niedziela, 19 marca 2017

Domek. Recenzja

Co opłaca się wybudować? Sypialnię, łazienkę a może garaż? Który dach wybrać - klasyczny, a może w stylu średniowiecza? Te i inne zadania czekają na rodziny, które zdecydują się na spędzenie weekendu podczas gry w "Domek".


W ciągu dwunastu rund gracze mają okazję do sprawdzenia swoich umiejętności w tworzeniu pięknego domu. Dzięki niesamowitym kartom jest okazja do tworzenia swojego idealnego domu. Oczywiście sama radość nie wystarczy - za każdy szczegół otrzymujemy punkty. Dobry projekt, wielkość salonu, funkcjonalność czy wykończenie całości - to jedne z wielu elementów składających się na wygraną.

Prawie 100 unikalnych grafik pozwala na niejednokrotną radość z rywalizacji. "Domek" jest regrywalny - po jednym razie będziecie mieli ochotę na dalsze rozgrywki. Wielu może nie pasować krótki czas kolejnych rund. W wypadku gry z małymi dziećmi to niezaprzeczalny atut.

Dla rodzin z dziećmi ważne będzie, że zasady są przejrzyste i nieskomplikowane więc bardzo dobrze gra się już z trzylatkiem. O sześciolatku nie wspomnę, bo to mistrz w tworzeniu łańcuchów pozwalających na uzyskanie sporej ilości punktów.

Ważny jest brak negatywnej interakcji. To nie "Cytadela" - nikt niczego nikomu nie może zniszczyć ani specjalnie utrudnić.

Dobra rodzinna rozrywka.

Do kupienia tutaj.

sobota, 18 marca 2017

Utopce czyli co działo się w 1984 roku

"Utopce" Katarzyny Pużyńskiej to kolejny kryminał, w którym czytelnik do końca nie zna głównego sprawcy opisanych zdarzeń. Co więcej okazuje się, że nawet w XXI wieku ... wampiry istnieją i sieją ostry zamęt w lokalnej społeczności.

Podczas upalnego lata 1984 roku w Utopcach dzieje się wiele. Ktoś umiera na wściekliznę, komuś umiera dziecko. W tym wszystkim znajduje się światowej sławy lekarz i artystka, która ma plan. Zaczyna się od altany i ... szkieletu wampira. Klątwa zostaje obudzona. Miejscowi wieszczą tragedię - przyjezdni śmieją się z wiary w zabobony. Aż dochodzi do tajemniczej zbrodni. Krwawe ślady na porzuconych ubraniach świadczą, że stało się coś strasznego. Ale gdzie są ciała?

Trzydzieści lat później sprawę rozwikłać muszą Daniel Podgórski i kontrowersyjna Klementyna Kopp. Perturbacje w życiu prywatnym śledczych utrudniają dotarcie do prawdy. Czy uda im się odkryć tożsamość mordercy? A może tylko obudzą przyczajonego przez lata wampira i nic nie będzie już w stanie powstrzymać nadchodzącego zła?

Pużyńska w kolejnej opowieści o policjantach z Lipowa łączy doświadczenie psychologa i zainteresowanie tajemnicami pracy policji. Nierozwiązana zbrodnia sprzed lat to tylko pretekst do prezentacji ciekawych zdarzeń i problemów, jakie mają miejsce obecnie. Tak jak pisałem poprzednio - autorka kreśli postaci i zdarzenia tak prawdziwie, że mógłbym teraz wsiąść w samochód i jechać do takiego Lipowa, któremu daleko do rzeczywistości.

Mistrzowska jest prezentacja problemów Klementyny Kopp, która po śmierci partnerki z trudem łapie kontakt z otoczeniem. Odchodzenie w stronę przesądów, które wymyśliły wampiry i siłę perswazji sprawiają, że mamy powieść wielowątkową - nie tylko kryminalną.

Chcę więcej Pużyńskiej więc zaczynam "Dom czwarty".

wtorek, 14 marca 2017

Trauma. Graham Masterton

"Trauma" Grahama Mastertona to opowieść, która przeczy głosom mówiącym o marnym talencie pisarza. Teraz do kupienia w Biedronce za 9,99 zł.


Bonnie Winter pozornie jest typową kobietą. Niepracujący mąż i mający problemy nastoletni syn mają wieczne pretensje do kobiety, która stara się zarobić pieniądze. Praca Bonnie nie należy do standardowych - kobieta doprowadza do porządku miejsca zbrodni. Niejedno już widziała, więc naprawdę dużo potrzeba, by zrobić na niej wrażenie. Nawet wylane na głowę piwo czy syn uczestniczący w wojnie gangów nie rusza Bonnie.

To jednak tylko pozory, które pokazują jak krucha jest ludzka psychika. Masterton pokazuje, że niewiele potrzeba, aby z normalnej osoby stać się kimś innym. Na przykład chodzącym złem przekraczającym mroczną granicę życia i śmierci. W tle oczywiście unoszą się duchy i wierzenia meksykańskie pobudzające wyobraźnię czytelnika jeśli idzie o sprawy ostateczne.


Genialna, niepokojąca, wytrącająca z równowagi powieść Grahama Mastertona ukazuje to, co niewyjaśnione z przerażającą precyzją i elegancją, odnajdując zagrożenie nawet w najzwyklejszych elementach życia codziennego.

poniedziałek, 13 marca 2017

Łaskun | Katarzyna Puzyńska | Recenzja

Czy można pisać dobrą książkę o polskich policjantach z małej wsi? Katarzyna Puzyńska rozbija system kreśląc przygody drużyny z Lipowa.

Czekam na Was, ale się nie spieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół

O księdzu Janie, którego miałem okazję poznać osobiście pisałem już wielokrotnie. Czy to przez pryzmat jego książek czy przy innych okazjach. "Czekam na Was, ale się nie spieszcie" to opowieść o nim ale nie bez niego. Choć napisana po śmierci księdza pokazuje bogactwo założyciela puckiego hospicjum i ogromny wpływ, jaki wywiera na bliskich sobie ludzi.

Zaczyna się rozmową z Kapsydą Kobro-Okołowicz, która miała okazję poznać księdza - celebrytę chyba bardziej niż inni, którzy przebywali z nim dłużej. Jej widzenie jest o tyle cenne, że sama doświadczyła choroby oraz fakt, iż nie była za bardzo religijna. Połączenie dwóch różnych światów pokazało, iż dobrzy ludzie stworzą symbiozę, która pozwala rozwalić skostniały system. Kapsyda oprócz bezpośredniej relacji z księdzem Kaczkowskim miała okazję poznać puckie hospicjum i ludzi, którzy je tworzą. Ludzi, którzy tak jak ona zmienili się, nabrali odwagi, aby ruszyć z kanapy i zmieniać świat na lepsze.

"Czekam na Was, ale się nie spieszcie" to także pacjenci, którzy traktowani indywidualnie i otoczeni niesamowitą opieką mogli czuć się w hospicjum jak w domu. Chciałoby się, żeby tacy lekarze, takie pielęgniarki i taka atmosfera panowała także w zwykłych szpitalach. Czy to na kardiologii, oddziale położniczym czy pediatrii. I jeszcze rzecz o dobrych posiłkach, które dają czasem więcej niż najlepsza farmakologia.

Książka kończy się wspomnieniami rodziny i współpracowników księdza Jana. Widać wyraźnie, że duchowny przygotował wszystkich na swoje odejście. Wspomnienia ojca czy szwagierki wzruszają i dają nadzieję. Na to, że istnieje życie po śmierci i dobrzy ludzie rzeczywiście nie umierają na zawsze. Żyją na przykład w tak ciekawych wspomnieniach o rozpływającej się w ustach polędwicy.

#czytamzwoblink

poniedziałek, 6 marca 2017

Batman radzi, jak być fajnym

Chcesz łapać największych złoczyńców? Posiadać sześciopak lepszy niż Rafał Maślak i Robert Lewandowski razem wzięci? I jeszcze się przy tym nie pocić?

Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałeś twierdząco książka "Batman radzi jak być fajnym" jest skierowana właśnie do Ciebie. Nieważne, że masz 32, 44 czy 6 lat - najfajniejszy bohater Gotham City pokaże Ci drogę do być fajnym. Myślisz, że się nie uda? Batman ma doświadczenie w wydobywaniu samych dobrych cech z Robina więc co szkodzi zaryzykować?

Okazuje się, że wiele z supermocy możesz posiadać. Jeśli piszesz ciekawą poezję albo rozwiązujesz bezbłędnie zadania matematyczne - dorównujesz superbohaterom. Każdy z nas ma misje do wykonania - na co dzień, co miesiąc i rokrocznie. I bez względu na to, czy są to lekcje do zrobienia czy wyprowadzanie psa a może ciężka praca fizyczna - przewyższają "maleńkie" misje Mrocznego Rycerza.

Autorzy w książce, która miała być kolejną z serii opowieści o Gotham z klocków LEGO prezentują postawy, których warto uczyć dzieci (i nie tylko). To nie jest kolejna kolorowa książeczka opisująca film, na podstawie którego powstała. To próba - udana - opowieści o wartościach i zachowaniach w życiu ważnych. W życiu realnym, a nie w fikcyjnych postaciach i jokerowych bombach.

Jak zwykle w wypadku takich wydawnictw mocna strona graficzna wieńczy projekt. Kolejna, po filmowej opowieści, książka wartościowa.

sobota, 4 marca 2017

Lego Batman. Opowieść filmowa

Karuzela związana z filmem "Lego Batman" kręci się w najlepsze. Przykładem niech będzie książka oparta na filmowej opowieści.

Z książki dowiesz się mały czytelniku, czy Batman zdoła po raz kolejny ocalić Gotham City przed atakiem Jokera. Tym razem superbohater musi się zmierzyć nie tylko z tym nikczemnym złoczyńcą i jego Łotrami, ale także z własną naturą samotnika. Okazuje się bowiem, że Lego podeszło do Mrocznego Rycerza inaczej niż miało to miejsce przez wiele lat.

Czy bycie samotnikiem zapatrzonym w sobie jest źródłem szczęścia i sukcesu? Okazuje się, że Batman - Bruce Wayne przeżywa wewnętrzne rozterki nie pozwalające być w pełni superbohaterem. Okazuje się, że ciągła walka z tymi samymi wrogami może być tylko pułapką i niezdrową konkurencją pomiędzy prężeniem sześciopaka i oglądaniem filmów w prywatnym kinie.

Autorzy pokazują, że w życiu mało ważne są pieniądze i sława a lepsze dobre relacje z ludźmi.A potem można krążyć nocami po mieście niczym duch wymierzając sprawiedliwość wraz z swoimi nowymi kompanami - niejakim Robinem i komisarz Gordon.

Ciekawa lektura.

Warto.

piątek, 3 marca 2017

Miód i mleko. Rupi Kaur

Okazuje się, że w XXI wieku kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami. Okazuje się, że nawet w Polsce są osoby, które kobiety potrafią obrażać na forum międzynarodowym będąc święcie przekonanym o swojej nieomylności. A wydawnictwo ZNAK wrzuca w to wszystko "Mleko i miód" Rupi Kaur.

Autorka w swoich wierszach prezentuje całą gamę uczuć, których doświadcza kobieta skrzywdzona, wykorzystana i niekochana. Okazuje się, wbrew niektórym, że ojciec w życiu córki zajmuje czasem ważniejsze miejsce niż matka. Rupi Kaur nie tylko wyraża emocje - ona umie je w unikalny sposób wyrazić. Lepi je ze słów i nawet prosty mężczyzna piszący tą recenzję daje radę je oglądać z bliska.

Każdy z rozdziałów dotyka innych doświadczeń, łagodzi inny ból. Albo poszukuje swojego taty, który nie rozumie małej dziewczynki. Molestowanie seksualne przez najbliższe osoby. Potem błąkanie się pomiędzy ułudą miłości poznając świat miłości cielesnej. Kiedy wydaje się, że na horyzoncie pojawia się tej jedyny - wszystko kończy się w jednej chwili. Czas niszczenia pamiątek sprawia, że życie musi nabrać nowych - lepszych barw.

Autorka w większości - z czym się całkowicie nie zgadzam - zanurza się w negatywne sprawy kobiet dotyczące. A przecież miłość - duchowa i cielesna - o której tak skromnie wspomina autorka powinna budować nowe przestrzenie rozwoju i wyrażania swojej kobiecości.

Łącząca różne formy poetyckie Rupi Kaur pozwala czytelnikowi na przemyślenie sobie wielu spraw dotyczących stosunków damsko-męskich. I mam tu na myśli seks, spotkanie przy kawie czy wychowanie córki. Poezja już dawno nie była tak bliska szarej codzienności,w której każdy szuka szczęścia.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego

Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij - to przykazania, które dzisiaj dla wielu pewnie niewiele znaczą. A właściwie co znaczą? Ksiądz Jan Kaczkowski w "Dekalogu" stara się, poprzez swoje doświadczenie, wyjaśnić nam o co w tym wszystkim chodzi.

Czcij ojca swego i matkę swoją. Czy można kochać ojca - alkoholika? A jeśli zerwie się z nim kontakty? A co, jeśli matka zachoruje na chorobę psychiczną i ze strachu nie chcemy jej odwiedzać? To pytania, na które mądry ksiądz będzie dyskutował starając się wyjaśnić nauczanie kościoła w tej kwestii.


Nie cudzołóż. Mądry kapłan powie wprost, że w cudzołożeniu czy zdradzie małżonka/małżonki kryje się niesamowita tragedia wobec niezwykłej tajemnicy kościelnego ślubu - wszak co Bóg złączy człowiek niech nie rozdziela.

Idźmy dalej - nie kradnij! Czy chodzi tylko o rzeczy materialne, a może jednak własność intelektualna jest również w cenie i nie do "pożyczania"? Ksiądz Kaczkowski nie pozwala sobie na luz w tym i innych przykazaniach. Albo coś jest złe, albo dobre. Albo spowiedź jest dobra albo świętokradcza? Albo jest aborcja - morderstwo albo nie. Życie usprawiedliwiające grzechy bo było za zimno, bo zupa za słona a dziecko za szybko chrześcijanina nie powinno interesować. A dzisiaj? Niestety jest na odwrót.

Ksiądz Kaczkowski w rozmowie z Katarzyną Szarpetowską ujmuje wyczuciem każdego z przykazań oraz mocnym przekazem wynikającym z wieloletniego doświadczenia - człowieka i kapłana. To piękno, które trudno dostrzec wśród innych piszących księży. Może mają za mało ikry? Oceńcie sami!

Do książki dołożono płytę z rozważaniami księdza Jana do Drogi Krzyżowej. Mocne i wpisujące się w nadchodzący czas Wielkiego Postu reflekcje pokazują, że gdy Jezus jest na pierwszym miejscu reszta jest na właściwym. I nie zmieni tego technologia, wojna czy wielka wolność.

Lektura obowiązkowa na 2017 rok. Warto przeczytać i posłuchać.

A tutaj można wygrać najnowszą książkę o księdzu Janie.



Tajemnica Pani Ming

Czy umiemy mówić o uczuciach? Człowiek potrafi żyć bez drugiego? To tylko niektóre z pytań zadawanych w "Tajemnicy Pani Ming".

Tytułowa pani Ming to ... babcia klozetowa ujmująca swoją elokwencją i mądrościami wschodu. Kiedy po raz pierwszy spotyka ją główny bohater opowieści - europejczyk o wyraźnych rysach karierowicza - nie może uciec od fascynacji osobą starszej kobiety. Jej opowieści o licznym potomstwie oraz problemach, jakie sprawiło to w Chinach dają mu do myślenia. Jak człowiek umie poradzić sobie w tak nieludzkich warunkach? Przecież polityka urodzeń w Chinach nie należy do prorodzinnych.


Główny bohater kłamie prezentując zdjęcie swoich dzieci. Jednak sam wiedziony ciekawością postanawia odkryć największy sekret pani Ming. Próbuje dowiedzieć się, co kobieta skrywa za fasadą swoich poruszających, choć niewiarygodnych opowieści o dzieciach cyrkowcach czy naukowcach? Prawda i finał okazują się znów przeczyć prawom jakiejkolwiek logiki.


W "Tajemnicy Pani Ming" Schmitt z właściwą sobie wrażliwością jeszcze raz dotyka najskrytszych tajemnic ludzkiej duszy dotyczącej mocnej potrzeby bycia z drugim człowiekiem. Jakkolwiek byśmy się nienawidzili, ilukrotnie byśmy się wyzywali - koniec końców i tak spotykamy się przy granicznym murze próbując uzyskać przebaczenie i zgodę.

Znów okazuje się, że pieniądze nie są najważniejsze, a kariera jest ulotna i nie będzie siedzieć przy naszym szpitalnym łóżku. Schmitt po raz kolejny wyciska słuszne łzy czytelnika za tym, o czym wszyscy zapominamy. O szacunku do drugiego człowieka i miłości bliźniego, której coraz mniej na świecie.

