środa, 9 maja 2018

Aleksandra Bośkowska. Księżyc z Peweksu

Młodzi nie znają Pewexów, gumy Turbo czy marynarzy z Gdyni wyglądem przypominających logo Baltony. Aleksandra Bośkowska zgłębiła PRL z innej - nieznanej dotąd strony. W książce "Księżyc z Peweksu" jak Sherlock Holmes rozpracowuje mlekiem i miodem płynący świat tamtych lat.


Zaczyna się nasza podróż od Gdyni - miasta z morza, w którym w czasach Polskiej Republiki Ludowej było więcej prywatnych firm niż państwowych. Marynarze prowadzili walkę ze złym systemem próbując sprzedawać towary z serii luksusowych - od zegarków na majtkach rozmiar uniwersalny kończąc. Dorabiając się majątków mieszkają na Zegarkowie tworząc piękną historię naszego Trójmiasta.

Luksus był nie tylko sprawą materialną. Szlacheckie pochodzenie i znani przodkowie również stanowili majątek, jaki wielu chciało mieć. Bogate drzewo genealogiczne to wiele kontaktów, możliwości ale i obowiązki. Bohaterowie tej części opowieści znani są dzisiaj szerokiej publiczności- taka o nich opowieść pozwala inaczej spojrzeć na te pokręcone losy. Luksusowe były polowania, wypady do Zakopanego czy wizyty w kawierence Sułtan w Warszawie.

Luksusowa była Warszawa, Śląsk, Zakopane. Młodzi z Saskiej Kępy, górnicy - przodownicy pracy bili na głowę nawet budowę hotelu Continental w stolicy. Luksus pozwalał inaczej spojrzeć na życie w świecie, w którym niełatwo żyć. Bo tacy górnicy na przykład mieli gieweksy, w których można było kupić lodówkę czy pralkę podczas gdy Kowalski w Wejherowie o tych rzeczach nawet nie marzył. Dla niego były one niedostępne.

Aleksandra Bośkowska rozmawia z uczestnikami tamtych wydarzeń badając tamto bogactwo. Rozmawia m.in. z Jerzym Zającem - obecnym dyrektorem Urzędu Miasta w Gdyni, który pamięta tamtą Gdynię. Dyrektorzy, kapitanowie, politycy opowiadają z sentymentem o sprawach, które dla młodych wydają się abstrakcyjne - dla starszych zaś sentymentalne.

"Księżyc z Peweksu" to także książka o historii. O połączeniach ludzi z opozycji i władzy, o bliskości w świecie, w którym nie było jeszcze smartfonów.

Piękna sprawa. Peweksie wróć!





piątek, 4 maja 2018

Nora |Katarzyna Puzyńska | Recenzja

"Nora" Katarzyny Pużyńskiej to świetnie napisany kryminał, który stanowi ciekawą kontynuację przygód bohaterów znanych z poprzednich części cyklu.

Co się stało z Bereniką?

Tym razem wraz z zawieszoną w obowiązkach komisarz Kopp, Danielem Podgórskim, Emilią Strzałkowską i Weroniką Nowakowską próbujemy rozwikłać tajemnicze zniknięcie Bereniki. Nastolatka znana z miłości do gigantów i nienawiści do matki nagle przestaje się odzywać.


Jednak tym razem wszystko wydaje się być nie tak, jak zazwyczaj. Tymczasem w odległym o kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka - Valentine Blue - znana z "Czarnych narcyzów". Na kilka godzin przed śmiercią wysyła enigmatyczną wiadomość z prośbą o pomoc do Weroniki - etatowej psycholog z opowieści Pużyńskiej.

Powstają pytania - kto zabił? Ale! Dlaczego Berenika zniknęła w momencie, gdy Valentine Blue ginie w zamkniętym oddziale? Ale! Jak to w ogóle możliwe? Ale! Czemu znów na horyzoncie pojawiają się "Nowe Horyzonty"? Akcja nabiera tempa, za którym czasem trudno nadążyć.

Opowieści chwytające za serce i duszę!


Ale! "Nora" Katarzyny Pużyńskiej to opowieść, która chwyta za serce i tę część duszy, która żądna jest powieści kryminalnych na najwyższym poziomie. Ilość zagadek kryminalnych, które znajdzie w "Norze" czytelnik jest wprost proporcjonalna do ich jakości. Jak w opowieściach Agathy Christie wszyscy są podejrzani. U Pużyńskiej wszyscy są podejrzani tak samo mocno - nawet niektóre osoby pracujące w policji.

Wszystko, co dobre u Puzyńskiej


Eksperymenty medyczne, psychologiczne podchody, orientacje seksualne - to niektóre z elementów układanki Pużyńskiej zwanej "Norą". Dodam do tego jeszcze masę tatuaży na ciele komisarz Kopp i problem z księdzem proboszczem jednej z okolicznych parafii. Ten wątek tatuaży łączy się z autorką wyśmienicie - życzę jej, by na starość jej malunki nie wyblakły.

Kogo wybrał Daniel Podgórski?


Ale! (jak mawia wspomniana komisarz) jeśli drogie panie szukają odpowiedzi na pytanie kogo wybierze Daniel Podgórski - Emilę czy Weronikę zmartwię. Tego nie dowiemy się chyba nigdy. Chyba, że ja nie czuję tych wątków damsko-męskich.

"Nora" to dobrze zainwestowane 50 złotych. W autorkę, która zgodnie z wykształceniem uzupełnia nasze psyche o to, co tygryski lubią najbardziej!



wtorek, 1 maja 2018

Tomek Michniewicz. Świat równoległy

Tomek Michniewicz jest podróżnikiem, który stara się nie jeździć utartymi szlakami. Zbacza na prowincję, w której zawsze jest atrakcją "wysoką i białą". Dzięki temu jednak może czytelnikom pokazać trochę więcej. Tak jest właśnie w 'Świecie równoległym".


Opowieść Michniewicza nie skupia się na jednym kraju, jednym kontynencie. Możemy przeczytać o więzieniach w Stanach Zjednoczonych, polskiej, elitarnej jednostce żandarmerii czy też przestępczości w Johanseburgu.

Poszukiwania, ryzyko, siły specjalne, przemoc, gangi, przestępczość czy rezerwat to kluczowe słowa opisujące podróże Tomka Michniewicza w "Świecie równoległym".

Jako czytelnik podziwiam ludzi, którzy codziennie mierzą się ze strachem mieszkając w zamkniętych osiedlach w RPA. A nuż ktoś znów spróbuje ich okraść, zabić, spalić? Przeraża ilość gangów w USA - kraju, który stawiany jest za wzór wszelkich cnot i pokoju. Podziwiam ryzykujących w Słowieni miłośników sportu ekstremalnego. Zastanawiam się nad problemem niedoceniania ludzi, którzy dla ojczyzny tracą zdrowie i nikt o nich nie pamięta.

Nie byłoby "Świata równoległego", gdyby nie wielka ciekawość Tomka Michniewicza i jego talent kronikarski. Doskonały skryba spisujący swoje przygody i wybierający najlepsze zdjęcia z podróży to coś, co idealnie pasuje na majówkę.

Pomimo, że o tym wszystkim napisano już i nagrano wiele materiału nadal ktoś odkrywa coś nowego. Tomek Michniewicz udowadnia, że w wielu wypadkach się nam wydaje. Wydaje się, że znamy, wiemy, kojarzymy. Tajlandię, USA czy Pakistan - prawda jest jednak inna.

Zapraszam do lektury "Świata równoległego".




poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Mężczyźni bez kobiet. Niezależny organ

Miłość jako siła budująca a może niszcząca? "Niezależny organ" Murakamiego stawia ważne pytania w męskim rozumieniu miłości.


Doktor Tokai - główny bohater opowiadania jest człowiekiem spełnionym. Doktor nauk medycznych po pięćdziesiątce, posiadający własną klinikę nie musi bać się o jutro. Ma pieniądze, poważanie i sławę. Grywa w squasha, golfa, pływa i jeździ na rowerze. Nie ma żony a wiele przygodnych znajomości? Czego chcieć więcej?

Okazuje się, że nawet taki człowiek może się kiedyś zakochać. Co gorsza - zakochać w osobie, która nie odwzajemni jego uczucia. Doktor Tokai przestaje jeść i pić. Miłość niszczy go całkowicie i sprawia, że bohater "Niezależnego organu" umiera.

Umiera w samotności i poczuciu straty i niespełnionej miłości. Mamy okazję czytać wspomnienia jego asystenta, który smuci się, że tak wielki i wspaniały człowiek przeżywał  coś takiego. Kobieta go oszukała? Oczywiście!

To wszystko wina "Niezależnego organu", który pozwala kobietom kłamać. W sprawach małych ma to małe znaczenie - w dużych zaś - ogromne. Ofiarami tego organu są przede wszystkim mężczyźni.

Doktor Tokai stracił życie. A Ty - wierzysz w istnienie tego organu?

Jeśli tak - przeczytaj inne opowiadania z "Mężczyzn bez kobiet".




Mężczyźni bez kobiet. Yesterday

"Yesterday" to kolejne opowiadanie z książki "Mężczyźni bez kobiet" Murakamiego. Dlaczego warto każdą z tych opowieści traktować z osobna?


"Yesterday" pokazuje niezdecydowanie i słabość pokolenia, które nie przeżyło żadnej wojny i nie umie odnaleźć się w realiach współczesnego świata. Kitaru - główny bohater opowieści jako jedyny przetłumaczył na japoński tytułową piosenkę Beatlesów. Oprócz tego doskonale opanował gwarę z kantonu, w którym się nie urodził.

Miał dziewczynę ale nie był do końca zdecydowany, czy to właśnie ta jedyna. Pracując jako kelner nie robił większej kariery, co tyczyło się również prób dostania się na studia. Relacje z narratorem opowieści, który zostaje poproszony o ... spróbowanie jego dziewczyny kończą się ucieczką Kitaru na inny kontynent.

Murakami świetnie pisze o relacjach, w których obojętność razi i wkurza czytelnika. Seks nie jest czymś wspaniałym a wręcz przeciwnie - stanowi tylko problem i jest słabym dodatkiem do związku. Miłość nie jest ubierana w słowa wielkie a wręcz przeciwnie - najlepiej gdyby w ogóle się nie pojawiała. A jednak jest to temat ważny i potrzebny.

Mężczyźni mogą sobie poradzić bez kobiet? Kitaru w związku nie czuł się pewnie i nie czuł spełnienia. Oszukiwał siebie, dziewczynę i narratora, który był chyba jedynym jego przyjacielem.

Kitaru żyje dzisiaj gdzieś w Denver albo innym, wielkim mieście. Zamiast iść za swoją pasją jaką było gotowanie poszedł w emocje i nagły wyjazd z kraju. Jak pisze na końcu narrator - mam nadzieję, że chociaż jest zdrów i cały.

Bez kobiet.




wtorek, 24 kwietnia 2018

Piotruś Królik. Recenzja filmu

"Piotruś Królik" to film, który w nowoczesny sposób przenosi książkową opowieść o królikach na duży ekran.


Beatrix Potter nie przypuszczała chyba nigdy, że jej grzeczne króliki, które oprócz szalonych przygód mogą być zdolne do działań terrorystycznych. Tak właśnie! Piotruś wraz z siostrami i kuzynem od lat prowadzą wojnę z panem McGregorem, który pilnuje swojego ogródka - raju dla wszystkich leśnych zwierząt. W tym konflikcie poległ już ojciec i matka Piotrusia.

Podczas jednej z akcji Piotruś prawie złapany i przerobiony na pasztet ucieka ponieważ McGregor dostaje zawału. Wbrew pozorom nie zajadał się w życiu zdrowymi warzywami i owocami a nie szczędził sobie śmieciowego jedzenia i siedzącego stylu życia. Zwierzęta przejmują posiadłość jednak nie na długo. Przyjeżdża nowy wróg - młody kuzyn Thomas - prawie kierownik domu towarowego Harrolds. Miłośnik porządku i wróg zwierząt chce się pozbyć futrzastych nieprzyjaciół raz na zawsze.

"Piotruś królik" to ekranizacja nie za długa - za to śmieszna i z przesłaniem. Po długich godzinach Lego Ninjago fillm, w którym dziecko zobaczy i dowie się czegoś o uczuciach i prawach rządzących światem sprawia, że człowiek z optymizmem patrzy w przyszłość. Oprócz czarnego charakteru, który w końcu ulega przemianie mamy Beię - malarkę - idealistkę, która w świecie stara się widzieć dobro. Przy okazji jest najbardziej zagorzałą obrończynią królików właśnie.

Rodzące się uczucie pomiędzy nią a Thomasem jest piękne a jednocześnie stanowi problem dla królika Piotrusia, który nie zgadza się na zmianę status quo. Próby wzajemnego wyeliminowania gatunków choć śmieszne prowadzą w finale do poważnych problemów, które trzeba rozwiązać w dorosły sposób. Zarówno królik Piotruś jak i Thomas stają na wysokości zadania.

