Czasy ostateczne wymagają ostatecznych lektur lub audiobooków. Kiedy wszystko opada można posiłkować się tymi ostatnimi. "Mistrz i Małgorzata" w wykonaniu Adama Ferencego to powieść, którą można na nowo odczytać dzięki wspaniałej interpretacji aktora.
Problem wolności i niewoli, który rozgrywa się w czasach pandemii - każdego dnia wraz z zagadnieniami prawdy i kłamstwa pokazują wartość mityczną powieści Bułhakowa, który taki stan przewidział już kilkadziesiąt lat temu.
Polacy to dla mnie naród - miłośnik zniewolenia i twardej ręki. Obecna sytuacja jest dla wielu wybawieniem. Dwa metry od siebie, godziny dla seniora, zakazy zakazów i wiele innych idealnie oddaje ukryte Polaków żądze. Oni chcieli być zamknięci w czterech ścianach wierząc, że politycy ich zbawią. Pandemia to dla nich zbawienie!
Dokładnie jak w "Mistrzu i Małgorzacie" znakiem zniewolenia jest podporządkowanie się programowi organizacji literatów, pobyt w szpitalu nie z własnej woli ale również osaczenie człowieka przez słabość i ułomność. Porządek oparty na absurdalnych zakazach (nie do lasu), zakłamaniu (ilość testów, ofiar) oraz obłudzie (najważniejsza jest władza i wybory pod przykrywką troski o demokrację!) to w istocie chaos.
Tylko prawda i wierność własnym przekonaniom, trwałość hierarchii wartości mają moc porządkującą i ocalającą. Oczywiście słuchając po raz kolejny "Mistrza i Małgorzaty" jestem w pełni świadomy, iż ta postawa w rzeczywistości przynosi klęskę, łzy i porażkę (patrz: Mistrz) to jednak pozwalają zachować wewnętrzną równowagę i spokój. Mistrz odchodzi w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. To chyba jest najważniejsze. Dzisiaj. I W ogóle!
A i jeszcze jedno! Nie bądźcie tchórzami jak Piłat, bo to kończy się fatalnie. Czy kryzys, czy pandemia czy inne zło. I nie wierzcie politykom! Żadnym!
Miłego słuchania!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza