piątek, 30 marca 2018

Doktor Sen. Stephen King

„Doktor Sen” to ksiażka, która przedstawia dalsze losy bohaterów bestsellerowego „Lśnienia” Stephena Kinga.


Nękany przez mieszkańców hotelu Panorama, w którym jako dziecko spędził jedną straszliwą zimę, Dan Torrance przez dziesięciolecia błąka się po Ameryce. Jego matka umarła na raka a z Halloranem kontakt jest coraz gorszy.

Lśnienia nie pozwalają Danowi normalnie żyć. Co innego alkohol, którzy skutecznie dusi jakiekolwiek wizje. Błąkając się pomiędzy jawem a snem ostatecznie osiada w małym miasteczku w New Hampshire, lecząc swoje uzależnienie od alkoholu we wspierającej go grupie Anonimowych Alkoholików. Większość czasu spędza w domu opieki, gdzie zachowana z lat dzieciństwa resztka mocy pozwala mu nieść ulgę umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Staje się tam znany jako „Doktor Sen”.

W tym samym czasie niewielka grupa staruszków nazywająca się Prawdziwym Węzłem dowodzonym przez Rose przemierza autostrady Ameryki swoimi samochodami turystycznymi w poszukiwaniu pożywienia. Na pierwszy rzut oka są całkowicie nieszkodliwi, w końcu to tylko emeryci odziani w poliester, którzy czasem popuszczą w gacie i niekiedy śmierdzą moczem. To jednak tylko pozory.

Dwunastoletnia Abra Stone wkrótce się przekona, że Prawdziwy Węzeł to prawie nieśmiertelne istoty, żywiące się substancją wytwarzaną przez poddane śmiertelnym torturom dzieci, obdarzone tym samym darem co Dan Torrance i właśnie Abra. Kiedy Dan poznaje Abrę Stone, jej nadzwyczajny dar budzi drzemiące w nim demony i każe mu stanąć do boju o jej duszę i przetrwanie.

"Doktor sen" to kolejna z serii książek, które czekały w wieloletniej kolejce na przeczytanie. Świetnie uzupełnia opowieść z 1977 roku, w której Jack Torrance odkrył i wykorzystał swoje zdolności. Teraaz musi znów stawić czoła złu a jednocześnie stać się nauczycielem dla dziewczyny, której zdolności są o wiele większe niż komukolwiek się wydaje.

King kontynuując "Lśnienie" wydaje się być szczęśliwy i spełniony jako pisarz. "Doktor sen" przywołuje na myśl jego najlepsze pomysły dotyczące opisów miejsca, akcji, kreowania bohaterów, zdarzeń i całego uniwersum lśnienia. Czuć moc, która pozwala Kingowi tworzyć naprawdę dobrą książkę.

Ameryka bez Kinga byłaby jakaś taka nudna, nijaka. "Doktor sen" to obraz Stanów, które posiadają mitologię gdzieś pomiędzy automatem z Colą, potężną dawką alkoholu i nieskończonymi ulicami.

Pomimo upływu lat "Doktor sen" jest i będzie świetną książką pokazującą spektrum możliwości Stephena Kinga - pisarza, którego twórczość będzie żyć wiecznie.







niedziela, 25 marca 2018

Problem wolności u Nosacza Janusza

Jurek Owsiak mówi - róbta co chcecta. Tak wielu ludzi w Polsce i nie tylko rozumie pojęcie wolności. Nikt mi tutaj nie będzie zakazywał życia po swojemu - mawia Nosacz Janusz. Albo hasła z czarno-białych piątków - "Nasze macice. Wasze kamienice" czy też "Stety - ten rząd obalą kobiety". 


Spontanicznie organizowane czarne piątki, czwartki czy wtorki wyglądają pięknie dla i w dzisiejszych mediach. Kobiety zwarte i gotowe bronić swoich praw wraz z mężczyznami - mężami, partnerami, sympatykami. Naprzeciwko białe jak Gandalf zastępy obrońców życia nienarodzonego, wolnej niedzieli i czego tam jeszcze.

Mamy protest, mamy hasła, mamy kobiety kobietom. I co dalej? Z pewnością jest wolność i swoboda protestów - tyle manifestacji co za rządów PiS jeszcze w XXI wieku nie widziano. Wydaje mi się jednak, że ta wolność często napawa lękiem. Uczestników, organizatorów, sympatyków. No bo co dalej? Zarówno jedni jak i drudzy rozeszli się do domów święcie wierząc, że mają rację. I mają - w swojej osobistej strefie wolności.


Napiszę to raz jeszcze - wolność napawa lękiem. Dzieje się tak dlatego, że większość z nas rozumie ją przez kierowanie się spontanicznymi działaniami. Udowodniono jednak naukowo, że takie spontany rzadko prowadzą do szczęścia. Spontaniczna impreza zawsze jest fajna jednak kac morderca zawsze przesłania hasło, które przyświecało nam podczas zabawy - tylko jedno piwko.

Dlatego wielu ludzi, którzy byli na piątkowych manifestacjach nie umiejąc zdefiniować pojęcia wolności przyjmuje gotowe recepty na życie wierzą jednocześnie, że one uchronią ich od cierpienia. Do końca życia będą wierzyć, że aborcja to sprawa wyboru kobiety lub też dzieci z śmiertelnymi wadami muszą się urodzić i umrzeć. Bo tak myślą wspaniałe autorytety, mądre książki czy naukowe badania.

A jak jest naprawdę?

Co to jest prawda? |Ewangelia według Piłata | Eric Emmanuel Schmitt

"Ewangelia według Piłata" to jedna z najczęściej dyskutowanych i najpiękniejszych książek Schmitta, która pozwala spojrzeć na dobrze znaną historię z nowej perspektywy.


Schmitt zanurza się w historii, którą wszyscy znamy z perspektywy ewangelistów i apokryfów. Jakie uczucia targały Jezusem i jego uczniami? Co czuła matka widząc syna na krzyżu? Czy ówczesne społeczeństwo bardziej ceniło sobie Barabasza niż proroka? To tylko niektóre z pytań znajdujących odpowiedź w książce autora "Oskara i Pani Róży".

Dwie osobne historie - Jezusa i Piłata opowiadane w pierwszej osobie pokazują wyczucie i przemyślenia autora, któremu łatwiej jest powiedzieć wiem niż wierzę. Na wierze bowiem opiera się każda religia i konia z rzędem temu, któremu wiara jest silna, mocna i niezachwiana.

Ostatnie to pojęcie jest jednym z najczęściej przywoływanych w książce. Wątpliwości ma Jezus, bo przecież nie do końca wie, czy jest prorokiem, zbawcą, synem bożym. Wątpi Piłat bo przecież nie potrzeba żadnej religii do tego, by obiektywnie ocenić, że Barabasz jest zły a Jezus dobry. 

Czy w końcu ci bohaterowie osiągają to, co współcześni nazywają zen? Czy mogą sobie w końcu spojrzeć w oczy i powiedzieć - tak, wierzę i wiara moja jest niezachwiana?  

"Ewangelia według Piłata" to opowieść nie tylko o wierze ale o uczuciach. Obdarci ze smutku, wątpliwości, złości na kartach ewangelii w tej książce mówią, co im leży na wątrobie. Boją się, lękają, ulegają pokusom i błądzą. Schmitt jak wytrwany psychoterapeuta pokazuje, z jakimi rzeczami boryka się każdy z bohaterów. Niestety, nie daje prostych rozwiązań i stawia pytania, na które czytelnicy muszą odpowiedzieć samemu. Czy jednak będą one prawdziwe? Co to w ogóle jest prawda? 

Świetna książka - szczególnie na zbliżający się Wielki Tydzień.







Jak walczyć ze zmęczeniem? Porady eksperta

Jesteś znów zmęczony? Dzieci Ciebie drażnią, żona nie rozumie a szef denerwuje? Masa obowiązków wysysa z Ciebie wszystkie siły. Wieczorem marzysz o przeczytaniu książki i ... budzisz się rano, a literatura nieknięta? Przeczytaj "Bierz siły na zamiary".


Książka wydana w ramach bibliteczki "Charaktery" głosi myśl, która nie jest dzisiaj popualrna. Każdy z nas ma prawo czuć się zmęczony - tak po prostu. Nikt nie jest Supermenem ani Wonder Woman, żeby w biegu trwać przez długie lata bez skutków ubocznych. Kolejne kawki, magnezy i napoje energetyczne połączone z Yerba Mate wkręcają nas w świat, który wymaga bycia w gotowości. Czy to prawda? "Bierz siły na zamiary" pokazuje, że to droga donikąd.


Chwała tym, którzy umieją wypoczywać. Ja nie umiem. Jak piszą autorzy książki, kiedy taki osobnik czy osobniczka jest zmęczony potrafi zrelaksować się, wyspać, posiedzieć przy lampce wina z bliską osobą, pójść na grzyby, wyskoczyć na rower czy skorzystać z paru dni urlopu.


Ale jest i zmęczenie długotrwałe, związane z wyczerpaniem naszych zasobów energetycznych, z przewlekłym życiem w stresie, z wypaleniem emocjonalnym czy zawodowym. Niestety, często nie mamy możliwości pozbyć się swoich obowiązków nawet na dzień, a świadomość zmierzenia się z następnymi wyzwaniami wpędza nas w podły nastrój.

Jak w takiej sytuacji szybko się zregenerować? Jak odnowić swoje zasoby energii, by z zapałem witać kolejny dzień i jego niespodzianki?  Czy pomoże zmiana pracy? Pewnie tak, ale jeśli nie mamy takiej możliwości to czy trzeba nadal tkwić w toksycznej relacji? A może problem leży w nas?

Autorzy "Bierz siły na zamiary" jak wiosnne słońce pokazują, że warto popracować nad relacjami z otoczeniem i ze sobą. Może warto znów odnaleźć miłość, która dodawała energii na początku małżeństwa? Czy dzieci rzeczywiście są drażniące? A może mówią nam coś, czego my dorośli nie możemy już zrozumieć? Może warto od dzieci uczyć się radości z małych rzeczy?

To tylko niektóre z pytań, na jakie znajdziecie odpowiedzi w książce "Bierz siły na zamiary".


sobota, 24 marca 2018

Joe Hill. NOS4A2

Nosferatu
Genialne połączenie klasycznych i nowoczesnych strachów i mrocznych fantazji, a wszystko doskonale pocięte i zmiksowane... Joe Hill stał się mistrzem grozy w książce "NOS4A2".



Książka ta przeleżała na mojej półce sporo czasu zanim sięgnąłem po nią. Ponad 600 stron przeczytane w parę godzin potwierdza tylko jakość pisarstwa Joe Hilla. Syn Stephena Kinga nie odcina kuponów od sławy ojca a sam pięknie tworzy osobny rozdział w historii literatury grozy.

Wracając do książki. Główna bohaterka "NOS4A2" - Victoria McQueen odkrywa niezwykły sposób na przenoszenie się w przestrzeni. Po pewnym czasie staje oko w oko z Nosferatu – upiorem porywającym dzieci. Choć doprowadza do jego ujęcia rozpoczyna koszmar, który będzie się za nią ... i jej rodziną ciągnął długo.

W całą historię wplątani zostają najbliżsi Victorii oraz tajemnicza bibliotekarka, która rozumie skomplikowany system działania NOSFERATU i działaność Krainy Gwiazdki, w której czarny charakter opowieść - Charlie Manx przetrzymuje porwane dzieci.

Joe Hill łączy w "NOS4A2" znane nam motywy z literatury dotyczącej świąt Bożego Narodzenia, amerykańskiej kultury i historii. Pokazuje nam Stany Zjednoczone, które nie są krainą mlekiem i miodem płynącą. Ze swoimi problemami, dyskryminacją i specyfiką są miejscem,  w którym wielu wpada na krwawe pomysły wyrwania się do innej rzeczywistości. Oczywiście nie patrząc na moralność czy inne koszta.

Charlie Manx - czarny charakter "NOS4A2" to połączenie Mansona, Jack'a Torrance'a ze Lśnienia i nienazwanej siły z "Smętarza dla zwierzaków". Joe Hill stworzył naprawdę groźną bestię, przy której jego "Rogi" to bajka na dobranoc.

"NOS4A2" to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika opowieści grozy.




środa, 21 marca 2018

ONICO Półmaraton Gdynia 2018

Onico Półmaraton Gdynia 2018 przeszedł do historii. Oprócz rekordowej liczby zawodników i odczuwalnej minusowej temperatury był wydarzeniem, które na długo zapamiętam ja i pewnie inni biegacze biorący udział w wyścigu. Dlaczego? 


Przede wszystkim wspaniała organizacja, która pozwoliła postać zawodnikom niedorównującym Kenijczykom i niektórym Polakom trochę czasu więcej niż pół godziny. Mieliśmy jednak czas na porządną rozgrzewkę - wszak każdy biegnie po jakąś życiówkę więc trzeba być dobrze przygotowanym.

Trudno zrozumieć - jeśli piszę o organizacji - pretensje wielu osób, które nie zdążyły odebrać pakietu przez dwa dni. Piszą na tych facebookach, że przyjechali o 20:05 a nikt na nich nie czekał bo przecież wydawali do 20:00. Łatwiej pojąć krytykę tego, że ceny pakietów od lat rosną szybciej niż ceny paliwa na stacjach Lotos a w jego ramach dostajemy coraz mniej. Dotyczy to nie tylko ONICO Pólmaratonu w Gdyni.

Dość narzekań! Dla tych, którzy biegli bo lubią lub są biegaczami gorszego sportu pozostały niesamowite walory Gdyni. Ulica Świętojańska, Władysława IV czy Janka Wiśniewskiego to klasyka polskich dróg - dosłownie i w przenośni. Tylko biegnąc Aleją Zwycięstwa rozumie człowiek gdyńską opozycję, która narzeka na brak inwestycji. Kolein i dziur nie da przykryć się namalowanym buspasem czy ścieżką rowerową. A na Janka Wiśniewskiego nie trudno nie paść lub wypaść wprost na tory SKM samochodem, o czym niedawno informowało trojmiasto.pl.

Pojawił się filmik mieszkańca (niezły śmieszek) z ul. Świętojańskiej, który poważne bieganie o poważne życiówki relacjonował jako wyprawę w poszukiwaniu otwartej Biedronki. Coś w tym jest - muszę powiedzieć, że niedziele wolne od handlu rzeczywiście są wolne - nawet na niektórych stacjach benzynowych. Nawet wtedy - gdy ta niedziela ma być dla rodziny - znajdą się tacy, którym przeszkadza bieg w centrum miasta. Że niby im drogi blokują, że plują, że śmiecą....

Teraz było ponad 7000 a w 2020 roku? Ma być ponad 20.000 biegaczy w związku z Mistrzostwami Świata w Półmaratonie. Tymczasem do zobaczenia za rok!



niedziela, 11 marca 2018

Wieki bezwsydu czyli jak kochali Grecy i Rzymianie

Adam Węgłowski w książce "Wieki bezwstydu" pokazuje, że temat seksu w czasach Antyku był ważniejszy niż religia, polityka czy codzienne sprawunki.


Podróż, w którą zabiera nas autor "Wieków bezwstydu" to opowieść o świecie, gdzie nie było tematów tabu. Bez serwisów randkowych, filmów porno i całego erobiznesu Grecy i Rzymianie z płciowością radzili sobie na swój sposób. Czytając książkę zobaczymy znane zapewne większości rzeźby greckich bogów czy obrazy prezentujące nagich mieszkańców tamtych czasów. Nie było tematów tabu a niektóre zwyczaje nie mieszczą się w XXI-wiecznej głowie!

Dziewczyny za mąż wydawano nawet w wieku 12 lat. Do tego czasu musiały pozostać "nieskalane" a każda zdrada czy seks bez zobowiązań dla kobiet kończył się społecznym wykluczeniem lub większymi konsekwencjami. Oczywiście zdarzały się tak odważne postaci jak Safona - pierwsza lesbijka jednak to wyjątki w świecie, gdzie kobiety siedziały tylko w domach.

Inaczej było z mężczyznami. Ci mogli dowoli uprawiać seks dzięki rozwiniętej prostytucji i ... pederastii. Zresztą ta ostatnia była społecznie akceptowalna i nikogo nie dziwiło posiadanie "starszego wielbiciela". Stosunki udowe i zakaz seksu analnego to niektóre z "pikantnych" szczegółów, o których pisze Adam Węgłowski.

Zarówno Grecy jak i Rzymianie w alkowie starali się dojść do doskonałości. Chodzi tu także o wygląd i higenę. Depilowanie owłosienia, maści, olejki czy inne afrodyzjaki były na porządku dziennym. Podobnie rzecz ma się z zabezpieczaniem przed niechcianą ciążą. Ilość sposobów i rytuały opisane w "Wiekach bezwstydu" robią wrażenie.

Ciekawie podchodzili również starożytni do tematu aborcji. Nie był to temat tabu i warto przeczytać jak do tego podchodzili ówcześni lekarze. Czy usuwanie ciąż było zgodne z przysięgą Hipokratesa?


Adam Węgłowski przeszukując dostępne źródła stara sie odtworzyć ulubione pozycje Greków i Rzymian. Jak lubili się kochać Juliusz Cezar a jak Neron? Czy Kaligula był w swoich działaniach perwersyjny? Jak kochali się ludzie Antyku? Zapraszam do przeczytania "Wieków bezwstydu".




Radość z kobiecości

Radość z kobiecości

"Radość z kobiecości" to książka nie tylko dla kobiet. Chcąc tworzyć związki, w których obie strony starają się rozumieć wszystkie problemy należy zejść także to sfery intymnej.


Autorki najbardziej różowej książki (pomijam opowieści o Barbie) w historii polskiego rynku wydawniczego - Brochmann Nina oraz Dahl Stokken Ellen nie odkrywają Ameryki. Piszą o problemach współczesnych kobiet - bolesnych miesiączkach, huśtawkach nastroju czy chorobach intymnych używając zupełnie innego stylu niż ten z radiowych reklam środku na upławy czy hemoroidy.

Bez ogródek tłumaczą (!) kobietom, że muszą dbać o higenę intymną i nie powinien to być dla nich temat tabu. Starają się obalać mity związane z powikłaniami, jakimi może kończyć się używanie tamponów i w końcu dbają o to, by seks był przyjemnością nie tylko dla mężczyzn. Wszystko to piszą w sposób prosty acz przemyślany i pokazujący jak wielka jest niewiedza kobiet na temat siebie.

Z czego ona wynika? Myślę, że jest to wynik nieśmiałości, wstydu i współczesnego społeczeństwa, które za wszelką cenę kreuje życie idealne. Bez chorób, zmęczenia, porażek i ... tak od nowa. W takiej rzeczywistości stawianie pytań oczywistych jest zupełnie nie na miejscu. Zostaje więc "Radość z kobiecości".

We wspomnianym temacie seksu autorki prezentują argumenty, które pozwalają tym niedobrym mężczyznom z Marsa zrozumieć, czego naprawdę potrzebują kobiety z Wenus. W większości chodzi o bliskość, nastrój a nie o kultowy problem bolącej głowy.

