Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 listopada 2018

Siedmiopiętrowa góra. Thomas Merton

Siedmiopiętrowa góra. Thomas Merton

Siedmiopiętrowa góra Thomasa Mertona jest jedną z najsłynniejszych książek, jakie kiedykolwiek napisano o poszukiwaniu wiary, nadziei i pokoju. Autor w znakomity sposób pokazuje "noc ciemną" i radość z odzyskanego pokoju.


Jeśli zastanawiasz się, jak żyć i odpowiedzi nie udzielił Tobie ani premier Donald Tusk, szef KNF, który chciał 40 mln złotych oraz Leszek Czarnecki chcący więcej i więcej warto sięgnąć po "Siedmiopiętrową górę".


Jest to niepowtarzalny dokument duchowy człowieka, który odszedł od świata dopiero wówczas, gdy całkowicie się w nim zanurzył. "Miałem - pisze Merton - postawić stopę na brzegu podnóża wąskiej, siedmiopiętrowej góry czyśćca, bardziej stromej i ciężkiej do pokonania, niż mogłem sobie wyobrazić, a nie zdawałem sobie wcale sprawy z trudu wspinania się, jaki stał przede mną".

Opowieść o pokusach tego świata, zanurzaniu się w nich i powolnym wypływaniu na prawdziwy ląd pokazuje, że nawet w XX czy XXI wieku możemy szukać nowych świętych. Podobnie do brata Alberta Chmielowskiego Merton wyrzeka się wszystkich doczesnych dóbr i staje przed bramą klasztoru z nadzieją, że ktoś przyjmie jego chętne serce i ducha do wspólnoty.

Dziw bierze, że we wspomnianym klasztorze energii bracia mają więcej niż ludzie "na wolności". Unikający częstych konwersacji czy rzadko odwiedzani przez rodziny wydają się być osobami szczęśliwszymi od nas. Czy znaleźli Absolut? Czy wiedzą, co w życiu jest najważniejsze?

Lenistwo i tchórzostwo to dwaj najwięksi nieprzyjaciele życia duchowego - mawiał Thomas Merton. Widać wyraźnie, że jego droga to nie zamykanie się w sobie - co dzisiaj czyni wielu z nas - i mantra narzekania do sufitu. Ilość lektur, spotkań z przyjaciółmi czy obcymi ludźmi dały mu możliwość poznania ścieżki, którą wytrwale kroczył.

Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wygląda taka droga poznawania swojego powołania, słuchania wewnętrznego głosu i odnajdywania siebie w świecie pełnym bezsensownych bodźców - "Siedmiopiętrowa góra" jest właśnie dla niego.

Polecam.


czwartek, 8 listopada 2018

Dziewczynka z parku. Barbara Kosmowska

Dziewczynka z parku. Barbara Kosmowska

Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci? Jak my sami ją rozumiemy? Czy potrafimy sobie radzić ze śmiercią i uczyć tego nasze pociechy? "Dziewczynka z parku" Barbary Kosmowskiej prezentuje ten problem w prosty i ciekawy sposób.


Główna bohaterka opowieści - Andzia jest bardzo smutna. Choć od śmierci jej taty minęło już pół roku smutek i rozpacz nie opuszczają jej i jej mamy. Sportowy samochód, którym jeździł tata wystawiono na sprzedaż. Mama ma często zapłakane oczy i nie ma już pasjonujących rozmów, gry w chińczyka oraz pysznego sernika z brzoskwiniami - lekarstwa na wszystkie smutki.

Andzia żyje jednak tajemnicą, którą powierzył jej tata. Czy to możliwe, że on nadal nad nią czuwa? I czy tą tajemnicę zdradzi Jeremiaszowi, który staje się jej najlepszym kolegą?

"Dziewczynka z parku" to opowieść o wspomnieniach, które bolą, ale też są tym, co posiadamy najcenniejszego. Są relacje, miłość i emocje, których nie można się wstydzić. Jest możliwość rozmowy, z której wiele osób rezygnuje na rzecz wygodnego milczenia i oddalania się od siebie. Zamiast próbować działać - opadają w nicość.


Barbara Kosmowska mówi o śmierci i stracie w sposób prosty, a jednocześnie pełen szacunku dla swoich bohaterów i czytelników. Pokazuje również sposoby, dzięki którym łatwiej przeżyć jest stratę i podnieść się po niej silniejszym.

Wątek ciężkiej choroby, na którą choruje Jeremiasz jest ważnym elementem "Dziewczynki z parku". Cukrzyca - bo o tej chorobie mowa spotyka się w z nienawiścią i traktowaniem Jeremiasza jak trędowatego. Wbrew pozorom takie rzeczy dzieją się w Polsce XXI wieku i sam byłem świadkiem rozmowy matek, które zastanawiały się, czy cukrzyca roznosi się przez powietrze wydychane przez chorego (sic!). Dopiero spotkanie z matką chorej dziewczynki uświadomiło wielu prawdę o tym schorzeniu.  Brak szczepionek na odrę, ruch antyszczepionkowy czy Jerzy Zięba to przy tym pikuś.

Świetna książka - nie tylko dla dzieci.



czwartek, 2 sierpnia 2018

Jedna jedyna. Jørn Lier Horst

Seria opowieści z Williamem Wistingiem, który od lat ukazuje się nakładem wydawnictwa Smak Słowa to czytelnicza uczta kryminalna na najwyższym poziomie. Przykładem niech będzie "Jedna jedyna".


Opowieść zaczyna się niebanalnie. Mój ulubieniec - komisarz William Wisting zostaje wezwany do tajemniczego wykopu w środku lasu. Pozornie nic nieznaczący, pusty grób jest początkiem sprawy, która zajmie wszystkich mieszkańców okolicy. Mianowicie - znana piłkarka ręczna - Kajsa Berg, w drodze do centrum treningowego, nagle znika bez śladu. Zaraz po tym, wybucha pożar lasu, w którym ginie anonimowy człowiek. Obok leży martwy kot z odciętymi łapami.

William Wisting podczas prowadzenia śledztwa czuje, że wszystkie osoby zdają się coś ukrywać. Nauczyciele, właściciel sportowego klubu, sąsiad,który wynajmował Kasji mieszkanie oraz jego siostrzeniec. Wszyscy pozornie stać mogą za zniknięciem dziewczyny, która nie miała żadnego konfliktu z prawem.

Kim była Kasja? Zdolną piłkarką ręczną czy świetną manipulantką winną śmierci zakochanego po uszy chłopaka? Kolejne wydarzenia z jej życia sprawiają, że komisarz Wisting wkracza w świat młodych - gniewnych. Świat, w którym prawo nie istnieje, a życie? Życie jest mniejszą wartością niż pieniądze.

Jørn Lier Horst stworzył świetną opowieść kryminalną, w której do końca nie wiemy, czy Kasja została zamordowana a może nadal żyje? Przy okazji Horst stara się pokazać współczesne życie Norwegii tak fascynujące i ciekawe.

"Jedna jedyna" to świetny kryminał. W połączeniu z tropikalnym upałem, jaki teraz panuje w Polsce to świetne połączenie na nadchodzący weekend.







piątek, 18 maja 2018

wtorek, 24 kwietnia 2018

Piotruś Królik. Recenzja filmu

"Piotruś Królik" to film, który w nowoczesny sposób przenosi książkową opowieść o królikach na duży ekran.


Beatrix Potter nie przypuszczała chyba nigdy, że jej grzeczne króliki, które oprócz szalonych przygód mogą być zdolne do działań terrorystycznych. Tak właśnie! Piotruś wraz z siostrami i kuzynem od lat prowadzą wojnę z panem McGregorem, który pilnuje swojego ogródka - raju dla wszystkich leśnych zwierząt. W tym konflikcie poległ już ojciec i matka Piotrusia.

Podczas jednej z akcji Piotruś prawie złapany i przerobiony na pasztet ucieka ponieważ McGregor dostaje zawału. Wbrew pozorom nie zajadał się w życiu zdrowymi warzywami i owocami a nie szczędził sobie śmieciowego jedzenia i siedzącego stylu życia. Zwierzęta przejmują posiadłość jednak nie na długo. Przyjeżdża nowy wróg - młody kuzyn Thomas - prawie kierownik domu towarowego Harrolds. Miłośnik porządku i wróg zwierząt chce się pozbyć futrzastych nieprzyjaciół raz na zawsze.

"Piotruś królik" to ekranizacja nie za długa - za to śmieszna i z przesłaniem. Po długich godzinach Lego Ninjago fillm, w którym dziecko zobaczy i dowie się czegoś o uczuciach i prawach rządzących światem sprawia, że człowiek z optymizmem patrzy w przyszłość. Oprócz czarnego charakteru, który w końcu ulega przemianie mamy Beię - malarkę - idealistkę, która w świecie stara się widzieć dobro. Przy okazji jest najbardziej zagorzałą obrończynią królików właśnie.

Rodzące się uczucie pomiędzy nią a Thomasem jest piękne a jednocześnie stanowi problem dla królika Piotrusia, który nie zgadza się na zmianę status quo. Próby wzajemnego wyeliminowania gatunków choć śmieszne prowadzą w finale do poważnych problemów, które trzeba rozwiązać w dorosły sposób. Zarówno królik Piotruś jak i Thomas stają na wysokości zadania.

Sama wojenka przypomina trochę "Kevina samego w domu". Ilość zmyślnych pułapek zastawianych przez zwierzęta sprawia, że wspomniany Kevin to dziadek bez polotu. Równie piękna jest sekwencja długiej imprezy po śmierci Pana "Grzyba" McGregora, która przypomina najlepsze party rodem z amerykańskich akademików. Strzelanie z jeża, golenie lisa czy próbująca zachowywać się arystokratycznie świnia to tylko niektóre elementy tej układanki.

"Piotruś królik" to film, na który warto iść z dziećmi. No bo kto by się spodziewał, że futrzaki robią tak dobre imprezy i mówią ludzkim głosem nie tylko w wigilię?

niedziela, 10 września 2017

Millennium. Tom 5. Mężczyzna, który gonił swój cień

www.merlin.pl

Stieg Larsson chybaa nie przewidział, że jego pomysł na "Millenium" będzie skutkował kontynuacją nawet po jego śmierci. David Lagercrantz - facet, który powinien zostać misterem zdjęcia okładkowego 2017 popełnił kolejną opowieść o losach Lisabeth, Kalego i reszty ferajny ze Skandynawii. Jak wyszło?



Akcja "Mężczyzny, który gonił swój cień" rozpoczyna się w momencie, kiedy Lisbeth Salander odbywa karę w więzieniu dla kobiet Flodberga. Nie chce wchodzić w żadne konflikty jednak obserwując sytuację pewnego dnia staje w obronie prześladowanej dziewczyny z Bangladeszu i ściera się z przywódczynią więziennego gangu, która wydaje na nią wyrok śmierci.

Tymczasem Holger Palmgren - kurator naszej bohaterki informuje Lisbeth, że posiada dokumenty, które rzucają nowe światło na wydarzenia z jej dzieciństwa. Hakerka prosi o pomoc Mikaela Blomkvista - redaktora "Millenium". Śledztwo doprowadza ich do Leo Mannheimera, bogatego maklera giełdowego, który zamieszany jest w życie Lisabeth nawet bardziej niż ona sama może przypuszczać. Kolejno odkrywane tropy sprawiają, że trup zaczyna siać się gęsto a nasza wiedza na temat całej opowieści znów rozwija się w kierunku, którego się nie spodziewałem.

Lagercrantz po raz drugi (po "Co nas nie zabije") dokonuje niemożliwego - stara się wskrzesić autorską ideę opowieści, która nie może być kontynuowana przez prawdziwego autora. Zgłębiając język, zwyczaje i prawdopodobne pomysły Lagercrantz stara się naśladować Larssona w mowie i piśmie.

Trzeba przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze w porównaniu z innymi autorami zajmującymi się wskrzeszaniem poczytnych bohaterów. Wspomnę tutaj chociażby książki Lunduma, których sam autor nie zostawił tyle, ile po śmierci wydają kolejni wydawcy.

"Mężczyzna, który gonił swój cień" trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Dzięki ciekawemu pomysłowi Lisabeth zyskuje nowe - nieznane oblicze i ... najbliższą rodzinę. Nie można tego powiedzieć o Mikaelu Bomkviście, który jest przewidywalny i nudny - jak w poprzednim tomie.

Ciekawie czyta się o losach pozostałych bohaterów, którzy zostali opisani bardziej przez Lagercrantza niż Larssona. Mam tu na myśli Holgera Palmgrena czy Bulbańskiego, który znów miesza szyki mrocznym siłom w wielkim spisku odkrytym przez naszą dziewczynę z tatuażem.

Wyznawcom teorii spiskowych pomysły autora spodobają się z pewnością. Podobnie jak wątek dotyczący muzułmanów, islamu i obecnej sytuacji w Europie.

Udanej lektury, choć mam nadzieję, że kolejnej książki z serii Millenium  David Lagercrantz nie napisze. Ma wszystko, by stworzyć coś autorskiego od A do Z, czego mu życzę z całego serca.



piątek, 8 września 2017

Verde Mate - nowy smak Yerba mate?

Verde mate to nowy (?) wynalazek rodem z Brazylii. Czym różni się od klasycznego Yerba Mate? Jak smakuje i czy warto dla odmiany spróbować właśnie tego?


Pierwszą verde mate jaką zdecydowałem się zakupić była Verde Mate Energia Guarana. Składająca się z ostrokrzewu paragwajskiego, jagód goi, guarany i aromatu wydaje się propozycją dla tych, którym zwykła yerba nie daje takiego kopa.

Verde Mate Energia Guarana smak zawdzięcza przede wszystkim jagodom goi. Nie wiem, czy można je gotować - w każdym bądź razie podgrzany napar z ich udziałem smakuje dość słodko jak na klasyczną yerbę. Również guarana, która króluje na rynku produktów od razu odchudzających powoduje, że energii dzięki temu naparowi go nie zabraknie.

Co może dziwić fanów yerby to fakt dokładnie zmielonego ostrokrzewu paragwajskiego. Nie natkniemy się w półkilowym opakowaniu na jakiekolwiek pędy, większe liście czy gałązki. Dokładnie zmielona yerba jest ciekawym rozwiązaniem dla osób, które szukają czegoś nowego i niestandardowego.

Wydaje się, że Verde Mate zachowuje wszystkie właściwości klasycznej Yerby. Pakowana w spore torby na zamknięcie strunowe (ciekawe rozwiązanie) może podbić serca tych, którzy chcą poznać nowe smaki herbatki od Wojciecha Cejrowskiego.

czwartek, 3 sierpnia 2017

Blokada. Gra dla wszystkich

"Blokada" z Granny to gra logiczna z 60 poziomami do przejścia. Choć początkowo wydaje się to ciekawe i łatwe doświadczenie, to w miarę akcji zabawa robi się tak trudna jak w Robinsonie Cruzoe, o którym pisałem niedawno.


60 wysokooktanowych zadań blokowania gwarantuje godziny świetnej zabawy. Wielopoziomowa gra logiczna - różny poziom trudności zadań sprawia, że mogą ją rozwiązywać osoby w różnym wieku. Mamy określone klocki i możliwość ich rozmieszczenia. Okazuje się jednak, że to, co na początku było łatwe okazuje się jednak wymagające włożenia wysiłku. Chłopaki w wieku 7 i 5 lat bez dużych trudności doszli do 30 poziomu.

Jak będzie dalej? Okazuje się, że tetris to nie wszystko, by znaleźć odpowiedź na odpowiednie położenie kloców. Twórcy gry w ciekawy sposób ustawiają w kolejnych poziomach zarówno budynki jak i samochód, który próbuje uciec przed policją. Czy się mu to uda? Zależy tylko od gracza. Jesteśmy przecież szefem policji, który pilnuje, by zbieg został doprowadzony do więzienia. W miarę pokonywania kolejnych poziomów okazuje się, że nie jest to takie łatwe, na jakie się wydaje.

W zestawie znajduje się 1 czerwony samochód oraz 4 klocki budynków wraz z planszą i instrukcją poszczególnych ruchów. Zaczynamy od poziomów starter, by potem piąć się w poziomy junior, expert oraz mistrz. Z doświadczenia wiem, że przechodzenie poziomów na raz nie jest ciekawe. Trzeba dać sobie trochę czasu, by móc dochodzić do kolejnych niebanalnych rozwiązań w "Blokadzie". Okazuje się bowiem, że klucz do sukcesu leży w umiejętnym dobieraniu i dopasowywaniu klocków.

Gra przeznaczona jest dla graczy od 7 do 99 lat. Pomysłodawcy gry mieli rację - to zdecydowanie najlepsza gra sezonu dla wszystkich. Czy jesteśmy nad morzem, jeziorem czy w domu podczas dużej ulewy wiem jedno - "Blokada" zapewnia zabawę na długie godziny.

Więcej informacji o grze znajdziecie tutaj.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Prowadź swój pług przez kości umarłych. Recenzja książki

Emerytowana pani inżynier - Janina Duszejko jest jedną z piękniejszych postaci kryminalnych polskiej literatury. Stworzona przez Olgę Tokarczuk bohaterka jest dla mnie przykładem bohatera, który łączy w sobie Hanibala Lectera i Herkulesa Poirota.


Główna bohaterka dorabia sobie jako nauczycielka angielskiego w Kotlinie Kłodzkiej. Jako wielka miłośniczka przyrody i fanka twórczości Wiliama Blake’a nie może pogodzić się z tym, że ilość kłusowników i miłośników zabijania zwierząt cały czas rośnie. Wyznająca inne zasady Janina Duszejko pragnie działać - nie wie tylko, jak zatrzymać to okrucieństwo. Okazuje się jednak, że jest ktoś, kto robi to za nią. Zwierzęta? To tylko jeden z tropów, w które wierzy główna bohaterka. A policja? A miejscowi?

Olga Tokarczuk napisała świetną powieść, w której wątek kryminalny podoba się niesamowicie. To inna jakość kryminału, który oprócz wątku arcymistrza zbrodni łączy w sobie smutną prawdę o współczesnym świecie bez zasad i jakichkolwiek wartości.

Morderstwa ludzi podobnie jak zwierząt nie wywołują większej refleksji u bohaterów. Autorka w doskonały sposób oddaje mentalność i prawa rządzące polską prowincją. Z komendantem policji, księdzem i szemranym przedsiębiorcą na czele mierzy się kobieta, która w Blake'u widzi rozwiązanie wszelkich problemów i bolączek świata XXI wieku.



Misterne knuta intryga kończy się wyrwaniem z tajemniczego snu, w którym czytelnik dochodzi do momentu obwiniania za zbrodnię sił przekraczających ludzkie pojęcie. Zderzenie z rzeczywistością jest mocniejsze niż nalewki pite przez bohaterów.

I jeszcze ten wątek ekologiczny, który stanowi ważny element powieści. Jak działać w przyrodzie? Które działania są szkodliwe a z jakimi musimy się pogodzić, aby wszystko funkcjonowało zgodnie z zasadami ładu i porządku.

"Prowadź swój pług przez kości umarłych" to zacna propozycja na letnie wieczory i zawsze aktualny głos w dyskusji dotyczącej przyrody.

niedziela, 2 lipca 2017

Bieg Redzki nr 4

www.biegredzki.pl

4 Bieg Redzki przeszedł do historii. Przy bardzo sprzyjającej aurze kilkaset osób na sportowo uczciło 50-lecie nadania praw miejskich miastu, które znane jest z tego, że ...*


Trasa urozmaicona i wymagająca. Po ostatnich opadach deszczu spowodowanych Opener'em gdzieniegdzie kałuże plus duża ilość błota wymagała od nieznających trasy dużej uwagi i zwinności. Jeśli miałbym ocenić poziom trudności tego przełaju stawiam na łatwy z elementami wymagającymi większego zaangażowania.

Poprawiająca się organizacja podoba się tym, którzy w redzkim biegu uczestniczą od początku. Przeniesienie biura zawodów na ulicę 12 marca, na której odbywają się zawody było jedynym słusznym posunięciem. Dzięki temu pakiet można odebrać pod samą metą, a wcześniejsze jeżdżenie do MOSiR-u mijało się z celem. Minusem - dekoracja zwycięzców i losowanie nagród nie w miejscu biegu należałoby zmienić. Uważam, że takie przejażdżki nie są na rękę biegaczom i organizatorom pewnie też.

Na uwagę zasługuje piękny medal z tegorocznej jak i ubiegłych edycji. To ciekawa pamiątka i propozycja do jednego z lepszych medali wręczanych podczas biegów na Pomorzu i w Polsce.

Bieg redzki to impreza dobrze zabezpieczona i nieutrudniająca życia mieszkańcom. Sprawna komunikacja i reakcje służb cieszą gdy pomyśli się o problemach w tym zakresie bliskiej Gdyni. Myślę, że za rok widzimy się na V Biegu Redzkim 2018 gdzie zostanie wypełniony limit 500 osób.


*z czym kojarzy się Tobie Reda? Wpisz proszę w komentarzu

środa, 3 maja 2017

Wielka czwórka. Agatha Christie na wakacje


Czy istnieje możliwość, by cztery osoby rządziły światem? "Wielka czwórka" Agathy Christie to książka pokazująca ciekawą sytuację, w której z pewnością odnaleźliby się miłośnicy teorii spiskowych.


"Wielka Czwórka" jest to według Herkulesa Poirota organizacja przestępcza, na której czele stoją dość wpływowe w świecie osoby. Grupa ta ma odpowiada za wzmożony rozwój przestępstwa na całej kuli ziemskiej i nawet żaden ze światowych rządów nie jest w stanie się im przeciwstawić. Wydaje się, że jeśli ktoś nie położy temu kresu, Wielka Czwórka obejmie władzę nad całym światem, wprowadzając powszechny terror i przestępczość.

Herkules wkracza do gry


Sytuację postanawia ukrócić jeden człowiek - światowej sławy detektyw, Herkules Poirot, mając do pomocy przybyłego właśnie do kraju swojego dawnego, wiernego przyjaciela, Arthura Hastingsa, wojskowego w stanie spoczynku. Razem zaczynają zbierać informację na temat Wielkiej Czwórki. Udają się w tym celu do niejakiego pana Inglesa - biznesmena, o którym mówi się, że zna wszystkich wpływowych ludzi i jest kopalnią informacji. Ten jednak zna jedynie jedno z czterech nazwisk przestępców. Numerem Pierwszym okazuje się być bogaty Chińczyk, Li Chang Yen.

Poirot i Hastings, przeżywając wiele niebezpiecznych przygód i niejeden raz patrząc śmierci w oczy, odkrywają, że Numerem Drugim jest wpływowy biznesmen, a Numerem Trzecim kobieta światowej sławy naukowiec, specjalistka w chemii i fizyce, rywalka samej Marii Skłodowskiej-Curie, pretendująca do Nagrody Nobla.

Numer czwarty


Numer Czwarty wciąż pozostaje nieuchwytny. Poirot podejrzewa na początku, że jest to ekscentryczna rosyjska hrabina, Vera Rossakoff, będąca na usługach Wielkiej Czwórki. Okazuje się jednak, że jest to mężczyzna, były, niespełniony aktor. Jest on najbardziej niebezpieczny spośród szefów Wielkiej Czwórki i jego zadaniem jest eliminacja niewygodnych osób, co też robi ze wszystkimi, którzy próbują pomoc Poirotowi. Wkrótce nawet sam Poirot staje się jego celem.

Okazuje się, że w tej opowieści Agatha Christie musiała uśmiercić Herkulesa Poirota, aby ten mógł finalnie wygrać. Jak to robi? Przede wszystkim kreując niesamowitą acz bardzo prawdopodobną opowieść o walce z czworogłową hydrą.

Wakacyjna przygoda


"Wielka czwórka" to książka, w której zarówno miłośnicy jak i początkujący wyznawcy Agathy Christie znajdą wszystkie jej atuty. Wartka narracja przesycana pięknymi dialogami i działaniami Herkulesa Poirota zawsze przenoszą mnie w wakacyjny nastrój, który kojarzy mi się z królową kryminałów.

Nie zapominajmy o polskim motywie, który również zasługuje na uwagę.

Polecam.

niedziela, 30 kwietnia 2017

Zbrodnia na festynie. Agatha Christie

Często narzeka się, że XXI wiek to czas rzeczy, o których się filozofom nie śniło. W "Zbrodni na festynie" widać jednak wyraźnie, że kiedyś ludzie mieli również ciekawe pomysły. Jednym z nich zabawa w morderstwo.

Słynący z niekonwencjonalnych pomysłów państwo Stubbs postanawiają zadziwić wszystkich niezwykłą rozrywką przygotowaną z okazji wielkiego festynu organizowanego na terenie ich posiadłości. Atrakcją, o przygotowanie której proszą znaną autorkę powieści kryminalnych, Ariadnę Oliver, ma być zabawa w Polowanie na Mordercę. Pani Oliver spełnia kaprys Sir George'a i Lady Stubbsów, lecz gdy do rozpoczęcia festynu pozostają tylko godziny, tknięta złym przeczuciem postanawia zaprosić Herkulesa Poirota.

Jutro będzie tu wielki festyn, a jedną z atrakcji ma być Polowanie na Mordercę. Będzie oczywiście Ofiara. Tropy. I Podejrzani. Takie klasyczne typy - Wamp, Szantażysta, Młodzi Kochankowie, Posępny Lokaj i tak dalej. Po zapłaceniu pół korony za wstęp ogląda się pierwszy Trop, a potem trzeba znaleźć Ofiarę, Narzędzie Zbrodni oraz powiedzieć, kto jest Sprawcą i wskazać motyw - opisuje całą zabawę Herkulesowi Poirot pisarka.

Agatha Christie po raz kolejny przygotowała zgrabną kryminalną zagadkę, w której do końca nic nie jest jasne. Belgijski detektyw - Herkules Poirot mozolnie brnie poprzez tajemnice, jakie skrywają mieszkańcy posiadłości w celu wyjaśnienia tajemniczych zgonów. Wiedziony instynktem wie, że ktoś nie mówi prawdy. Wie, że zgon czternastoletniej dziewczynki to nie sprawa przypadkowych obcych odwiedzających tamte okolice. Może to powiązanie z pewnym bogatym właścicielem jachtu? A może morderczynią jest była właścicielka posiadłości?

Czytelnik otrzymuje prawdziwą kryminalną ucztę, która choć podobna do innych książek Agathy Christie - również wciąga tworząc niesamowitą poczucia tamtej atmosfery i umożliwia poznanie tamtych zwyczajów.

Zabawa na festynie - przednia. Zapraszam do udziału!



niedziela, 26 marca 2017

Powroty z bezdroży. Ksiądz Adam Boniecki

Jak powstają idealne kazania? Jak pracuje duchowny, który chce w tekstach Pisma Świętego znaleźć coś więcej niż sztampowe treści? Widać w "Powrotach z bezdroży" księdza Adama Bonieckiego.

Medytacje na Wielki Post są ujawnieniem tajemnicy piątkowych spotkań grupy przyjaciół, którzy rozmawiają o Piśmie Świętym. Poruszając różne wątki dają księdzu Bonieckiemu (i nie tylko) paliwo do pracy nad rozważaniami dotyczącymi współczesnego świata widzianego przez pryzmat chrześcijańskich zapisków.

Ksiądz Boniecki zadaje trudne pytania nie dając łatwych odpowiedzi. Czy we współczesnym świecie są ludzie bez grzechu? Czy łatwo jest rzucać oskarżenia samemu popełniając błędy? Jak to w końcu jest z tymi imigrantami - zaleją Europę i wyrżną innych w pień? Czy rzeczywiście doznajemy uczucia miłości i z niej korzystamy dla dobra ogółu?

Autor słusznie zauważa, że post pozwala odrzucić złe cele, przyzwyczajenia oraz zaślepienie i dumę, której u nas coraz więcej. Czego to ja nie potrafię? Sąsiad - totalne zero! Politycy - banda imbecyli bez szkoły i kultury. Ale żeby w tym geniuszu zrobić coś dobrego - niepodobna.

Podobnie rzecz ma się z przynoszeniem owoców. Ksiądz Boniecki słusznie zwraca uwagę, że Jezus nie chce od nas dobrze wybranych lokat bankowych czy ładnych drzewek przed wybudowanym domem. Tu chodzi o relacje, medytacje i modlitwę. Wiara oparta na materii i błądzeniu bez lektury pisma jest śmieszna i mała. A wielu z nas (w tym ja także) posługuje się wygodnym: "nie mam czasu" bądź "zrobię to jutro". Jak pokazuje gro przykładów - jutra może nie być a brak czasu to tylko kompletny błąd organizacji.

I na koniec coś o grzechu i przebaczeniu. To ostatnie istnieje i rozbija zło, gdy czyta się o kolejnych słowach - wybaczam wypowiadanych przez ludzi skrzywdzonych, prześladowanych i oczernianych. Grzech zaś znika w mocy konfesjonału i wielkiego miłosierdzia, którego jeszcze nikt do końca nie wyjaśnił. I pewnie nigdy tego nie zrobi.

Święta Wielkanocy to czas,w którym rokrocznie zastanawiam się, w której grupie jestem. Wątpiących, radujących się czy niewierzących w zdarzenie wymykające się ludzkiemu pojmowaniu? Ksiądz Boniecki pozwala choć na chwilę powrócić z bezdroży.


Ofiara losu. Camilla Läckberg i jej szwedzki kryminał

"Ofiara losu" to niesztampowy kryminał, w którym Camilla Läckberg pokazuje bogactwo swojego talentu i siłę autorskiej wyobraźni.

Tym razem policja w Tanumshede bada wypadek samochodowy. To, co wygląda na tragiczne zdarzenie, po kolejnym, podobnym wypadku zaczyna budzić podejrzenia. Dlaczego osoby, które nigdy nie wylewały za kołnierz nagle mają kilka promili we krwi?

Policja ma pełne ręce roboty, tym bardziej że w mieście kręcony jest telewizyjny reality show. Obecność kamer podsyca tylko konflikt między „gwiazdami” a miejscową społecznością. Pogoń za zabójcą oraz problemy osobiste wywołują u Patrika Hedströma stres i frustrację. Tym silniejsze, że staje wobec największego dotąd wyzwania detektywistycznego w swojej karierze a przy okazji musi się zmierzyć z bolesną przeszłością.

Czytelnik sięgając po kolejne kryminały autorki ma wrażenie, że poziom inteligencji albo spada mu w zastraszającym tempie i tłumaczy to starzeniem się albo też Camilla Lackberg jest rzeczywiście królową kryminału. Bez kompleksów buduje po raz kolejny świetną opowieść, w której podejrzany jest każdy bez wyjątku a finał sprawia, że na dłuższą chwilę pozostajemy zaskoczeni i nie umiemy wytłumaczyć sobie, dlaczego od razu nie zauważyliśmy krwi na rękach mordercy. Mordercy, który był tak blisko...

Skupianie się nie tylko na wątkach śledztwa ale również na historii postaci sprawia, że "Ofiara losu" jest lekturą fascynującą i nienudzącą. Autorka nie skupia się za bardzo na psychice bohaterów, co wychodzi na plus całej opowieści. Wykorzystanie wątku reality show, które na szczęście największą popularność ma już za sobą sprawia, że człowiek raz jeszcze może zastanowić się nad słusznością i poziomem wartości współczesnej telewizji w ogóle. Poziomem, który jest bliski dna.

Choć wielu fanów przyznaje, że "Ofiara losu" jest słabszą książką Lackberg ja polecam ją z czystym sumieniem. Ekonomiści piszą dobre kryminały.

#czytam z woblink

sobota, 10 grudnia 2016

Bezużyteczna.pl

Czy onaniści mają największą wyobraźnię? Dlaczego ktoś zatrudnia delfiny? I co jada na śniadanie królowa Elżbieta? Na te i inne pytania próbuje w wersji drukowanej odpowiedzieć bezużyteczna.pl.

Zajmująca się dzisiaj głównie seksem i problemami z okresem strona kiedyś przynosiła ciekawe i wart uwagi ciekawostki. Wbrew adresowi www uczniowie, którzy mieli problemy z matematyką mogli dowiedzieć się, dlaczego warto żuć gumę podczas rozwiązywania całek i pitagorasów. Idealne selfie? Tylko przed lustrem wyczyszczonym dobrą wódką. Za duży tłum w kolejce podmiejskiej? Zacznij prosić o darowizny - tłum zniknie.

Oczywiście były i porady zupełnie bezużyteczne, choć te zajmowały niewielką część strony. Osama bin Laden był fanem angielskiego klubu FC Arsenal. Jeden z amerykańskich lekomanów, by dostać morfinę rzucił się pod samochód. Niestety, nie przeżył tej próby wymuszenia leków. Lady Gaga nagrała "Just dance" w zaledwie 10 minut tworząc piosenkę, która długo nie schodziła ze światowych list przebojów.

Są też newsy o miłości. Nie tej fizycznej ale bardziej ... duchowej. Ośmiornica z trzema sercami kocha bardziej niż słoń ważący parę ton. Mężczyźni o niebieskich oczach chętnie kochaliby kobiety o równie błękitnych źrenicach. Szkoda tylko, że płeć piękna w ankietach przyznaje, że jest skłonna do romansów byleby tylko obecny partner nic o tym nie wiedział. Fakt, amerykańscy naukowcy twierdzą, że panie mają bardziej wyrahowane poczucie humoru niż ci okropni panowie.

Czy suczka Esmeralda, na której testowano silikonowe implanty jest newsem bezużytecznym? Albo uścisk dłoni, który powinien trwać 3 sekundy? Może tak - może nie. Dzisiaj jednak z bezużytecznej zrobiła się wiedza całkowicie nieprzydatna.

I tylko wspomnianej miłości żal.

Warto poczytać. Książkę.

niedziela, 20 listopada 2016

Chicago Bulls. Gdyby ściany mogły mówić

Opowieść Kenta McDilla powoduje, że oglądanie NBA w Canal Plus jest stratą czasu. Nic i nikt bowiem nie przebije gościa, który był świadkiem 6 tytułów mistrzowskich drużyny z Wietrznego Miasta.

Być blisko drużyny, być oddelegowanym tylko do jednego zespołu. Podróżować z nimi, oglądać każdy trening, mecz i znów to samo. Zwycięstwa, porażki, frustracje i napięcia stają się częścią Twojego życia. Tak mają tylko najwierniejsi fani bądź Kent McDill. Człowiek miał to szczęście być częścią mistrzowskich Byków. Tych, którzy sześciokrotnie zdobywali pierścienie. Tych, w których składzie grał sam MJ wespół z Rodmanem, Pippenem i resztą ciekawej ekipy.

Kiedyś nie było twittera, facebooka i reszty mediów społecznościowych. Małe (i większe) afery nie trafiały od razu do obiegu. Autor prezentuje nam styl i przygody drużyny, o których mało słyszało się w czasach gdy NBA pokazywała (słusznie) TVP. Poczynając od Dennisa Rodmana w kasynach i nie tylko a na Jordanie i jego obsesjach kończąc.

Książka, którą każdy fan koszykówki powinien przeczytać. Dawka dodatkowej wiedzy i powrót do czasów, gdy mistrzostwo NBA to było COŚ.



sobota, 19 listopada 2016

Dzieje jednego pocisku - Andrzej Strug

Czy można napisać opowieść o dziejach jednego pocisku? O "ciężkiej puszce z lanego żelaza"? Okazuje się, że kiedyś można było. Przed Państwem "Dzieje jednego pocisku".

Opowieść, która dzisiaj wydaje się ciut dziwna miała na celu prezentację ówczesnych środowisk, które brały udział w rewolucji - bojowników wywodzących się z chłopów, mieszczan, robotników, anarchistów i różnego sortu rzeźmieszków. Trzecioosobowy narrator zabiera nas w podróż po ówczesnej (1905-1097) Polsce, w której konflikty między frakcjami żywo przypominają dzisiejsze czasy PO-PiS, PiS-Nowoczesna etc.

Strug nie sili się na obiektywizm pokazując, kogo popiera i jaka droga dla Polski jest najważniejsza. Warto jednak zwrócić uwagę na psychologiczną warstwę powieści, której nie powstydziłaby się spółka Freu&Jung. Dodatkowo ciekawie prezentują się motywy charakterystyczne dla Młodej Polski.

Piękna klasyka. Po prostu.

#wartoprzeczytac

poniedziałek, 14 listopada 2016

Złe psy - po ciemnej stronie mocy

Patryk Vega został dzięki "Pitbullowi" także płodnym pisarzem. "Złe psy. Po ciemnej stronie mocy" to opowieść, przy której nawet "Pitbull - złe kobiety" to wizja dla dzieci do 13 lat.

Tym razem rozmawia o sytuacjach, gdy człowiek przechodzi na ciemną stronę mocy. Historie policjantów, którzy nie wytrzymali presji w pracy, przeszli na drugą stronę barykady i trafili do więzienia albo wylądowali w szpitalu psychiatrycznym. Przerzucanie zwłok z dzielnicy do dzielnicy czy imprezy ze świadkami koronnymi zakończone grupowym seksem to ledwie punkt wyjścia do opowieści o dramatach, jakie dotykają policjantów z kryminalnej.

Dlaczego niektórzy przechodzą na złą stronę? Czy komuś udało się stamtąd wrócić? Czytelnik odpowiada sobie na te pytania widząc ogrom pracy i trudność zadań, z jakimi przychodzi się mierzyć policjantom. Okazuje się, że Miami - pierwowzór bohatera to nie tylko tatuaże i piękne kobiety ale przede wszystkim mordercza praca, której przeszkadza wszystko - od braku spinaczy do bezmyślnych przełożonych.

I jeszcze dodajmy te sposoby odreagowania. Seks, alkohol i narkotyki w połączeniu ze wspomnianą biurokratyzacją policji powodują, że podziwia się osoby dbające o bezpieczeństwo i zwalczanie przestępczości.

Kiedy ktoś oferuje komuś kilkadziesiąt tysięcy za przymknięcie oka ...

Szacunek.


#czytamzwoblink

W rodzinie ojca mego

Marcin Wójcik przez długi czas walczył o to, by jak najlepiej pokazać środowisko Radia Maryja. "W rodzinie ojca mego" nie daje jednak gotowych odpowiedzi.

Okazuje się bowiem, że współczesny katolicyzm to przenikające się zachowania, które to zasługują na gloryfikację a innym razem wołają o pomstę do nieba. Jezus Chrystus jest w opowieści Wójcika Bogiem, którego wykorzystuje się do celów niekoniecznie zbawiania dusz ludzkich. Wydaje się, że bardziej od podnoszenia na duchu zależy katolickiemu głosowi na wznoszeniu kolejnych projektów obrazujących potęgę Radia Maryja.

A jest o czym pisać i co podziwiać. Ojciec Rydzyk - niezależnie od opinii i legend sprawie zagospodarował liczną grupę odrzuconych. Wie co i jak mówić, by zyskać feedback i namacalne dowody przywiązania.Ratujemy stocznię? ratujemy! Protestujemy przed KRRiT? Protestujemy! Niewielu mobilizuje w Polsce takie tłumy.

Jest radio, telewizja, gazeta. Trzeba będzie podbijać internet. Młode pokolenie kształci się w szkole założonej przez toruńską rozgłośnię. Ilość projektów powala i wywołuje zazdrość. Pomimo kryzysów, wahań euro i zwycięstwa Trumpa Radio Maryja brnie do przodu bez pardonu.


Wójcik stworzył nowy gatunek reportażu, który oprócz ujawniania prawdziwego oblicza Radia Maryja każe mocno zastanowić się nad rolą i kierunkiem, w jakim podąża Kościół Katolicki w Polsce.

Szacunek.


#czytamzwoblink


Beksińscy. Portret podwójny

Małgorzata Grzebałkowska w całej tej dyskusji na temat Beksińskich (jeszcze zanim film wszedł na ekrany) w swoim "Portrecie podwójnym" napisała to, o czym badacze, historycy i najbliższa rodzina malarza zapomnieli - o miłości.

Tomasz i Zdzisław - charaktery ścierające się i wydaje się - niedochodzące do porozumienia przez całe życie. Syn wspominał, że gdyby był ostrzej wychowywany przez ojca to miałby w życiu łatwiej. Ten odpowiadał, że sam dostał "angielskie" wychowanie i chciał dla niego dobrze. Czy aby na pewno?

Dwie niesamowite indywidualności Grzebałkowska pokazuje w książce, która - jak napisałem - jest opowieścią o miłości, poematem o relacjach. Może zabrakło czasu, sił i chęci, by naprawdę powiedzieć, co kto czuje i jest dla niego ważne. Nie chodzi tu o fascynację śmiercią czy twórcze wzloty i upadki. W życiu chodzi przecież o to, by starać się żyć - szczęśliwie, pełną gębą. Im się to nie udało i to jest najsmutniejsze.

Pozostaje samotność. Po śmierci żony i syna Beksiński mierzył się z tym problemem. Budował ścianki, schowki w mieszkaniu zarazem stając się coraz bardziej nieprzystępny. I to jest tragedia człowieka - wydawałoby się - szczęśliwego. Sława, pieniądze, uznanie...

Grzebałkowska trafia w punkt!

Warto.


#czytamzwoblink


Czytajcie także to.