Co roku o tej samej porze świat przykrywa warstwa lukru. Śpiewamy o „cichej nocy”, ustawiamy w salonach idealnie przystrojone choinki i wymieniamy się uprzejmościami przy stole. Jednak pod tą estetyczną warstwą kryje się historia, która w swojej istocie była surowa, niewygodna i radykalnie rewolucyjna.
Narodzenie Pańskie to nie jest opowieść o sielance. To opowieść o Bogu, który postanowił wejść w ludzką historię „tylnymi drzwiami”.
Bóg w wersji „unplugged”
Gdybyśmy planowali przyjście na świat Króla Wszechświata przy pomocy agencji marketingowej, wybralibyśmy stolicę, pałac, transmisję na żywo i złote kołyski. Tymczasem scenariusz Bożego Narodzenia to zaprzeczenie wszelkich zasad budowania prestiżu:
Lokalizacja: Prowincjonalne miasteczko, o którym mało kto pamiętał.
Warunki: Przygodna stajnia, zapach siana i zwierząt – brak sterylności, brak komfortu.
Pierwsi świadkowie: Pasterze – ludzie z marginesu społecznego, którym wówczas nie wolno było nawet zeznawać w sądach.
Ten kontrast nie jest przypadkowy. To jasny komunikat: Bóg nie szuka blasku jupiterów, ale bliskości z człowiekiem. W Betlejem sacrum wymieszało się z profanum w sposób najbardziej dosłowny.
Siła ukryta w bezbronności
W marketingu i biznesie często mówimy o „pozycji siły”. Narodzenie Jezusa to manifestacja siły płynącej z bezbronności. Bóg staje się niemowlęciem – istotą całkowicie zależną od innych, kruchą, potrzebującą ciepła i opieki.
To wydarzenie wywraca naszą hierarchię wartości do góry nogami. Mówi nam, że:
Wartość człowieka nie zależy od jego statusu posiadania, ale od samego faktu istnienia.
Prawdziwa wielkość objawia się w służbie i uniżeniu (kenozie), a nie w dominacji.
Największe zmiany zaczynają się w ciszy, z dala od zgiełku wielkiego świata.
„Wcielenie to moment, w którym Wieczność poślubiła Czas, by pokazać nam, że każda sekunda naszego życia ma znaczenie”.
Czego Betlejem uczy nas w 2025 roku?
Żyjemy w kulturze nadmiaru, hałasu i nieustannej autopromocji. Narodzenie Pańskie jest dla nas duchowym detoksem. Przypomina, że światło nie zawsze przychodzi tam, gdzie jest najgłośniej. Często rodzi się w tym, co w nas samych jest „stajnią” – w naszych słabościach, brakach i niepewnościach.
To święto nadziei, która nie jest tanim optymizmem. To nadzieja wynikająca z faktu, że nie jesteśmy sami. Bóg, stając się człowiekiem, solidaryzuje się z każdym naszym trudem.
Co warto zabrać ze sobą z tej historii?
Uważność: By dostrzec wielkie rzeczy w małych gestach.
Pokorę: By zrozumieć, że nie musimy być idealni, by być godnymi miłości.
Odwagę: By wnosić światło tam, gdzie panuje mrok, nawet jeśli czujemy się bezbronni jak Dziecię w żłobie.
Narodzenie Pańskie to zaproszenie, by przestać szukać Boga wyłącznie w niedostępnych niebiosach, a zacząć dostrzegać Go w drugim człowieku – zwłaszcza tym, który jest blisko, a którego czasem najtrudniej zauważyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz