niedziela, 26 sierpnia 2018

Ręczna robota. Ryszard Ćwirlej

Ręczna robota. Ryszard Ćwirlej

Młodzież nie pamięta ale kiedyś (czytaj w PRL) to były czasy. Pracował człowiek w milicji i przychodził do pracy to musiał się napić. Jak się nie napił, to czas mijał jakoś wolno i bezproduktywnie. Dobrze wie o tym chorąży Teofil Olkiewicz - jeden z ważniejszych bohaterów stworzonych przez Ryszarda Ćwirleja. W "Ręcznej robocie" to on właśnie gra główne skrzypce przy rozwiązywaniu trudnej zagadki kryminalnej.



8 marca 1986 roku w pociągu relacji Berlin-Poznań znaleziono ciało przemytnika, skomplikowana społeczna struktura została poważnie naruszona. Brutalne morderstwo miało być dla kogoś ostrzeżeniem. Tylko dla kogo? Wspomniany Teofil łapie podejrzanego od razu. Przepraszam - ten podejrzany jest od razu winny. 

Fakt, że zatrzymany nie ma nic wspólnego z morderstwem, jest zupełnie nieistotny - najważniejsze by zyskać czas i spokojnie prowadzić dalsze dochodzenie. Obok działań milicji swoje własne śledztwo prowadzi też Gruby Rychu, szef poznańskich cinkciarzy i prywatnie przyjaciel Mirka Brodziaka, który pracuje z chorążym Teofilem. Kto pierwszy odkryje prawdę?

"Ręczna robota" Ćwirleja to barwna, a jednocześnie realistyczna historia kryminalna, w której trup ściele się gęsto a na dodatek humoru jest w tej opowieści co niemiara.

Wspomniałem już o smutnym nałogu picia w pracy, który jednak w połączeniu ze śmieszną postacią Teofila Olkiewicza tworzy mieszankę wybuchową. Co rusz czytelnik śmieje się widząc kolejne pomysły tego bohatera - nieskuteczne acz bardzo sympatyczne. W ogóle trudno z dzisiejszej perspektywy nienawidzić takiej milicji. Za Olkiewiczem każdy poszedłby w ogień.

Ćwirlej doskonale czuje się w opisywaniu ale i przeżywaniu tamtej rzeczywistości. Przemyt dóbr materialnych z Niemiec, cinkciarze współpracujący z SB i szary Kowalski, który nie ma co ze sobą w tej rzeczywistości zrobić. Wszystko jest niesamowicie piękne.

Kto chce dowiedzieć się, dlaczego tyle trupów w Poznaniu pojawiło się wtedy w Dzień Kobiet - zapraszam do lektury.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz