Nigdy wcześniej nie byłem w Wejherowie, choć urodziłem się zaledwie sto kilometrów stąd. To miasto, jak wiele pomorskich miejscowości, niosło w sobie ciężar historii, który wyczuwało się w powietrzu, w kamiennych murach, w twarzach najstarszych mieszkańców. Przyjechałem tu w konkretnym celu – chciałem odszukać ślady pewnego człowieka, o którym krążyły opowieści tak niezwykłe, że trudno było oddzielić prawdę od legendy.