni z Polaków niezłych schizofreników a zupełnie kto inny pociąga za sznurki? Kiedyś wydawało się, że "Mistrz i Małgorzata" to arcydzieło chorego umysłu. Dzisiaj patrząc na Misiewiczów, Pomaskie, Kijowskich czy Korwinów polanych słabą dawką Episkopatu, kościoła toruńskiego oraz przekrętów z VAT-em, gównianą gospodarką i słabym szkolnictwem wespół z służbą zdrowia dochodzę do wniosku, że autor "Mistrza i Małgorzaty" miał się dobrze. Bardzo dobrze.

W przeciwieństwie do nas.

#czytajklasyke




Na Zachodzie bez zmian

Czy wojna ma jakikolwiek sens? Jakie jest pokolenie powojenne - pełne dręczących wspomnień a może silniejsze niż pokolenia niewojenne? Antywojenna powieść Ericha Marii Remarque’a, niemieckiego weterana pierwszej wojny światowej pokazuje, że przemoc nie ma żadnego sensu.

Książka opowiada o grupie szkolnych przyjaciół, którzy za namową swojego nauczyciela zaciągają się do wojska. Młodzieńcze ideały i chęć walki za kraj okazują się niczym w porównaniu z okrucieństwem wojny. Koledzy ze szkolnej ławki patrzą na śmierć innych i sami uczą się umierać. To zresztą najstraszniejszy element książki - ciągła obecność śmierci, która staje się normą w planie dnia każdego młodego żołnierza.

Okazuje się, że wymarzony przez 19-letniego Baumera - jednego z bohaterów opowieści mundur nie ma właściwości magicznych. Kule dziurawią go bez problemu. Strachu nie da się pod nim ukryć. A co najlepsze - nie dodaje nikomu odwagi - w wrogiej armii wzmaga zaś gniew, nienawiść i chęć przelewania krwi.

Pokolenie "unicestwione przez wojnę" - pisze autor "Na Zachodzie bez zmian". Zdecydowanie forma książki, która jest świadectwem takiej tragedii pokazuje, że ludzie przeżywający wojnę nie dość, że żyją dalej z ogromną traumą to w większości wypadków wegetują aż do smutnego końca. Autor zdaje się mówić, iż pacyfizm jest idealną formą rozwiązywania głupoty wojny. Obecne wydarzenia na Ukrainie czy w innych miejscach świata przeczą tej pięknej idei. Czy można nasze konflikty rozwiązywać inaczej? A może słuszne jest powiedzenie: Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny?

Pięknie napisania książka, którą trzeba przeczytać.



#kanonklasyczny

czwartek, 2 lutego 2017

Co oglądają poczytni pisarze? Netflix według Stephena Kinga

To Stephen King - plakat promujący film

W swojej książce "Danse Macabre" Stephen King załączył listę stu filmów, które były inspiracją dla niego. 










Sztorm stulecia | Stephen King | Recenzja

Stephen King jako scenarzysta jest porównywalnie tak samo płodny jak autor książek. Wyprodukowany przez telewizję ABC doczekał się również wersji papierowej wydanej przez Pocket Books (w Polsce wydało go wydawnictwo Prószyński i s-ka).

Skąd pomysł na Sztorm Stulecia?



O ile poprzednie dwa dzieła powstały na zamówienie Sztorm stulecia, jeśli wierzyć Kingowi, chodziła za nim dłużej niż inne opowieści. Także jej wyrazistość oraz szczegóły powstania są mroczniejsze niż inne: Zazwyczaj – powiedzmy trzy czy cztery razy na pięć – wiem, w jakiej sytuacji przyszedł mi do głowy pomysł na opowieść; wiem, jaki splot wydarzeń (zwykle prozaicznych) dał historii początek (…) Czasem jednak nie potrafię sobie przypomnieć, co doprowadziło do powstania konkretnej powieści lub opowiadania (…) początkiem „Sztormu stulecia” była scena więzienna: mężczyzna, tym razem biały, siedzi na pryczy, opierając o nią pięty i trzymając ręce na podciągniętych kolanach – i patrzy przed siebie bez zmrużenia powiek. 

Człowiek zły do szpiku kości


Nie był to łagodny i dobry człowiek, jakim okazał się John Coffey w „Zielonej mili”, lecz wyjątkowo zły. Może nawet w ogóle nie był człowiekiem.Ilekroć wracałem do niego myślą – jadąc samochodem, siedząc u okulisty i czekając, aż wpuści mi krople do oczu, albo, co gorsza, leżąc w łóżku przy zgaszonym świetle – wydawał mi się jeszcze straszniejszy. Wciąż po prostu siedział bez ruchu na pryczy, ale był straszniejszy. Wydawał się mniej człowiekiem, a bardziej... tym, kim był naprawdę...

Nowa Anglia - ciary mnie przeszły!


Opowieść o małej społeczności, wspólnoty, która staje przed dużym wyzwaniem jest znakiem rozpoznawczym prozy pisarza z Nowej Anglii. Zastanawia się King pisząc we wstępie – Czy słowo „wspólnota” zawsze brzmi pokrzepiająco, czy czasem potrafi zmrozić krew w żyłach? Właśnie wtedy wyobrażałem sobie żonę Mike'a Andersona, która przytula męża, szepcząc równocześnie do ucha: „Spraw, żeby [Linoge] miał wypadek”. Ciarki mnie przeszły! Wiedziałem już, że muszę przynajmniej spróbować spisać tę opowieść. 

Mini seriale rządzą  


Pomysł na mini – serial wydał się pisarzowi tak dobry, że uruchomił swoje znajomości. Historia była za długa na film kinowy, lecz sądziłem, że mam na to sposób. Pamiętałem, jak wspaniale układała mi się współpraca z ABC, której dostarczyłem materiał (a czasem gotowe scenariusze) do kilku tak zwanych miniseriali cieszących się całkiem niezłą oglądalnością. Skontaktowałem się z Markiem Carlinerem (producentem nowej wersji „Lśnienia”) i Maurą Dunbar (która od początku lat 90. jest moim konsultantem do spraw artystycznych w ABC). Zapytałem obojga, czy zamiast adaptacją istniejącej książki byliby zainteresowani powieścią stworzoną wyłącznie dla telewizji. Przytaknęli niemal bez namysły, a gdy skończyłem trzy dwugodzinne scenariusze zamieszczone w tym tomie, bez żadnych ingerencji w treść bez wahań i kaprysów producentów, wszedł w fazę produkcji i realizacji.

Co więc zobaczyć możemy na ekranie? Nad małą wysepką w stanie Maine zwaną Little Tall (pojawia się ona także w Dolores Clairborne) przechodzi burza śnieżna. Ludzie, odcięci od świata muszą stawić czoła swoim lękom, a także tajemniczemu przybyszowi, który każe nazywać siebie Linoge. 

Nazywam się Legion


Zaczynają się dziać dziwne rzeczy, dochodzi do okrutnych zbrodni. Ludzie, coraz bardziej przerażeni i zniewoleni poznają oblicze zła, którego wcieleniem jest zagadkowy przybysz. Okazuje się, że po przestawieniu liter w jego imieniu powstaje przerażające słowo Legion, oznaczające demona. Zły duch, a właściwie jego zmaterializowana postać, odejdzie tylko wtedy, kiedy otrzyma to czego pragnie. A chce dziecka – jednego, którego pragnie wychować na swojego następcę.

Loveraft - nieśmiały autor horrorów


Zarówno krajobraz, który widzimy jak i miasteczko od razu każą nam mniemać, że będzie się działo coś strasznego. To zupełnie tak, jakbyśmy czytali H. P. Lovecrafta, który w swoim opowiadaniu tak przedstawia jedno z miast: Na widok nieskończenie długich ulic, świecących obłędną pustką i śmiercią i na myśl o ciągnących się bezkreśnie, spowitych mrokiem mieszkaniach, które wypełniały pajęczyny i wspomnienia, którymi zawładnęło teraz robactwo, ogarniał człowieka lęk i odraza, i chyba nawet najwymyślniejsza filozofia nie byłaby w stanie im się oprzeć.

Wydaje mi się, że w Little Tal mamy również od początku lęk i odrazę. Lęk przed ujawnieniem grzesznych spraw trawiących mieszkańców miasteczka. Narkotyki, zdrady, oszustwa – to tylko niektóre z uczuć, jakie wychodzą na jaw przez działanie Legiona. Ten z postaci, którą znamy z Ewangelii św. Łukasza (A Jezus zapytał go: Jak ci na imię? On odpowiedział: Legion, bo wiele złych duchów weszło w niego.) zmienia się w sędziego, który każe na złe czyny. 

Postać ta w sztuce nie została przecież wprowadzona przez Stephena Kinga. Wymienić należy tu film Egzorcyzmy Emili Rose, czy Legion, które realizują w pełni mit złego i mocnego demona. King jakby go osłabił – jest oczywiście śmierć starszej pani zabitej na początku oraz zmuszanie mieszkańców do popełniania krwawych mordów – jednak główny akcent czynienia zła spływa na ludzi. To oni są winni temu, że w Little Tall miejsce ma sztorm stulecia i wszystkie zdarzenia z nim związane.

Cenzura w USA


Może to jednak nie miało tak być? Może Linogue miał być zły do szpiku kości, a ludzie to ofiary? A wszystkiemu winna cenzura telewizyjna? Czytamy we wstępie: Nie udało mi się uniknąć kłopotów. Główną wadą pracy dla ogólnokrajowej telewizji jest problem cenzury (ABC to sieć, która nadal dysponuje bronią nazywaną „działem przestrzegania norm"; redaktorzy czytają scenariusz i mówią, czego „absolutnie nie można pokazywać w amerykańskich salonach"). Zażarcie walczyłem z tymi zakazami podczas pracy nad „Bastionem" (ludność całego świata krztusi się na śmierć własnym katarem) „Lśnieniem" (utalentowany, lecz wyraźnie niezrównoważony młody pisarz bije żonę do nieprzytomności młotkiem do gry w krokieta, a potem próbuje tym samym narzędziem zatłuc syna) i była to niewątpliwie najgorsza strona całego przedsięwzięcia, porównywalna z chińskim zwyczajem krępowania stóp. 

Czy "Sztorm stulecia" to "Sklepik z marzeniami"?


Prezentowana przeze mnie opowieść Kinga w swojej scenariuszowej formie podobna jest do innych jego przewodnich motywów. Pomysł społeczności, która musi zmierzyć się z problemem/ami nie jest nowy. Niech za przykład posłuży nam Sklepik z marzeniami. Tu podobnie jak w Sztormie stulecia, główną postacią jest konstabl, który może albo przerwać złą passę albo doprowadzić do ostatecznego upadku małej osady. W kolejnej, technicznie słabej powieści, Dolores Claiborn widać, że społeczność potrafi trzymać się razem i nie ujawniać szczegółów ze swojego życia. Podobnie zresztą w Miasteczku Salem, gdzie również przedstawiciel władzy policyjnej musi uratować swoich „podopiecznych” z rąk wampira.

Stephen King i sycylijska mafia


Podobne jest również miasteczko – typowe dla Nowej Anglii z ładnymi domkami, który każdy wygląda podobnie. Pozornie spokojne i bezpieczne, położone nad morzem staje się nagle piekłem na ziemi. Zło, którego nikt nie widział zaktywizowało się i dało nieźle w kość mieszkańcom. Najlepsze jest jednak to, że po zakończeniu całej historii oni, na wzór sycylijskiej mafii, wpadają w zmowę milczenia. Żyją tak, jakby się nic nie stało.

Stephen King - ważne miejsca

Stephen King to prawdziwa kopalnia wiedzy o Ameryce bez magii szklanego ekranu. Mistrz opisywania miejsc mało znanych i zapomnianych kojarzy mi się przede wszystkim z ... A jakie miejsce Ty lubisz u Kinga ?


Chester's Mill – miasteczko, w którym 21 października pojawia się tajemnicza kopuła z książki „Pod kopułą”.
Chamberlaine – miejsce akcji pierwszej powieści Kinga – Carrie.
Little Tall Island – Dolores Claiborne oraz Sztorm Stulecia dzieją się właśnie tutaj.
Duma Key – ważna wyspa w twórczości Kinga – choć zlokalizowana w okolicach Florydy to pamiętana jest z powieści Ręka mistrza
Tarker's Mill – mieścina, w której czytelnik obserwuje akcję Roku wilkołaka
Ludlow – miasteczko, w którym dzieje się akcja Mrocznej połowy
Haven – kojarzone z powieścią Colorado Kid i serialem, którego podstawą jest właśnie ta książka – Haven
Jerusalem's Lot – kojarzone przede wszystkim z Miasteczkiem Salem
Castle Rock – miejsce akcji dwóch powieści – Cujo oraz Sklepiku z marzeniami
Derry – arena zmagań bohaterów To
Gatlin, Nebraska – Dzieci kukurydzy
Estes Park, Colorado – Lśnienie
Rock and Roll Heaven, Oregon
Desperation, Nevada – Desperacja

Wystąpienia publiczne na ... Dzień dziecka


Dobre wystąpienie publiczne jest bezcenne. Przyciągać uwagę ludzi, skupiać na sobie wzrok i zainteresowanie drugiej osoby? Bezcenne. Dlatego uwielbiałem i nadal pasjonuję się pisaniem przeróżnego rodzaju mów dla różnych ludzi. 

Politycy, dziennikarze czy przedsiębiorcy coraz częściej oprócz nienagannego wyglądu pragną również perfekcyjnej mowy. Zapraszam do czytania tej przygotowanej z ... okazji Dnia Dziecka.
Drogie Dzieci, witam Was w tym szczególnym dla Was dniu!


Kochani rodzice, Was także pragnę serdecznie powitać na dzisiejszej uroczystości. I od razu proszę – przymrużcie oczy na działania Waszych latorośli – niech korzystają z atrakcji dla nich przygotowanych.


Dzieciństwo to najbardziej beztroski okres w życiu człowieka. Choć pogoda ostatnimi czasy nas nie rozpieszcza, to w sercu mamy letnią siłę i radość. Dlatego też trudno określić jednoznacznie granicę wieku, za którą dziecko staje się osobą dorosłą. Różne nauki dają różne odpowiedzi na to pytanie. Myślę jednak, że podstawową refleksją powinna być odpowiedź na zagadnienie: „Ile dziecka pozostaje w nas przez całe życie?” Jak odnaleźć w sobie te cechy, które w dzieciństwie pozwalały nam na beztroski stosunek do świata i innych ludzi? Jak odnaleźć cechy, które pozwalały nam śmiać się tylko dlatego, że ktoś inny właśnie wybucha śmiechem?


Życie dorosłych jest o wiele bardziej skomplikowane. Niejednokrotnie przychodzi nam zmagać się z rozczarowaniami wynikającymi ze spotkania z niewłaściwymi ludźmi. Dziecko nie jest przygotowane na takie doświadczenia – jest bezbronne. Nie wie, co to kłamstwo, ironia, drwina, złość. Oczywiście w miarę dorastania doświadczamy także nieprzyjemnych sytuacji, które stanowią nauczkę na przyszłość – w ten sposób dziecko uczy się tego, co jest dobre, a co złe, co należy robić, a czego lepiej zaniechać.


Duża w tym rola rodziców i opiekunów, którzy muszą pomagać najmłodszym w wybieraniu odpowiedniej drogi. Sam jestem ojcem czworga dzieci i wiem, że w wychowaniu trzeba pamiętać, byście pozwolili swemu sercu na decydowanie, gdyż czasem tylko miłość potrafi rozwiązać problemy, z którymi rozum nie może sobie poradzić. Warto też zapamiętać, by nie odbierać dzieciom ich naturalnych cech, jak intuicja, fantazja, bezinteresowność, wrażliwość na piękno, osądzanie świata sercem, zdolność do wielkich uczuć. Rodzice są pierwszymi najważniejszymi nauczycielami dzieci, ale powinni mieć też w sobie pokorę i pamiętać wzorem francuskiego pisarza Antoine de Saint-Exuperego, że: „Jedynie dzieci wiedzą naprawdę, czego szukają”.


Kochane dzieci – cieszcie się jak najdłużej słodkim smakiem dzieciństwa, poznawajcie i odkrywajcie piękno świata i ludzi, zapamiętujcie wrażenia. Życzę Wam, by Wasze życie było jak najbogatsze w doświadczenia, przygody, wydarzenia, z których będziecie czerpać i piękne wspomnienia, i naukę na przyszłość.

Wspaniałej zabawy!