Nie ze wszystkimi poradami zgadzam się z autorkami (kwestia aborcji) jednak "Radość z kobiecości" to opowieść ważna i potrzebna - nie tylko w Dzień Kobiet.




wtorek, 27 lutego 2018

Słodziutki. Biografia cukru

Cukier w XXI wieku jest passe. Podobnie jak papierosy, seks bez zabezpieczeń czy telefony marki Nokia. A przecież nie tak dawno królował na stołach wielkich i małych tego świata. Cukier - biała śmierć czy białe złoto?


Dziennikarze "Gazety Wyborczej" - Dariusz Kortko i Judyta Watoła zmierzyli się ze słodkim tematem. Sięgając do historii, literatury czy sztuki spróbowali nie słodzić cukrowi i w miarę obiektywnie podejść do ciekawego tematu.

Począwszy od Kuby, poprzez wyprawy Krzysztofa Kolumba i Azteków, króla Słońce obserwujemy jak słodkość nad słodkościami przejmuje umysły i dusze ludzi. Powstają cukierki, pralinki, mięsa z cukrem i masa potraw, w których nie uświadczy człowiek innego niż słodki smak.

Biała śmierć napędza inne dziedziny życia. Z czymś słodkim kojarzy się kawa więc autorzy prezentują historię i rozwój tej gałęzi przemysłu. Człowiek oprócz tego, że jak sobie posłodzi to wesoły chodzi - musi jeszcze strzelić małą czarną by zawsze być pełen energii. Czy aby na pewno?

Tu wchodzi - najważniejsza - część książki dotycząca zdrowia. Problemy z insuliną, żołądkiem czy wiecznie zepsute przez cukier zęby sprawiają, że wymaga się od człowieka sposóbów na bóle zębów, ich usuwanie i niedopuszczanie do zakażeń. Choć w tym wypadku zdarzały się sytuacje, że smród powstały w wyniku zakażenia przylegał do człowieka na całe życie. 

Ważne, że autorzy podkreślają jak wielka ilość cukru, który jest passe w XXI wieku zawiera żywność pdoobno bez cukru. McDonalds i reszta to pikuś w porównaniu z tym, co mamy u siebie w lodówce czy Biedronce. 

Tu nie pomoże Healthy Ann czy inna Kasia Bigos - tu trzeba działać samemu. Powoli, dokladnie - nawet według zaleceń autorów. Chyba, że chcemy jak pierwszy bohater książki przyjść do lekarza mówiąc, że nagle skróciła mu się noga.

Dlaczego? 

wtorek, 6 lutego 2018

Tangram - rozwiązania (prawie) idealne

Tangram

Szukasz rozwiązań dla Tangrama? Tych 7 płytek, z których można ułożyć ponad 800 obrazków? Tutaj ich nie znajdziesz :)

Dlaczego warto jednak spróbować ułożyć jedną z ośmiuset figur używając wszystkich siedmiu czarnych klocków? 

Tangram to przede wszystkim nauka cierpliwości dla dorosłych i dla dzieci. Już widzę, jak głowisz się Czytelniku nad stworzeniem kolejnej postaci -aż tu nagle zostaje nieużyty kwadrat czy trójkąt. Dokładasz, odejmujesz, przykładasz i nadal jesteś w kropce? To życie, drogi Czytelniku zwane przez Chińczyków Tangramem. 


Grę wymyślono w Chinach. Na początku XIX wieku drukowano książeczki z wzorami zalecanymi przy Tangramie.  Wielu jednak twierdzi - pewnie słusznie - że historia tej gry jest zdecydowanie dłuższa i jak wskazują amerykańscy naukowcy palce (albo i macki) maczać w grze mogli nawet przybysze z innej planety. 

Kupując Tangram musimy pamiętać, że wszystkie wzory układamy zawsze z użyciem wszystkich siedmiu płytek. Żadna nie może pozostać niewykorzystana. Okazuje się, że wszystkie ZAWSZE można wykorzystać choć za pierwszym i ... pięćdziesiątym razem się nam nie udaje (patrz wyżej). Nawet ciekawe posunięcie, jakim jest układanie ostatniej - niepasującej płytki na górę układanki - nie jest możliwe.

Podejmujesz wyzwanie? Zapraszam do świata Tangramu.

PS. Umiesz ułożyć takiego psa? 



sobota, 20 stycznia 2018

Zęby smoka |Gra rodzinna od Trefla

Zęby smoka

Wierzycie w smoki? Jeśli nie, to nic nie szkodzi. Dzięki "Zębom smoka" nie dość, że uwierzycie w ich istnienie to jeszcze spędzicie świetny czas z rodziną ... myjąc im zęby.

Jak usunąć ósemkę?


Wiadomo przecież, że każdy smok - bez względu na to, czy pochodzi od Harrego Pottera czy jest częścią krainy Lego Ninjago musi o zęby dbać. Gdy tego nie robi - marny jego los. Czeka go próchnica bądź wizyta u kowala, który usunie zniszczoną ósemkę czy trzonowy. A to nie jest przyjemne!

Jak czyścić zęby smoka?


Twórcy "Zębów smoka" zadaniem czyszczenia zębów obdzielili dzielnych wojów, którzy po każdym posiłku czyszczą smocze paszcze narzędziami, które więcej mają wspólnego z salą tortur niż z gabinetem dentystycznym.

Zęby smoka


Zadanie nie należy do łatwych. Gdy smok przysypia - może zamknąć paszczę a to kończy się śmiercią woja. Kto więc wygrywa? Ten, który zdoła uciec za każdym razem, gdy zbliża się poobiednia drzemka.

Zawartość pudełka "Zębów smoka" to składana smocza grota, 5 plansz graczy, płytki z obrazkami smoków oraz armią wojowników. Możemy grać od 3 do 8 graczy - zarówno dzieci jak i dorośli.

8 rund i zęby zdrowe?


Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów za mycie zębów smokom. Gra trwa 8 rund. W każdej rundzie gracze wysyłają po jednym dzielnym woju do pieczary smoka. Wojowie, którym udało się umyć zęby smokowi odkładani są na uśmiechnięte pola na planszach graczy. Rycerze, który zostali pożarci przez smoka są odkładani na smutne pola na planszach graczy. Ci, którzy nie mieli żadnego szczęścia odkładani są na neutralne pola na planszach graczy.

Zęby smoka

Po zakończeniu 8 rund podliczamy punkty. Za uśmiechnięte buźki są one oczywiście dodatnie ale za smutne dostajemy punkty ujemne. Czy łatwo jest wygrać? Zdecydowanie twierdzę, że nie.

Do rozgrywki potrzebna jest strategia. Umiesz mylić przeciwników? Posiadasz twarz rasowego pokerzysty? "Zęby smoka" są dla Ciebie. W naszym wypadku najlepszą strategią wykazuje się 5-letni Wiktor, który umie wyczuć, który smok znajduje się aktualne w grocie.

To druga gra Trefla (po 5 sekund), która posiada potencjał wielu rozgrywek z rodziną, znajomymi i osobnikami z innych planet.

Pozycja obowiązkowa dla fanów "Diamentów". Zdecydowanie warto!

piątek, 19 stycznia 2018

Cardline Marvel Avengers

Cardline. Marvel

Cardline. Marvel Avengers to gra, w której musimy wykazać się wiedzą dotyczącą uniwersum Marvela. Kto jest mądrzejszy? Hulk, Bruce Banner czy Iron Man? A może ważniejsza jest siła? Zapraszam do gry.


Gra jest wersją Timeline'a czy Cardline'a, o których już pisałem. Pudełko zawiera 110 kart z imionami postaci oraz ich wizerunkami. Jest więc Spiderman, Luke Cage czy Dr Strange. Każda karta zawiera imię bądź pseudonim, wizerunek, cechy postaci oraz kolor. Ten ostatni zależy od tego, czy dany stwór jest dobry (niebieski) czy też zły (czerwony).

Cardline Marvel Avengers


Grać możemy układając w kolejności - od najmniejszej do największej - takie cechy postaci jak siłę, IQ czy walkę. Przez siłę rozumieją twórcy gry maksymalny naciski, z jaką postać może oddziaływać na otoczenie albo maksymalny ciężar, jaki jest w stanie unieść.  Możecie się domyślić, gdzie będzie Herkules a gdzie Gwen Stacy w tej kategorii.

IQ to współczynnik inteligencji postaci. Informuje o tym, jak dobrze dana postać radzi sobie z wyzwaniami intelektualnymi. Mandaryn, Wasp czy Attuma kontra Kapitan Ameryka czy Dr Octavio Octavius? Rozgrywka jest przednia.

Cardline Marvel Avengers


Ostatnią - i najmniej zrozumiałą cechą jest walka. Ma ona określać jak dana postać radzi sobie w walce. Składają się na nią kombinacje różnych mocy i umiejętności.

W edycji Cardline Marvel Avengers każdy z graczy otrzymuje 4 karty. Jeśli jesteście ekspertami - możecie używać większej ilości kart. Każdy z graczy podczas swojej rundy próbuje umieścić kartę w odpowiednie miejsce. Jeśli mu się to nie uda - dobiera koleją kartę i próbuje dalej. Wygrywa ten, który jako pierwszy zagra swoją ostatnią kartę.

Czy warto? Fani Marvela muszą tą grę posiadać. Reszta? Niekoniecznie.

piątek, 5 stycznia 2018

Cardline. Świat zwierząt bez tajemnic

Cardline - zwierzęta to gra, która pozwala polubić biologię i spojrzeć na świat zwierząt z innej perspektywy.


W grze znajdziemy karty płazów, ssaków morskich, pajęczaków, skorupiaków, mięczaków, ptaków, owadów, ryb, ssaków i gadów z całego świata. Panda obok muchy, która lata nad lwem czy koniem? W Cardline wszystko jest możliwe.

Najlepsza rozgrywka jest wtedy, gdy do gry zasiada 4 lub więcej osób. Każdemu z graczy należy rozdać 4 karty (stroną bez dat na górze). Pod żadnym pozorem gracz nie może podglądać rewersów otrzymanych kart (stron z datami). Oczywiście polecane przez twórców cztery karty do tylko początek dobrej rozgrywki. W miarę jak gracze będą mieli doświadczenie (oraz wiedzę) można powiększać liczbę rozdawanych kart.

Zaczynamy od karty początkowej, która znajduje się na środku. Na niej mamy widoczną cechę, do której będziemy rozgrywać daną rundę. Może to być na przykład średni rozmiar zwierzęta, średnia waga czy średnia długość życia. Zaczyna najmłodszy gracz, który próbuje ułożyć odpowiednio pierwszą kartę albo po lewej albo po prawej stronie karty początkowej. Przykładowo grając według wagi panda będzie zdecydowanie cięższa niż człowiek (tak - w grze mamy również kartę naszego gatunku). A co z szympansem czy gorylem?

Jeśli gracz popełni błąd odkładamy kartę do pudełka i losujemy kolejną. Wygrywa ten, który jako pierwszy pozbędzie się wszystkich kart.

Bez względu na to, czy pod uwagę bierzemy średni wiek, rozmiar czy wagę zwierzęcia zabawa jest przednia. W przeciwieństwie do Timeline'a Cardline nie ogranicza wiekowo uczestników. Przecież nawet dorosły nie wie, jaką długość ciała ma krowa (?) czy komar (?).

Doskonała cena, jaka pojawiła się przed świętami (30 zł) sprawiła, że znawcy rzucili się na nią kupując większą ilość i rozdając jako trafiony prezent nawet dla najmłodszych. Poznawanie świata przyrody dzięki Cardline nigdy wcześniej nie było tak ciekawe. Nawet z moją panią od biologii (pozdro :)).

Warto - zdecydowanie!