piątek, 21 lutego 2020

Stara baba. Tragedia antyczna

Dorosłość jest piękna gdy ma się dziewięć lat. Wtedy to człowiek chce być szybko dorosły, by udowodnić staremu, że będzie mógł grać w gry przez cały dzień nie wstając z ciepłego łóżka. Tak przynajmniej twierdzi mój syn. Ciekawe jakby zareagował na oraz dorosłości w spektaklu "Stara baba. Tragedia antyczna".




Opowieść reżyserowana przez Magdaleną Bochan - Jachimek wykorzystuje fenomenalny tekst męża - Szymona, który ożywa grany przez aktorów gdyńskiej grupy "W Kaczych Butach".

Główna bohaterka spektaklu - Helena (grana w oglądanym przeze mnie przez Monikę Kalkę) zostaje porzucona przez męża Adama, który stracił głowę i inne organy dla pięknej Pauliny. Pocieszana przez najlepsze psiapsiółki winem i pizzą rozpoczyna wewnętrzną i zewnętrzną walkę z odrzuceniem spowodowanym ... byciem starą babą.

Konflikt tragiczny, który w tym wypadku jest o niezgodzie na starzenie się człowieka jest nie do wygrania. Helena próbuje zatrzymać czas ćwicząc jak szalona, poznając przypadkowych partnerów na Tinderze bądź dołując się oglądając młodość i piękno na Facebooku. Zdesperowana wybiera się nawet na Olimp, by wygarnąć bezwzględnym bogom swoje żale. Ci jednak przenieśli się do ... Kartuz i życie w bloku z wielkiej płyty bardzo im odpowiada.

Śmiech, który co rusz wybucha na sali miesza się z wewnętrznym życiem każdego z widzów. Kobiety mogą w "Starej babie" zobaczyć swoje kompleksy, obawy i strachy. Straszne słowa padające z ust Heleny - menstruacja, nietrzymanie moczu i inne są nośnikiem odwiecznych lęków, z którymi niewielu umie sobie poradzić. Mężczyźni śmieją się do rozpuku jednak niech pierwszy rzuci kamieniem ten facet, który nieczuły jest na wdzięki młodej płci pięknej.

"Stara baba" to spektakl, który w fenomenalny sposób mówi o sprawach bardzo aktualnych. Czy jarmuż i tofu zbawi nas od starzenia się? Czy ten, kto więcej przebiegnie będzie starzeć się godniej od śmierdzącego lenia. Czy bycie fit to sposób na zdrowie czy na zapominanie o tym, że wszyscy się starzejemy i umieramy?

Widz pozostaje z powyższymi pytaniami, bolącym od śmiechu brzuchem i odwiecznym lękiem związanym ze śmiercią. No i wiedzą, że pokazywanie palca serdecznego na scenie było modne jeszcze długo przez Lichocką.

W skali od 1 do 10 spektakl oceniam na 50.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz