Od kiedy Wojciech Chmielarz uśmiecha się szelmowsko obejmując skromnego miłośnika jego literatury (czyli mnie) na zdjęciu z biesiady literackiej postanowiłem poczytać resztę dorobku literackiego autora "Rany". Na początek "Farma lalek".
Farma lalek. Wojciech Chmielarz |
Dla komisarza Jakuba Mortki staż w Krotowicach miał być odpoczynkiem i spokojną chwilą na przemyślenie własnego życia. Zaczyna śledztwo w sprawie, która nie kończy się na ostatniej stronie.
Handel żywym towarem, zabójstwa na zlecenie, fałszywe tropy i skorumpowani policjanci - to wszystko znajdziemy w drinku o nazwie "Farma lalek" autorstwa Wojciecha Chmielarza. Autor skutecznie wykorzystał wszystkie swoje pisarskie atuty.
Przede wszystkim świetny pomysł i doskonałą znajomość topografii miejsca, w którym toczy się akcja. Sztolnie, w których znajdują się trupy. Widok na pobliskie góry. Ulice i uliczki, którymi czytelnik nigdy w Krotowicach nie będący przemierza w wyobraźni. Pomyśleć, że to miasto wzorowane na prawdziwym miejscu tak pięknie dostosowane do "Farmy lalek" dzięki fascynującemu umysłowi autora.
Wojciech Chmielarz umie zabawić się z czytelnikiem. Mordercę mamy już kilkukrotnie w rękach jednak za każdym razem okazuje się to fałszywy trop. Czytelnik myśli, że tu chodzi o jedno morderstwo i mordercę - psychopatę a sprawa jest dużo bardziej skomplikowana.
Okazuje się, że w małych miasteczkach nie do końca działa to, co modnie nazywa się układem. Czasem zdarza się typ wredny - pasujący nam do profilu najgorszego złoczyńcy. Okazuje się on koniec końców dobrym gliną. Dlatego uważam, iż czas spędzony z "Farmą lalek" to czas w 100 procentach niezmarnowany.
"Farma lalek" jest mocna - może nie tak jak "Rana" jednak daje dużo satysfakcji. Czapki z głów dla tych, którzy będą wiedzieli, kto zabił po 50 procentach przeczytanej książki. Ci, którzy błądzą nawet po przeczytaniu stanowią pewnie to magiczne 95 procent, o którym pisałem tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz