czwartek, 21 września 2017

Reguła nr 1. Marta Guzowska. Recenzja



www.marginesy.pl

Zawsze chciałem być jak Indiana Jones. Ten archeolog na codzień mierzył się z zakochanymi w nim studentkami, a od czasu do czasu odkrywał Świętego Graala czy też Arkę Przymierza. Simona Brenner z "Reguły nr 1" autorstwa Marty Guzowskiej świetnie uzupełniłaby lukę u boku tego filmowego archeologa. 


W "Regule nr 1" główna bohaterka musi znaleźć ... złote runo. Tak - to złote runo, które wikipedia opisuje jako skórę (wraz z sierścią) mitycznego skrzydlatego, złotego barana Chrysomallosa - cel wyprawy Argonautów. Było ono powieszone na dębowym drzewie w gaju Aresa, gdzie pilnował go smok. Zabrał je stamtąd Jazon. Chrysomallos został zesłany przez Zeusa uciekającym dzieciom Atmasa - Helle i Fryksosowi. Fryksos złożył go w ofierze Zeusowi.

Tyle mitów i historii. Simona Brenner daje się wciągnąć w intrygę, która sprawia, że nie do końca wiemy, kto jest jej prawdziwym przeciwnikiem. Może to najlepszy przyjaciel? Albo tajemnicza asystentka, która chce być tak sławna jak nasza bohaterka? Odrzucając wszelkie racjonalne przesłanki Simona wykorzystuje swoją wiedzę, mierzy się z przeszłością i doprowadza do zakończenia, którego nie wymyśliłaby sama Agatha Christie.

Swoje zadanie wykonuje w bajecznych okolicach. Kazachskie stepy, Anatolia, Ateny to tylko niektóre z kierunków obranych przez bohaterów. Autorka świetnie oddaje klimat każdego z miast w "Regule" opisanych - ze stolicą Grecji na czele. Mimo, że Marta Guzowska obecnie mieszka we Wiedniu rzekłbym, że jest urodzona właśnie w tym mieście greckich mitów.

Bohaterowie to mieszanka, którą autorka "Reguły nr 1" spotkała zapewne na przestrzeni lat - będąc sama przedstawcielką tego zawodu. Są ludzie z powołania, którzy pasjonują się kolejnymi odkryciami. Niestety, nie brak i szumowin gotowych sprzedać każdy zabytek.

Wydaje mi się, że w tej atmosferze dobrej zabawy, jaką jest lektura "Reguły nr 1" autorka rozpoczyna dyskusję na temat poszanowania i prezentacji wykopanych przez archeologów skarbów. Czy rzeczwiście muzea pokazują nam wszystko? Co kryją opisywane przez autorkę zaplecza? Czy wszystkie opisane w książce rzeczy to literacka fikcja? Nabieram wątpliwości...

Powieść łącząca w sobie elementy kryminału, lekcji historii, literatury i kultury.

Simona i Jones? Czemu nie?

środa, 20 września 2017

Cuda różańcowe. Aleksandra Polewska

Promocja na www.rafael.pl

"Cuda różańcowe" to książka, która prezentuje miejsca i wydarzenia mające głębokie powiązanie z tym, co chrześcijanie określają siłą różańca. Aleksandra Polewska w intrygujący sposób prezentuje każdemu rzeczy związane z tą modlitwą, które trudno wytłumaczyć siłami nauki, techniki i ludzkiego mózgu.

Bitwa Warszawska a różaniec


Weźmy na ten przykład znaną wszystkim Bitwę Warszawską. Według wielu ekspertów zatrzymanie bolszewickiego marszu przez Polaków zablokowało najechanie reszty Europy przez krwawy komunizm. Pisze autorka, że właśnie przed bitwą modlili się dosłownie wszyscy i wszędzie. Krucjaty różańcowe były na porządku dziennym - byleby tylko zatrzymać wroga. Siły polskie - złożone z niedoświadczonej młodzieży skazane były na pożarcie. Aż tu w decydującym momencie dzieje się coś, czego do dzisiaj nie można wytłumaczyć. Nad skromnymi oddziałami broniącymi Warszawy żołnierze z Rosji widzą "Niebieską Panią", która sprawia, że wielu porzuca broń i, ryzykując życie, dezerteruje bądź kryje się w "psich budach". Siła różańca?

