sobota, 25 września 2021

Najszczęśliwszy człowiek na ziemi | Eddie Jaku | Recenzja

"Najszczęśliwszy człowiek na ziemi" to Eddie Jaku - autor książki o tym tytule. Na kartach smutnej opowieści zdradza tobie, drogi czytelniku, tajemnicę wiecznego szczęścia.










Eddie i jego historia


Eddie Jaku urodził się w Niemczech, jeszcze w czasach, kiedy bycie Żydem nie było problemem. Choć jego rodzina nie była przesadnie religijna to Eddie uczęszczał do synagogi uwielbiając jeść świąteczne chałki. W miarę upływu czasu i dojściu Hitlera do władzy, życie stało się walką o przetrwanie. 

Eddie i Auschwitz

Najpierw ucieczka do Belgii, potem Auschwitz, śmierć rodziców oraz masa przykrości, które powinny sprawić, że jedynym marzeniem Jaku powinna być szybka śmierć. Było jednak coś, co pozwoliło mu przetrwać i żyć ze świadectwem celowości istnienia.

Eddie Jaku i jego przesłanie


Eddie pisze: Mój drogi Nowy Przyjacielu! Przeżyłem sto lat i wiem, co to znaczy patrzeć złu w oczy, i też wiem, jak to jest, kiedy w oczy spogląda zło. Widziałem najgorsze oblicze ludzkości, horror obozów śmierci, wysiłki nazistów, żeby pozbawić mnie i moich pobratymców życia. Jednak teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednej rzeczy: życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni.

Ten jeden fragment jest warty zapamiętania. Okazuje się bowiem, że nawet żyjąc w XXI wieku - erze technologii, dobrobytu i ciepłej wody w kranie wielu z nas - może nawet ty - nie potrafi cieszyć się każdym oddechem.

Czy trzeba przeżywać historię raz jeszcze?


Nie musisz od razu przeżywać historii Eddiego. Nie masz nawet możliwości, by jechać pociągiem zimą, w samej koszuli więziennej i do jedzenia przez kilkanaście dni mieć jedynie bochenek chleba. Warto jednak zauważać te małe i darmowe szczęścia. Promień słońca, ciepły wiatr na twarzy i uśmiech bliskiej osoby.

Ktoś może - słusznie - napisać - pierdolisz.  Może i tak ale nadal nie ma innego sposobu na dobre wykorzystanie bycia tu i teraz na ziemi. Wszyscy w końcu umrzemy. Jedni naturalnie zadowoleni, inni szukający szczęścia w używkach, pracy i domku na przedmieściach.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz