Czy w samochodzie
Plymouth Fury z 1958 roku można się zakochać? Stephen King
udowodnił, że tak. Jego „Christine” pociąga każdego faceta.
Narracja
pierwszoosobowa zastosowana w przypadku tej książki zdecydowanie
podnosi jej walory czytelnicze. Młody chłopak opowiada historię
życia – kupiony wrak za pierwsze pieniądze, który z upartością
osła odnawia. Systematycznie, codziennie, w każdej wolnej chwili.
Nie liczą się już przyjaciele, narzeczona czy rodzice. Jest ona –
Christine.
Z niewiadomych (?)
przyczyn samochód ożywa niszcząc bliskich chłopca. Patrzymy –
podobnie jak w opowiadaniu „Ciężarówki” na siłę wytworów
ludzkiej kreatywności. Wytworów, które zaczynają ożywać i
rządzić ludźmi. A przecież miało być inaczej.
Motyw ten nurtuje Kinga
(i nie tylko). Przypomnieć trzeba kiczowatą scenę z ekranizacji
opowiadania „Ciężarówki”, w której to King próbuje wyciągnąć
pieniądze z bankomatu. Ten jednak – ożywiony przez siły kosmosu
... próbuje zjeść chcącego wypłacić gotówkę.
Czy kiedyś maszyny
przejmą władzę nad światem? Czy można zakochać się w „martwym”
przedmiocie wartym określoną sumę pieniędzy? Warto pomyśleć nad
tym ze Stephenem K.