Austria wyzwolona


"Gdyby nie modlitwa, gdyby nie mnóstwo składanych w Austrii do modlitwy rąk, nie osiągnęlibyśmy tego. To Matka Boża pomogła nam w uzyskaniu traktatu pokojowego" - powiedział kanclerz tego kraju Julius Raab o podpisanym w 1955 r. dokumencie gwarantującym państwu austriackiemu niezawisłość oraz wycofanie z jego terytorium obcych - w tym sowieckich - wojsk. Dzięki zainicjowanej po II wojnie światowej przez franciszkanina o. Petrusa Pavlicka Pokutnej Krucjacie Różańcowej Austria uzyskała niepodległość. Rzeczony franciszkanin zaś nawrócił się właśnie dzięki modlitwie różańcowej.

Fatima - kolebka różańca XX wieku


Idźmy dalej. W Fatimie Matka Boska nieustannie prosiła pastuszków, aby codziennie odmawiali różaniec, ofiarowując go w intencji pokoju na świecie. Słynny cud słońca oraz inne związane z nim zjawiska powodują, że ludzie uczestniczący w tym wydarzeniu nawracają się a ich podstawową modlitwą jest właśnie różaniec.

Medytacja chrześcijańska


Aleksandra Polewska w "Cudach różańcowych" oprócz tych przejmujących historii prezentuje nam źródła oraz ideę powstania modlitwy, która do dzisiaj jest najpopularniejszą (obok Koronki Do Miłosierdzia Bożego) modlitwą chrześcijan.

Uderza duża siła przekładania tych niepozornych koralików oraz spokój, jaki uzyskuje człowiek różaniec odmawiający. Ciekawą rzeczą jest to, że wielu ludzi idzie w kierunku medytacji wschodu nie widząc nowej i interesującej jakości w odmawianiu różańca. Aleksandra Polewska pokazuje ten potencjał, w który staram się wierzyć.

Niewątpliwym atutem tego wydawnictwa jest spora liczba unikalnych zdjęć oraz historii, które mało kto zna. Poruszająca opowieść warta przeczytania przed październikiem - miesiącem różańcowym.

Zobacz inne książki od Aleksandra Polewska

poniedziałek, 18 września 2017

II Maraton Północny 2017

II Maraton Północy www.wladyslawowo.pl

II Maraton Północy okazał się bardzo ciekawą propozycją dla wszystkich, którzy lubią trasy urozmaicone i zwodnicze.


O godzinie 7:30 z mety zlokalizowanej w Rozewiu wyruszyły autokary wiozące zawodników na linię startu. O 09:00 z samego początku Polski (Helu) ruszyła ponad 100 biegaczy chcących zmierzyć się z mało promowaną (a szkoda!) trasą biegową.

Wykorzystując ścieżkę rowerową Władysławowo - Hel organizatorzy uzyskali zdecydowanie ciekawą trasę, która łączy w sobie odcinki terenowe i te po kostce brukowej.

Dla tych, którzy mieli okazję startować w zeszłym roku zaskoczeniem nie był początkowy, wymagający odcinek od Helu do Juraty, na który wiele osób zużyło dużo energii. Ta przydatna była jednak w końcówce, kiedy to trzeba było wspiąć się w okolice Chłapowa i Rozewia.

Pogoda dopisała podobnie jak organizacja. Wbrew temu, co mówi przed startem organizator biegu, ilość wolontariuszy oraz punktów odżywczych była wystarczająca dla startujących. Zresztą większość stanowili mieszkańcy okolic (Władysławowo), którzy pomimo startu na "swoim" musieli włożyć dużo serca i wysiłku, by uzyskać czas w okolicach 4 godzin. Zaprzeczyli też ostatnim doniesieniom z "Gazety Wyborczej", która w ciekawym reportażu stara się udowodnić, że Władysławowo to miasto żyjące dwa miesiące. Maraton Północy to jedna z imprez, która podważa tezę tego artykułu.

Chciałbym, żeby za rok odbył się III Maraton Północy z większą ilością zawodników z zewnątrz. Półwysep Helski oglądany z perspektywy biegacza to jest to, czego nie dostanie się podczas innych maratonów.

niedziela, 17 września 2017

Celibat. Opowieści i miłości i pożądaniu | Marcin Wójcik | Recenzja

Celibat - tak czy nie? Jakie argumenty przemawiają za tym, by ksiądz katolicki nie miał żony? Co sprawia, że niektórzy są gorącymi orędownikami posiadania przez księdza kobiety? Próbuje ustalić Marcin Wójcik w książce "Celibat".

wtorek, 12 września 2017

"TO" czyli Stephen King na wielkim ekranie

Ekranizacje Stephena Kinga od lat elektryzują zarówno fanów pisarza jak i wszystkich, którzy chcą obejrzeć historie z prawdziwym dreszczykiem. "To" wkroczyło na ekrany kin robiąc wiele pozytywnego szumu.


Stephen King nad tą powieścią wydaną w 1986 roku pracował przez 4 lata. Podobnie do niej w najnowszym filmie dzieciaki z małego miasteczka Derry muszą stawić czoła złu ukrywającemu się pod postacią "śmiesznego" klauna zwanego Pennywise.

Okazuje się bowiem, że To porywa dzieci równo co 27 lat i sieje postrach wśród najmłodszych mieszkańców. Dorośli - jakby zamknięci w swoim świecie bez marzeń i ideałów - zdają się nie dostrzegać tego zagrożenia i nie widzieć rezultatów działania złego.

Film Andresa Muschietti'ego zawiera wszystkie elementy dobrego horroru. Rewelacyjnie grany Pennywise (Bill Skarsgard) pasuje jak ulał do opisanego przez Kinga bohatera. To zło w czystej postaci, które nie zabija tylko samemu - potrafi wpłynąć na innych, by jak w "Sklepiku z marzeniami" dochodziło w Derry do samozagłady i niewyjaśnionej rzezi - mam tu na myśli morderstwo policjanta.

Grupa frajerów musi stawić czoła przeciwnikowi wyciągającemu na światło dzienne największe strachy. Nieważne, czy jest to tajemnicza pani z obrazu, człowiek bez głowy czy trędowaty - młodzi bohaterowie mierzą się z problemami, w których powinni mieć wsparcie dorosłych. A tu okazuje się, że go nie tylko nie ma ale jeszcze piekło i strachy czekają na dzieci w domach. Agresja, złość, smutki czy fobie mają ich ograniczać i zamykać na świat i ludzi. Na całe szczęście jest nadzieja w młodym pokoleniu.

Trudno nie podziwiać gry aktorskiej młodzieży - przede wszystkim Finna Wolfharda
znanego z serialu "Stranger things" oraz pozostałych bohaterów. Świetnie pokazują to, o czym pisałem wcześniej - bunt wobec skostniałego świata dorosłych i realizację wspólnych celów tworząc bliską sobie grupę przyjaciół.

Oprócz tych uniwersalnych wartości, które podziwiam w tej ekranizacji uważam ją za kawał dobrej zabawy. Początkowa scena z Georgiem i jego zniknięciem jest tylko preludium przed dalszą - krwawą akcją i mroczną zagadką, którą rozwiązujemy razem z bohaterami.

Stephen King wpadł na pomysł opowieści idąc przez drewniany most (jest w filmie) słysząc odgłosy swoich kroków i łącząc to wszystko z bajką o trzech świnkach. Widać wyraźnie, że jego wyobraźnia nie zna granic podobnie jak łamanie pewnych konwencji i praw.

Pięknie pokazane jest w filmie Derry - miasto, w którym trup sieje się gęsto. W 1741 mieszkańcy miasteczka znikli w niewyjaśnionych okolicznościach. W 1851 roku mąż wytruł całą swoją rodzinę. Zaś na początku XX wieku wielki wybuch w fabryce zabił kilkadziesiąt osób - głównie dzieci. To tylko niektóre z dat, o których opowie jeden z bohaterów filmu, a ważnych dla rozumienia innych utworów Kinga i jego uniwersum.

W 1999 roku Stephen King opublikował listę 10 najlepszych - jego zdaniem - ekranizacji. Podobają mu się bowiem te, które są zarazem zajmujące i wzruszające, z dobrze poprowadzoną akcją i dużym ładunkiem emocjonalnym. Na którym miejscu znalazłby się film Andresa Muschietti'ego . Jak obstawiam podium -  a Wy?

poniedziałek, 11 września 2017

Droga wodza. Jak orzeł w kurniku | Tomasz Nowak OP | Recenzja

Tomasz Nowak OP to marzenie każdego chrześcijanina. Kaznodzieja z krwi i kości umiejący przelać swoje mądre rozważania na papier nie trafia się często. Trzeba więc sięgnąć po jego "Drogę wodza. Jak orzeł w kurniku" jak najszybciej.


Dlaczego stoisz w miejscu?


Autor stara się odpowiedzieć na pytanie, jakie zadaje sobie mnóstwo ludzi - dlaczego stoję w miejscu i czemu boję się zrobić krok naprzód? Pytanie aktualne i popularne a odpowiedź na nie zyskuje od razu rzesze fanów i naśladowców.

Chcę się rozwijać ale jak?


Odpowiedzi mogą być różne - postawienie siebie w centrum i walka z otaczającym nas światem. Słabe to i na dłuższą metę niewystarczające. Inni uwielbiają się katować obrazami z cyklu - inni mają lepiej. To też droga donikąd? Jak więc żyć panie premierze, jak żyć?