#czytamzwoblink

niedziela, 26 lutego 2017

Zazdrośnice

Do czego zdolny jest człowiek w sytuacjach ekstremalnych? Sprawdza Eric-Emmanuel Schmitt w "Zazdrośnicach".

Przyjaźń i relacje to najlepsze co może spotkać człowieka w życiu - mawiają wyznawcy zasad psychologii. Czy aby na pewno? Anouchka, Julia, Raphaëlle, Colombe – cztery przyjaciółki od serca. Ponoć na zawsze. Jeśli jakaś ma problem inne pędzą na sygnale, by ugasić pożar. Od dziecka zwierzały się sobie ze wszystkiego, dzieliły każdą radością i smutkiem. Wierzą, że miłość przemija, lecz przyjaźń jest wieczna.
Jednak gdy Raphaëlle zaczyna korespondować z chłopakiem, z którym spotykała się Julia, więzi łączące cztery przyjaciółki zostają wystawione na ciężką próbę, która koniec końców kończy się tragicznie.

Eric-Emmanuel Schmitt od czasu "Oskara i Pani Róży" zmienił się nie do poznania. "Zazdrośnice" to opowieść, w której każdy z czytelników odkryje inną - mroczną stronę swojej osobowości. I na nic związki rodzinne, przyjaźń ponad śmierć - kiedy człowiek zbłądzi zdolny jest do wszystkiego. Pisarz wychodzi od problemu miłosnego uniesienia do chłopaka dwóch przyjaciółek. To dopiero początek dość skomplikowanej sytuacji, w której biorą udział wszyscy - czy tego chcą czy nie. Pragnę pokoju, nie wojny. Jednak gdyby okazało się, że to nieuniknione, prowadziłabym wojnę.

Dziewczyny mierzą się z problemami, których powinna być pozbawiona młodość. Chodzi o śmierć, rozstania i straty. W momencie dojrzewania nastolatki widzą, że życie nie jest usłane różami, a każda historia nie kończy się happy endem. To bardziej "Romeo i Julia" stają się idolami współczesnej młodzieży. Po co walczyć jak można uciec - czy to w używki, próby samobójcze czy inne światy dalekie od rzeczywistości. Smutne ale prawdziwe.

Mocne.Polecam.


A w konopiach strach?

Słowo konopie - podobnie jak imigranci, Kaczyński i Rosja budzi u wielu ludzi strach. Czy aby uzasadniony? Odpowiada neurobiolog profesor Vetulani w rozmowie z Marią Mazurek.

Okazuje się, że o konopiach zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy wiedzą niewiele i przydałaby im się lektura tej książki ukazującej się w serii "Bez tajemnic". Medyczna marihuana według profesora ma same plusy, co udowadnia podając szereg nieoderwanych od rzeczywistości przykładów. Równocześnie pokazuje, że częste używanie trawki nie jako leku powoduje różne problemy, o których warto informować. Nie jest tak różowo - przepraszam zielono - jak to wielu opisuje. Nie jesteśmy też w czarnej dupie - jak mawiają przeciwnicy. Dyskusja tych dwóch stronnictw powoduje jedno - do dzisiaj ci, który ostatnią deskę ratunku widzą w marihuanie leczniczej nie mogą się nią leczyć. Bo w konopiach strach? Coś jest na rzeczy.

Objaśniając właściwości medycznej ganji Vetulani cofa się do historii i tradycji związanych ze stosowaniem substancji psychoaktywnych. Czytamy więc, że manna z nieba w Biblii to prawdopodobnie halucynogenne grzybki. Profesor przypomina również historię rodem ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie Jerzy Waszyngton co rano doglądał swoich konopii. Natomiast królowa Wiktoria leczyła cannabis bolesne miesiączki.

Profesor wchodzi również na grunt twardych narkotyków opowiadając szerzej o działaniu amfetaminy. Nasz naukowy autorytet widzi więcej plusów niż minusów stosowania białego proszku powołując się na własne przygody związane ze środkami pobudzającymi. Czy to dobry kierunek? Sami oceńcie.

Książkę zamyka rozmowa z doktorem Markiem Bachańskim, opowiadającym o nadziejach związanych z leczeniem ciężkich postaci padaczek lekoopornych u dzieci z wykorzystaniem substancji z grupy kanabinoidów pozbawionej działania psychoaktywnego.

Strach ma wielkie oczy. Tylko nie szukałbym go w konopiach.

środa, 22 lutego 2017

Pies zjadł samochód?

Człowiek człowiekowi wilkiem, a czasem i swojego psa wyśle, by ten rozwalił samochód sąsiada. Serio? Sądziłem, że takie rzeczy tylko w Fakcie.


Sobota - godzina 08:00. Samochód stojący na zamkniętej posesji ma zerwane tablice rejestracyjne, zarysowania na całej karoserii i wyrwane kable ze świateł. Dodatkowo uszkodzony zderzak przedni i ogólnie syf. Przypadek? PiS? Platforma? Putin? Nie sądzę.

Wzywam policję. O dziwo i wbrew ciągle niezadowolonemu z suwerena pospólstwu przyjeżdża szybko. Ogląd miejsca zdarzenia i ... potwierdzają moje obawy co do tego, że ludzie świnie. - Ma pan jakiś wrogów? - pada pytanie. Szukam w głowie wszystkich, którzy zaleźli mi za skórę. Wszystkich, którzy krzywo się patrzą i nie słyszą r w moich chrześcijańskich ustach. Dużo? Wiele? Wymiękam. Policja i tak stwierdza, że w ramach zemsty to by ktoś zbił mi szybę cegłą, a nie wyrywał zderzak.

Pytają się sąsiadów, czy coś widzieli. Sąsiedzi, którzy mają widok lepszy na samochód niż ja oczywiście wtedy byli "poza miejscem zamieszkania" albo "spali". A kiedy chodziłem w gaciach po kuchni po 23:00 jakoś wszyscy widzieli.

Nic - myślę w duchu i czekam na przyjazd policji dochodzeniowej. Ślady, tropy, odciski palców i te sprawy. Skrzyżowanie ojca Mateusza i Kojaka z McGiverem. Niestety, przyjeżdża polska rzeczywistość, która ... daje radę. Po bliższych oględzinach stwierdzają, że to ... pies. - Pewnie biegł za kotem lub kuną, która ukryła się gdzieś w silniku - mówią. Szok, niedowierzanie i szacunek dla ludzi, którzy są słabo wynagradzani. Zresztą jak my wszyscy.

Spisanie zeznań i inne sprawy. Ocena polskiej policji - bardzo dobra. Ocena właścicieli sweet piesków - niedostateczna.

PS. Jak Cię znajdę i nie masz AC to płacisz gotówką. Trzeba odpowiadać za swojego psa. Nawet jak ten chce zjeść kota w moim własnym samochodzie. A to - jak pokazuje kosztorys dużo kosztuje.

sobota, 18 lutego 2017

Dlaczego ekonomiści piszą dobre kryminały?

Nie wiem - jednak Camilla Läckberg w swoich książkach pokazuje niesamowitą klasę, styl i siłę literatury skandynawskiej, która choć dzieje się w małej mieścinie staje się uniwersalnym miejscem odnoszącym się do każdego miejsca na ziemi.

Kryminalne powieści Läckberg rozgrywają się w miasteczku Fjällbacka, jej rodzinnej miejscowości, położonej na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Przewodnimi bohaterami są pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström. Pewnie ta artystka to alter ego Lackberg natomiast policjant przypomina obecnego partnera poczytnej autorki.

Camilla Läckberg prezentuje czytelnikowi zbrodnię z najwyższej półki. To nie zwykle kradzieże, włamania czy pobicia ze skutkiem śmiertelnym. W szwedzkiej mieścinie ludzie na przełomie wieków gotowi byli do dzieciobójstwa, morderstw ze szczególnym okrucieństwem i dziwactw, których nic nie usprawiedliwia. Jednocześnie autorka prezentuje zbrodniarzy, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o niecne zamiary. Matka, która kocha swojego syna ponad wszystko. Babcia o bezgranicznej uczciwości. Ekonomista, który pomaga kobietom będącym w trudnej sytuacji.

Motywy? Różne - podobnie jak cała psychologiczna otoczka śledztw, dochodzenia do prawdy, która szokuje czytelnika. Zabrzmi sztampowo - ale do końca w żadnej książce nie mamy jednego podejrzanego. Trop gubimy po raz będąc zaskoczeni, gdy w finale okazuje się, że morderca to nijaki mieszkaniec tego małego miasteczka Camilli Läckberg.

Warto przeczytać! Polecam

Kaznodzieja

Niemiecki bękart

Ofiara losu

Księżniczka z lodu