Sama wojenka przypomina trochę "Kevina samego w domu". Ilość zmyślnych pułapek zastawianych przez zwierzęta sprawia, że wspomniany Kevin to dziadek bez polotu. Równie piękna jest sekwencja długiej imprezy po śmierci Pana "Grzyba" McGregora, która przypomina najlepsze party rodem z amerykańskich akademików. Strzelanie z jeża, golenie lisa czy próbująca zachowywać się arystokratycznie świnia to tylko niektóre elementy tej układanki.

"Piotruś królik" to film, na który warto iść z dziećmi. No bo kto by się spodziewał, że futrzaki robią tak dobre imprezy i mówią ludzkim głosem nie tylko w wigilię?

niedziela, 22 kwietnia 2018

Mężczyźni bez kobiet

Siedem opowiadań o miłości i samotności, nienawiści, zdradzie, gniewie i innych uczuciach znajdziemy w książce "Mężczyźni bez kobiet" Murakamiego. Każde jest warte poświęcenia mu czasu.


Pierwsze z opowiadań "Drive my car". Opowieść o Kafuku - aktorze, którego żona zmarła na raka macicy. Pogrążony w żałobie, smutku i żalu probuje odnaleźć się w świecie samotności. Przez problemy z alkoholem stracił prawo jazdy a że musi jakoś dojeżdżać na teatralne próby poszukuje kierowcy.

Wybór pada na Misaki, która nie ma w życiu lekko. Nękana przez matkę uzależnioną od alkoholu i próbująca odzyskać poczucie własnej wartości toczy z Kafuku świetne rozmowy o życiu, w którym trzeba się odnaleźć. Udowadnia również, że jest świetnym kierowcom i nie tylko mężczyźni potrafią prowadzić auta dobrze będąc świetnymi szoferami.

Podróżują Saabem 900 z otwieranym dachem i w formie pewnej psychoterapii starają się znaleźć odpowiedź na pytania o sens ludzkiego życia pozbawionego miłości. Kafuku ujawnia, że jego żona zdradzała go wielokrotnie podczas ich małżeństwa. W opowiadaniu śledzimy wszelakie uczucia, jakie targały nim przez te wszystkie lata upokorzenia. No właśnie, czy jednak było to coś, co jemu zrobiło krzywdę? A może cierpiała ona?

Kafuku w finale opowiadania stwierdza, że wszystko to mu zobojętniało. Nawet chęć zemsty mija stając się tylko wesołym wspomnieniem człowieka nękanego złymi podszeptami. Kafuku gra w "Wujaszku Wani", Misaki zgłębia tajniki literatury.

Finał opowieści należy do czytelnika.


Miasto w literaturze. Część 1


Kiedyś wszyscy dążyli do tego, by żyć w miastach. Teraz tendencja jest odwrotna -wieś, tereny pozamiejskie. A jednak coś pięknego jest w tych molochach. Moje ulubione miasta w literaturze? Proszę bardzo!


Bolesław Prus i jego "Lalka" pozwalają zobaczyć Warszawę, która już wtedy wyglądała tak jak ta, którą mamy okazję podziwiać. Nie mam na myśli tworów rzeczywistych - budowli, samochodów, technologii. Wtedy jak i dzisiaj Warszawa to miasto interesów, zdrad, celów, tęsknot, siły i naporu bez maratonów i zamkniętych ulic tętni w "Lalce" życiem. To właśnie w tym miejscu interesy robią Polacy, Żydzi, Niemcy, Rosjanie. Warszawa to miasto, w którym można zrobić szybką karierę wzorem Wokulskiego bądź upaść i już się nie podnieść.

"Lalka" to również opowieść o Paryżu. Miasto, w którym według Wokulskiego ulice i skrzyżowania projektował jakiś szarlatan. Paryż to nie tylko zabytki ale również prężny ośrodek nauki - mekka wszystkich chcących tworzyć i ułatwiać ludziom życie. Przykład prof. Geista jest tu najlepszy.

Paryż występuje również w fascynującej powieści Remarque "Łuk triumfalny". W przeddzień II Wojny Światowej stolica Francji nie zmieniła się wiele od czasów Prusa. Remarque zauważa jednak podobne problemy - system komunikacji oraz napływ imigrantów bez praw i obowiązków. Kwitnie za to nocne życie (tego w "Lalce" nie mamy).

Warszawa, która jest miastem kontrastów to opowieść Stefana Żeromskiego w "Ludziach bezdomnych". Opowieść, której akcja dzieje się w dzielnicach Krochmalnej i Ciepłej pokazuje obraz ludzi żyjących na skraju ubóstwa. Dzieci bawiące się w śmieciach, dorośli pracujący w warunkach, które niszczą ich życie (huty metali, produkcja tytoniu) to tylko niektóre obrazy kontrastujące z ciągłym rozwojem stolicy ówczesnej Polski.

Paryż występuje również w fascynującej powieści Remarque "Łuk triumfalny". W przeddzień II Wojny Światowej stolica Francji nie zmieniła się wiele od czasów Prusa. Remarque zauważa jednak podobne problemy - system komunikacji oraz napływ imigrantów bez praw i obowiązków. Kwitnie za to nocne życie (tego w "Lalce" nie mamy).

sobota, 7 kwietnia 2018

Serce z piernika PDF

Szukałaś "Serca z piernika" Magdaleny Kordel w PDF? Ja Tobie nie pomogę - wbijaj na woblink.com, aby zakupić książkę. Napiszę jednak, że wbrew pozorom i mojej niechęci do literatury kobiecej Kordelowa zrobiła ciekawą robotę i to się naprawdę dobrze czyta.


Główną bohaterką opowieści pachnącej piernikiem jest Klementyna – mistrzyni pachnących pierników, która całe życie spędziła na walizkach. Porzucona przez matkę, wychowana przez babiniec wyrosła na kobietę ciągle poszukującą. Czego? Kogo? Gdzie? W jaki sposób? Klementyna już wie, że przyszedł czas, by zmienić swoje życie i zacząć spełniać najskrytsze pragnienia.

Oczywiście zmiana nie dotyczy tylko tej bohaterki. Zmieniają się wszyscy, którzy otaczają Klementynę. Stara Anna, Imka, babka Agata a nawet pies Marcepan dążą do doskonałości, którą zapoczątkowała miłośniczka przyprawy piernikowej.

Magdalena Kordel umie opowiadać kobietom o tym, czego w życiu pragną. Matki Polki, które zajęte są wychowaniem dzieci i mężów wieczorami marzą o życiu innym niż pogoń za ideałami, których nigdy nie dogonią.

Problemy dnia codziennego, szara Polska i mnóstwo internetowego gówna prawdziwych madek polek sprawia, że Magdalena Kordel i jej opowieści wprowadzają ducha zmiany w każdym polskim domu. Autorka daje nadzieję Polkom, które padają na cycki ze zmęczenia. Można być szczęśliwym i nie trzeba robić przy tym pierników.

Nic nie robi tak dobrze jak trochę szczęścia w głowie wykreowanego książką w PDF. Polecam.


piątek, 30 marca 2018

Doktor Sen. Stephen King

„Doktor Sen” to ksiażka, która przedstawia dalsze losy bohaterów bestsellerowego „Lśnienia” Stephena Kinga.


Nękany przez mieszkańców hotelu Panorama, w którym jako dziecko spędził jedną straszliwą zimę, Dan Torrance przez dziesięciolecia błąka się po Ameryce. Jego matka umarła na raka a z Halloranem kontakt jest coraz gorszy.

Lśnienia nie pozwalają Danowi normalnie żyć. Co innego alkohol, którzy skutecznie dusi jakiekolwiek wizje. Błąkając się pomiędzy jawem a snem ostatecznie osiada w małym miasteczku w New Hampshire, lecząc swoje uzależnienie od alkoholu we wspierającej go grupie Anonimowych Alkoholików. Większość czasu spędza w domu opieki, gdzie zachowana z lat dzieciństwa resztka mocy pozwala mu nieść ulgę umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Staje się tam znany jako „Doktor Sen”.

W tym samym czasie niewielka grupa staruszków nazywająca się Prawdziwym Węzłem dowodzonym przez Rose przemierza autostrady Ameryki swoimi samochodami turystycznymi w poszukiwaniu pożywienia. Na pierwszy rzut oka są całkowicie nieszkodliwi, w końcu to tylko emeryci odziani w poliester, którzy czasem popuszczą w gacie i niekiedy śmierdzą moczem. To jednak tylko pozory.

Dwunastoletnia Abra Stone wkrótce się przekona, że Prawdziwy Węzeł to prawie nieśmiertelne istoty, żywiące się substancją wytwarzaną przez poddane śmiertelnym torturom dzieci, obdarzone tym samym darem co Dan Torrance i właśnie Abra. Kiedy Dan poznaje Abrę Stone, jej nadzwyczajny dar budzi drzemiące w nim demony i każe mu stanąć do boju o jej duszę i przetrwanie.

"Doktor sen" to kolejna z serii książek, które czekały w wieloletniej kolejce na przeczytanie. Świetnie uzupełnia opowieść z 1977 roku, w której Jack Torrance odkrył i wykorzystał swoje zdolności. Teraaz musi znów stawić czoła złu a jednocześnie stać się nauczycielem dla dziewczyny, której zdolności są o wiele większe niż komukolwiek się wydaje.

King kontynuując "Lśnienie" wydaje się być szczęśliwy i spełniony jako pisarz. "Doktor sen" przywołuje na myśl jego najlepsze pomysły dotyczące opisów miejsca, akcji, kreowania bohaterów, zdarzeń i całego uniwersum lśnienia. Czuć moc, która pozwala Kingowi tworzyć naprawdę dobrą książkę.

Ameryka bez Kinga byłaby jakaś taka nudna, nijaka. "Doktor sen" to obraz Stanów, które posiadają mitologię gdzieś pomiędzy automatem z Colą, potężną dawką alkoholu i nieskończonymi ulicami.

Pomimo upływu lat "Doktor sen" jest i będzie świetną książką pokazującą spektrum możliwości Stephena Kinga - pisarza, którego twórczość będzie żyć wiecznie.







niedziela, 25 marca 2018

Problem wolności u Nosacza Janusza

Jurek Owsiak mówi - róbta co chcecta. Tak wielu ludzi w Polsce i nie tylko rozumie pojęcie wolności. Nikt mi tutaj nie będzie zakazywał życia po swojemu - mawia Nosacz Janusz. Albo hasła z czarno-białych piątków - "Nasze macice. Wasze kamienice" czy też "Stety - ten rząd obalą kobiety". 


Spontanicznie organizowane czarne piątki, czwartki czy wtorki wyglądają pięknie dla i w dzisiejszych mediach. Kobiety zwarte i gotowe bronić swoich praw wraz z mężczyznami - mężami, partnerami, sympatykami. Naprzeciwko białe jak Gandalf zastępy obrońców życia nienarodzonego, wolnej niedzieli i czego tam jeszcze.

Mamy protest, mamy hasła, mamy kobiety kobietom. I co dalej? Z pewnością jest wolność i swoboda protestów - tyle manifestacji co za rządów PiS jeszcze w XXI wieku nie widziano. Wydaje mi się jednak, że ta wolność często napawa lękiem. Uczestników, organizatorów, sympatyków. No bo co dalej? Zarówno jedni jak i drudzy rozeszli się do domów święcie wierząc, że mają rację. I mają - w swojej osobistej strefie wolności.


Napiszę to raz jeszcze - wolność napawa lękiem. Dzieje się tak dlatego, że większość z nas rozumie ją przez kierowanie się spontanicznymi działaniami. Udowodniono jednak naukowo, że takie spontany rzadko prowadzą do szczęścia. Spontaniczna impreza zawsze jest fajna jednak kac morderca zawsze przesłania hasło, które przyświecało nam podczas zabawy - tylko jedno piwko.

Dlatego wielu ludzi, którzy byli na piątkowych manifestacjach nie umiejąc zdefiniować pojęcia wolności przyjmuje gotowe recepty na życie wierzą jednocześnie, że one uchronią ich od cierpienia. Do końca życia będą wierzyć, że aborcja to sprawa wyboru kobiety lub też dzieci z śmiertelnymi wadami muszą się urodzić i umrzeć. Bo tak myślą wspaniałe autorytety, mądre książki czy naukowe badania.

A jak jest naprawdę?

Co to jest prawda? |Ewangelia według Piłata | Eric Emmanuel Schmitt

"Ewangelia według Piłata" to jedna z najczęściej dyskutowanych i najpiękniejszych książek Schmitta, która pozwala spojrzeć na dobrze znaną historię z nowej perspektywy.


Schmitt zanurza się w historii, którą wszyscy znamy z perspektywy ewangelistów i apokryfów. Jakie uczucia targały Jezusem i jego uczniami? Co czuła matka widząc syna na krzyżu? Czy ówczesne społeczeństwo bardziej ceniło sobie Barabasza niż proroka? To tylko niektóre z pytań znajdujących odpowiedź w książce autora "Oskara i Pani Róży".

Dwie osobne historie - Jezusa i Piłata opowiadane w pierwszej osobie pokazują wyczucie i przemyślenia autora, któremu łatwiej jest powiedzieć wiem niż wierzę. Na wierze bowiem opiera się każda religia i konia z rzędem temu, któremu wiara jest silna, mocna i niezachwiana.

Ostatnie to pojęcie jest jednym z najczęściej przywoływanych w książce. Wątpliwości ma Jezus, bo przecież nie do końca wie, czy jest prorokiem, zbawcą, synem bożym. Wątpi Piłat bo przecież nie potrzeba żadnej religii do tego, by obiektywnie ocenić, że Barabasz jest zły a Jezus dobry. 

Czy w końcu ci bohaterowie osiągają to, co współcześni nazywają zen? Czy mogą sobie w końcu spojrzeć w oczy i powiedzieć - tak, wierzę i wiara moja jest niezachwiana?  

"Ewangelia według Piłata" to opowieść nie tylko o wierze ale o uczuciach. Obdarci ze smutku, wątpliwości, złości na kartach ewangelii w tej książce mówią, co im leży na wątrobie. Boją się, lękają, ulegają pokusom i błądzą. Schmitt jak wytrwany psychoterapeuta pokazuje, z jakimi rzeczami boryka się każdy z bohaterów. Niestety, nie daje prostych rozwiązań i stawia pytania, na które czytelnicy muszą odpowiedzieć samemu. Czy jednak będą one prawdziwe? Co to w ogóle jest prawda? 

Świetna książka - szczególnie na zbliżający się Wielki Tydzień.







Jak walczyć ze zmęczeniem? Porady eksperta

Jesteś znów zmęczony? Dzieci Ciebie drażnią, żona nie rozumie a szef denerwuje? Masa obowiązków wysysa z Ciebie wszystkie siły. Wieczorem marzysz o przeczytaniu książki i ... budzisz się rano, a literatura nieknięta? Przeczytaj "Bierz siły na zamiary".


Książka wydana w ramach bibliteczki "Charaktery" głosi myśl, która nie jest dzisiaj popualrna. Każdy z nas ma prawo czuć się zmęczony - tak po prostu. Nikt nie jest Supermenem ani Wonder Woman, żeby w biegu trwać przez długie lata bez skutków ubocznych. Kolejne kawki, magnezy i napoje energetyczne połączone z Yerba Mate wkręcają nas w świat, który wymaga bycia w gotowości. Czy to prawda? "Bierz siły na zamiary" pokazuje, że to droga donikąd.


Chwała tym, którzy umieją wypoczywać. Ja nie umiem. Jak piszą autorzy książki, kiedy taki osobnik czy osobniczka jest zmęczony potrafi zrelaksować się, wyspać, posiedzieć przy lampce wina z bliską osobą, pójść na grzyby, wyskoczyć na rower czy skorzystać z paru dni urlopu.


Ale jest i zmęczenie długotrwałe, związane z wyczerpaniem naszych zasobów energetycznych, z przewlekłym życiem w stresie, z wypaleniem emocjonalnym czy zawodowym. Niestety, często nie mamy możliwości pozbyć się swoich obowiązków nawet na dzień, a świadomość zmierzenia się z następnymi wyzwaniami wpędza nas w podły nastrój.

Jak w takiej sytuacji szybko się zregenerować? Jak odnowić swoje zasoby energii, by z zapałem witać kolejny dzień i jego niespodzianki?  Czy pomoże zmiana pracy? Pewnie tak, ale jeśli nie mamy takiej możliwości to czy trzeba nadal tkwić w toksycznej relacji? A może problem leży w nas?

Autorzy "Bierz siły na zamiary" jak wiosnne słońce pokazują, że warto popracować nad relacjami z otoczeniem i ze sobą. Może warto znów odnaleźć miłość, która dodawała energii na początku małżeństwa? Czy dzieci rzeczywiście są drażniące? A może mówią nam coś, czego my dorośli nie możemy już zrozumieć? Może warto od dzieci uczyć się radości z małych rzeczy?

To tylko niektóre z pytań, na jakie znajdziecie odpowiedzi w książce "Bierz siły na zamiary".