Życie mądre i skuteczne


Na pełnej petardzie? Tomasz Nowak OP wydaje się preferować życie mądre i skuteczne w działaniu. Postawa przestraszonego kurczaka nie jest mu obca - większość z ludzi musi przebić się przez mur uprzedzeń, nawyków i nietolerancji nabytych przez wychowanie, przebywanie w danym środowisku czy przyjętych jako broń przeciwko wszystkiemu, co obce i nieznane. Dobrych rzeczy należy szukać w sobie, bo do jasnej ciasnej anielki - one tam są. Trzeba wiedzieć, jak je znaleźć i Tomasz Nowak częściowo tego uczy.

Ksiądz też człowiek - może się wiele nauczyć


Autor nie jest psychologiem, jednak jego życiowe doświadczenie (ksiądz też takowe posiada) sprawiają, że kolejne tematy poruszane w "Drodze wodza" to ciekawe rekolekcje ku lepszemu. Oczywiście nic nie stanie się od razu, a pojedyncza lektura nie sprawi, że wokół nas będą latać same orły to nadal uważam, że książka Nowaka wielką pozycją jest.

Zapraszam do lektury i powracania do tematów, które autor poruszył - do przemyśleń i dyskusji w większym gronie. 

Do zobaczenia po wyjściu z kurnika. A Ty jeszcze w nim siedzisz?

niedziela, 10 września 2017

Millennium. Tom 5. Mężczyzna, który gonił swój cień

www.merlin.pl

Stieg Larsson chybaa nie przewidział, że jego pomysł na "Millenium" będzie skutkował kontynuacją nawet po jego śmierci. David Lagercrantz - facet, który powinien zostać misterem zdjęcia okładkowego 2017 popełnił kolejną opowieść o losach Lisabeth, Kalego i reszty ferajny ze Skandynawii. Jak wyszło?



Akcja "Mężczyzny, który gonił swój cień" rozpoczyna się w momencie, kiedy Lisbeth Salander odbywa karę w więzieniu dla kobiet Flodberga. Nie chce wchodzić w żadne konflikty jednak obserwując sytuację pewnego dnia staje w obronie prześladowanej dziewczyny z Bangladeszu i ściera się z przywódczynią więziennego gangu, która wydaje na nią wyrok śmierci.

Tymczasem Holger Palmgren - kurator naszej bohaterki informuje Lisbeth, że posiada dokumenty, które rzucają nowe światło na wydarzenia z jej dzieciństwa. Hakerka prosi o pomoc Mikaela Blomkvista - redaktora "Millenium". Śledztwo doprowadza ich do Leo Mannheimera, bogatego maklera giełdowego, który zamieszany jest w życie Lisabeth nawet bardziej niż ona sama może przypuszczać. Kolejno odkrywane tropy sprawiają, że trup zaczyna siać się gęsto a nasza wiedza na temat całej opowieści znów rozwija się w kierunku, którego się nie spodziewałem.

Lagercrantz po raz drugi (po "Co nas nie zabije") dokonuje niemożliwego - stara się wskrzesić autorską ideę opowieści, która nie może być kontynuowana przez prawdziwego autora. Zgłębiając język, zwyczaje i prawdopodobne pomysły Lagercrantz stara się naśladować Larssona w mowie i piśmie.

Trzeba przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze w porównaniu z innymi autorami zajmującymi się wskrzeszaniem poczytnych bohaterów. Wspomnę tutaj chociażby książki Lunduma, których sam autor nie zostawił tyle, ile po śmierci wydają kolejni wydawcy.

"Mężczyzna, który gonił swój cień" trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Dzięki ciekawemu pomysłowi Lisabeth zyskuje nowe - nieznane oblicze i ... najbliższą rodzinę. Nie można tego powiedzieć o Mikaelu Bomkviście, który jest przewidywalny i nudny - jak w poprzednim tomie.

Ciekawie czyta się o losach pozostałych bohaterów, którzy zostali opisani bardziej przez Lagercrantza niż Larssona. Mam tu na myśli Holgera Palmgrena czy Bulbańskiego, który znów miesza szyki mrocznym siłom w wielkim spisku odkrytym przez naszą dziewczynę z tatuażem.

Wyznawcom teorii spiskowych pomysły autora spodobają się z pewnością. Podobnie jak wątek dotyczący muzułmanów, islamu i obecnej sytuacji w Europie.

Udanej lektury, choć mam nadzieję, że kolejnej książki z serii Millenium  David Lagercrantz nie napisze. Ma wszystko, by stworzyć coś autorskiego od A do Z, czego mu życzę z całego serca.