środa, 26 lutego 2020

Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska

Ja nie mam duszy

Natalia Budzyńska i pisanie o sprawie Barbary Ubryk to coś więcej niż wspomnienia historii zakonnicy, która wstrząsnęła całym światem.




Kiedy do klasztoru dnia 21 lipca 1869 roku przybyła ówczesna policja do klasztoru Karmelitanek Bosych ich zdumienie nie mogło się z niczym równać. Zamurowane okno, brak mebli, strzępki porozrywanej słomy służące za materac, a przede wszystkim naga, wychudzona kobieta z obłędem w oczach – to ujrzeli przybyli zaalarmowani anonimem. Barbarę Ubryk przetrzymywano w tym nieogrzewanym, wypełnionym smrodem odchodów pomieszczeniu ponad dwadzieścia lat.

O jej historii dyskutowano w Wiedniu, Paryżu i Nowym Jorku. W Krakowie – gdy prasa ujawniła sprawę – wybuchły zamieszki, tłum powybijał okna w klasztorach, obrzucił zakonników kamieniami, raniąc wiele osób. Na ulicach pojawiło się wojsko. Historia Barbary Ubryk trafiła na wyjątkowo podatny grunt przetaczającej się przez Europę fali antyklerykalizmu. Ubryk była używana jako argument do zamykania klasztorów, obcinania dotacji czy likwidacji religii w ogóle.

Natalia Budzyńska w piękny sposób wychodzi od fragmentu historii Barbary Anny Ubryk, o którym wielu wie tylko, że znaleziono ją w zamkniętej celi, gdzie warunki były nieludzkie. Autorka "Ja nie mam duszy" dotarła do dokumentów, zeznań i wspomnień świadków ówczesnych wydarzeń.

Kim była Barbara Ubryk? Co sprawiło, że dwadzieścia lat spędziła w odosobnieniu? Dlaczego pomimo dowodów obciążających przełożone zakonnicy śledztwo w sprawie jej przetrzymywania zostało umorzone? Jak prowadzono dochodzenie w XIX wieku i co wiedziano wtedy o psychiatrii?

To tylko niektóre z pytań znajdujących odpowiedź w książce "Ja nie mam duszy". Historia Barbary Ubryk pokazuje, że tacy "bohaterowie" cierpią najbardziej. Jej uwolnienie z zakonu nie poprawiło stanu zdrowia i nie rozwiązało sprawy jej psychicznej choroby. Zapomniana zmarła nie otrzymawszy pełnej diagnozy. Natalia Budzyńska korzystając ze współczesnej wiedzy snuje przypuszczenia odnośnie jednostki chorobowej, na którą cierpiała zakonnica.

Książka "Ja nie mam duszy" to przecież także obraz początków psychiatrii, która nie potrafiła pomóc nikomu zalecając albo pijawki albo lewatywy albo zimne łoża.

Jak skończyła się ta historia? Czy przełożone przetrzymujące Ubryk zostały ukarane? Zapraszam do lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz