czwartek, 12 lipca 2018

Wybawiciel. Jo Nesbo

Podróży literackiej po Norwegii z Jo Nesbo ciąg dalszy. W "Wybawicielu" jesteśmy w Oslo, by wraz z Harrym Hole'm znaleźć mordercę ważnej persony z organizacji zwanej Armią Zbawienia.


Ścigamy więc nieuchwytnego płatnego zabójcę z byłej Jugosławii. Przeczesujemy środowiska narkomanów, dewiantów, członków Armii Zbawienia wyczekujących nowego zbawiciela, który ma ich wyzwolić od beznadziei życia - choćby przez śmierć.

Patrzymy z perspektywy na organizację, która zamiast pomagać tworzy nie do końca zdrowe relacje między członkami i patologie, którymi potem zajmuje się skuteczna norweska policja.

Jo Nesbo oprócz świetnej kryminalnej zagadki, która do końca pozostała przeze mnie nierozwiązana daje czytelnikowi możliwość obcowania z problemami kraju, który dla nas - Polaków jest krainą mlekiem i miodem płynącą.

Któż z nas nie ma w rodzinie wujka czy kuzyna, którzy za chlebem podążyli na północ Europy zarabiając w miesiąc pieniądze, których trudno szukać na ważnym stanowisku w Polsce przez rok.

Otóż Norwegia - podobnie jak inne kraje boryka się z poważnymi problemami, których nie przysłonią nawet największe pieniądze i zdolni pisarze kryminałów. Ci ostatni jednak sprawiają, że ktoś powinien w końcu zacząć organizować wycieczki śladami znanych detektywów. Od Oslo zaczynając :)

Jak zwykle w alkoholowej formie jest Harry Hole posiadający zdolnego psychoterapeutę oraz mnóstwo przemyśleń na tematy życiowe. Jednak nawet on nie przewidział, że żądza zemsty może być tak silna, iż zajmie całą książkę. Potem także głowę, bo jak nie myśleć po lekturze "Wybawiciela" o ostatecznych tematach człowieczeństwa. Skąd zło i czy każdy może stać się mordercą?

Zapraszam do lektury.



środa, 11 lipca 2018

Karaluchy. Jo Nesbo

Kontynuując literackie poszukiwania książek, które mogą dać coś więcej niż kolejne miejsce na półce zajęte zacząłem "rozgryzać" Jo Nesbo. Po "Więcej krwi" wybór padł na "Karaluchy". Jak skończyło się to spotkanie?



Akcja “Karaluchów” zaczyna się, gdy norweski policjant, Harry Hole, wyrusza do Tajlandii, gdzie w jednym z moteli znaleziono zwłoki norweskiego ambasadora. Harry wsiada do samolotu skacowany, z zapasem zastrzyków witaminy B12 i wkrótce zaczyna krążyć po zaułkach Bangkoku: wśród świątyń, palarni opium, dziecięcych prostytutek i barów gogo.

Pozornie prosta sprawa zaczyna nabierać rumieńców. Harry odkrywa, że w tej sprawie chodzi o coś więcej niż o morderstwo. Tajemnice są tak mroczne, że nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Niestety - ktoś w Norwegii nie pomyślał wysyłać Hole'a do Azji.

Harry Hole to alkoholik z problemami, którego toleruje jedynie przełożony. Toleruje, bo Harry jest zabójczo skuteczny. Pomiędzy jednym a drugim piwem rozwiązuje zagadki niegorzej niż Sherlock wypowiadając przy tym słowa lepiej niż zawodowy krasomówca.

Jo Nesbo w "Karaluchach" nie tylko prezentuje czytelnikowi świetny kryminał ale również świetnie pokazuje Tajlandię - państwo o wielu twarzach i problemach, które tak mocną łączą się z "oświeconą" Europą.

Bogu ducha winny ambasador? A może to żona chciała pozbyć się męża? Czy córka miała jakiś motyw? Albo inaczej - spisek najwyższych norweskich władz przeciwko dobremu ambasadorowi?

Chcecie poznać odpowiedzi na te pytania. Czytajcie "Karaluchy" przy zapalonym świetle.

PS. Świetny jest również audiobook, w którym Harry Hole mówi do nas głosem Borysa Szyca.