czwartek, 11 lutego 2021

Kosz pełen głów. Joe Hill. Recenzja

Czy istnieje idealne połączenie grozy i komiksu? Joe Hill wespół z wydawnictwem DC udowodnił, że to możliwe. W "Koszu pełnym głów".


Joe Hill. Kosz pełen głów

Kosz pełen głów


Opowieść, do której scenariusz napisał Joe Hill zaczyna się niewinnie. June Branch - młoda studentka czeka na chłopaka, który właśnie kończy służbę w policji pięknego, nadmorskiego kurortu. Niestety ten idylliczny obraz zniszczony zostaje przez informację, iż z transportu uciekli więźniowie. Pozornie czwórka niegroźnych mężczyzn mających problemy z prawem to nie problem ale...

Dlaczego kochany Joe Hilla?

Joe Hill - w przeciwieństwie do Stephena Kinga (ojca) - pomysły na opowieści trzyma długo w sobie. Tak Tak było w przypadku "Pudełka w kształcie serca", "Rogów". Scenarzysta tego komiksu pomysły trawi, przetwarza, zapisuje i ... tworzy coś naprawdę niesamowitego. "Kosz pełen głów" chodził za nim od 2011 roku i jest wyjątkowo dobry.

Dlaczego kochamy komiksy grozy?

Z drugiej strony nie można nie napisać o Leomacsie - rysowniku, dzięki któremu komiks zdobią świetne rysunki. Szczególnie sceny, w których June Branch próbuje ukryć się przed opryszkami (doskonałe oddanie chwil strachu i przerażenia) a także w momencie, gdy odkrywa prawdziwą moc pewnego topora Wikingów.

Potem leci pierwsza i kolejne głowy. Miłego weekendu z tak genialnym komiksem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz