niedziela, 13 sierpnia 2017

Mroczna wieża. Stephen King na wielkim ekranie

Co jest lepsze - książka czy film? Takie pytanie towarzyszy każdej ekranizacji powieści Stephena Kinga. Niesamowite "To", intrygujące "Stukostrachy" czy fenomenalny "Sklepik z marzeniami" to niektóre z mistrzowskich przeniesień książek na ekran. A jak jest z "Mroczną wieżą"?

Fenomenalna saga


„Dawno, dawno temu wszystko było Discordią, z której powstały Promienie, mocne, krzyżujące się w jednym punkcie" – czytamy w powieści Kinga. To właśnie na przecięciu promieni znajduje się Mroczna Wieża. Cykl „The Dark Tower" to historia Rolanda Deschaina, ostatniego żyjącego członka bractwa „rewolwerowców", który próbuje dostać się do tytułowej Mrocznej Wieży; miejsca będącego centrum wszystkich światów. Długa droga do tego mitycznego miejsca okupiona jest stratą, nadludzkim wysiłkiem i cierpieniem. We wszystkich działaniach Roland posługuje się „Drogą Elda", kodeksem honorowym, który określa całe jego życie. Tymczasem świat rozpada się, mieszają się czasoprzestrzenie, światy równoległe. Podróż Rolanda ma tylko jeden cel – ocalić świat przed samozagładą. Tyle w dużym skrócie jeśli idzie o książkową sagę.

Słaby film


W filmie scenarzyści dokonali selekcji materiału zostawiając widzom główne postaci oraz odchudzone wątki opowieści. Świetne wybory castingowe (McConaughey, Elba, młody Tom Taylor), obiecujące zwiastuny, kapitalna baza wyjściowa w postaci powieści Stephena Kinga i reżyser dawały nadzieję na niesamowitą ucztę, w której nasz świat znów stanie się daniem głównym. Po intrygującym początku, w którym widz nieznający wszystkich tomów "Mrocznej wieży" poznaje główne wątki opowieści ... nie dzieje się nic ciekawego. Jakby twórcy filmu stracili pomysł na dalszy ciąg. Dla widzów, którzy nie znają opowieści z kart książek to może wystarczyć - dla mnie jest to o wiele za mało.

Twórcy filmu wychodzą z założenia, że początkiem "Mrocznej wieży" są wizje Jake'a - wieża, człowiek w czerni i rewolwerowcy, które to prowadzą go wprost w objęcia psychiatry i eliminację ze społeczeństwa. Dopiero w momencie, gdy znajduje drzwi do świata alternatywnego wszystko układa się w logiczną całość i zostanie nazwane. Walter to człowiek w czerni a Roland Deschain to rewolwerowiec. Jake wraz z tym ostatnim wspólnie spróbują ocalić światy przed ostateczną zagładą.

Trochę Kinga


Wydaje mi się to za mało jak na opowieść opartą na solidnych podstawach mistrza horroru. Przecież "Mroczna wieża" to magnus opus Stephena Kinga. Ogrom wątków, powiązań z innymi książkami autora i uprawianie amerykańskiego mitu to tylko niektóre z nich. Na szczęście twórcy filmu w swoim krojeniu materiału nie zapomnieli, że prawdziwi fani szukać będą nawiązań do innych opowieści Kinga - napis "Pennywise" w zrujnowanym wesołym miasteczku, choć to znów kropla w morzu potrzeb kingofana.

Dziki Zachód


Coś, co buduje jakość "Mrocznej wieży" to cały kodeks rewolwerowców, który stworzył King. Wybór Elby, który zagrał postać rewolwerowca to strzał w dziesiątkę. Zimny, nieprzystępny realizuje cel, jakim jest zemsta na Walterze pragnącym zniszczyć wieżę. Cząstkę wspomnianego kodeksu zobaczymy w momencie, gdy Roland wraz Jakem recytują credo tego zakonu amerykańskich bohaterów - "Nie będę celował ręką, gdyż kto celuje ręką, ten zapomniał oblicza swego ojca. Będę celował okiem. Nie będę strzelał ręką, gdyż kto strzela ręką, ten zapomniał oblicza swego ojca. Będę strzelał umysłem. Nie będę zabijał bronią, gdyż kto zabija bronią, ten zapomniał oblicza swego ojca.Będę zabijał sercem". Piękne są sceny, w których pokazują się prawdziwe umiejętności rewolwerowców. Szybkie ładowanie dwóch rewolwerów z okładziną z drewna sandałowego i metodyczne eliminowanie przeciwników zasługuje na najwyższe uznanie.

Serial? 


Wielu widzów - wiernych fanów Kinga chciałoby zobaczyć "Mroczną wieżę" jako serial. Formuła ta zapewnia możliwość stworzenia nieokrojonej ekranizacji wykorzystującej większość wątków opowieści. Pomysł dobry jednak pamiętać należy, że głównym założeniem twórców jest maksymalizacja zysków. Te w przypadku wiernego oddania bogactwa światów i tematów "Mrocznej wieży" mogłyby takie nie być. Musi być ciekawie, strasznie i prosto.

"Mroczna wieża" to opowieść wakacyjna, która przeznaczona jest dla widzów bez znajomości twórczości Kinga. Zagorzali fani poczują niedosyt. A może to działanie specjalne przed wrześniową premierą "To". Mam nadzieję, że będzie tam o wiele lepiej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz