Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje książek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje książek. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 lipca 2021

Pan ciemności | Guy N. Smith | Recenzja

Co czytać w wakacje? Jakie książki warto wziąć na urlop? Hitami każdego roku powinien być Guy N. Smith i jego opowieści. Tym razem przed Państwem "Pan ciemności".





poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Czerwone koło. Maurice Leblanc. Recenzja

Powieść, która zawiera w sobie ciekawy wątek kryminalny i sporą dawkę napięcia, które towarzyszy czytelnikowi do samego końca? "Czerwone koło" Maurice'a Leblanca to zdecydowanie numer jeden tegorocznych wakacji.

czwartek, 29 grudnia 2016

"Drobna zmiana" według Marcina Świetlickiego

Czy o Ministrze Kultury można tworzyć dobrą poezję? Marcin Świetlicki w tomiku "Drobna zmiana" (wydawnictwo A5) udowadnia, że można a nawet trzeba.

Kilkadziesiąt mgnień poetyckich pokazuje, że Świetlicki dobrej zmiany nie popiera. Nie lubi, krztusi się ze śmiechu i czasem denerwuje. "Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego" czy "Gowin sam w domu" świadczą o tym wyraźnie. Nie obrażają, nie szkalują, nie wywołują fali hejtu i nienawiści - próbują (skutecznie) prezentować błędy i potknięcia obecnej ekipy.

Zostawiam poglądy polityczne autora na rzecz dobrej poezji. Wróć - bardzo dobrej poezji. Tej, w której miłość łączy się z cierpieniem. W której piękne kobiety odrzucają mało przystojnych mężczyzn, a papieros jest lekiem na całe zło. Poezji, która zmusza do refleksji i każe zastanawiać się nad nieuchronnie przemijającym czasem.

"Spisywać sny, jaka żenada!" - pisze Świetlicki. Ma rację, bo rzeczywistość, która dała mu materii do stworzenia "Drobnej zmiany" jest o niebo lepsza od tego, co może wyskrobać poetycki umysł. "Sto procent czystej krwi" i "Schodzi się tylko w dół" - to kolejne wersy, które interpretuję na wiele sposobów. Słowa pozwalające zająć się tym, co nazywamy ojczyzną.

Mocna "Drobna zmiana". Jak kawa i papierosy. Jak Świetlicki, który nie mógł napisać tego lepiej.

środa, 28 grudnia 2016

Florystka - Katarzyna Bonda

Hubert Meyer ze "Sprawy Niny Frank" był grzecznym chłopcem ze świetlaną przyszłością. Co więc sprawiło, że we "Florystce" sukcesy profilera nikną w gąszczu dziwnych i smutnych okoliczności.

Okazuje się, że mój (na razie) ulubiony policyjny psycholog porzucił pracę w policji. Czemu? Okazuje się, że Meyer popełniając jeden błąd zaprzepaścił szansę na pomyślne zakończenie śledztwa.

Powróćmy jednak do "Florystki" - Meyer siedzi w domku rodziców patrząc jak rosnące długi i niepłacone alimenty niszczą jego umiejętności i chęć do życia. Na szczęście policja potrzebuje takiego fachowca w zagadkowej sprawie zaginięcia 9-latki.

Meyer wkracza do akcji współpracując z osobą, której nie darzy sympatią. Badając poszczególne wątki sprawy odkrywa, że tajemnicze zniknięcie dziewczynki może być związane ze śmiercią 11-letniego Amadeusza i jego matką, która w mieście jest znana ze swoich florystycznych umiejętności. Choć kiedy na grobie jej syna znaleziono zwłoki policja od razu kieruje podejrzenia na "nawiedzoną" florystkę.

Katarzyna Bonda tym razem prowadzi czytelnika przez opowieść, która wydaje się nie mieć końca. Meyer nie błyszczy już jak w poprzednich książkach a i sprawa wykracza daleko poza ludzkie pojmowanie rzeczywistości. Wszystko za sprawą uduchowionej florystki i nie do końca uczciwych policjantów.

Kto więc zabił? Przeczytacie we "Florystce".

Tylko martwi nie kłamią - Katarzyna Bonda

Odkrywania Katarzyny Bondy ciąg dalszy. Po ciekawej Ninie Frank zająłem się tytułowym problemem - czy martwi mogą do nas mówić i nie kłamać?

W "Tylko martwi nie kłamią" mamy do czynienia z morderstwem śmieciowego barona z trudną przeszłością. Uzależniony od seksu trafia na terapię, która sprawia, że jego życie staje się jeszcze bardziej zagmatwane i niezrozumiałe. Romanse, zdrady i podejrzane interesy tworzą siatkę powiązań, z której trudno wyplątać się wszystkim zainteresowanym.

Dlaczego ginie główny bohater? W sprawę zaangażowany zostaje Hubert Meyer - profiler, który sprawę Niny Frank oraz swoje małżeństwo rozwiązał błyskawicznie. Z wrodzonym sobie talentem pokazuje wszystkim jak prowadzi śledztwo psycholog. A trzeba przyznać, że jest to bardzo ciekawe. Przede wszystkim zadaje kłam opinii, że machina urzędnicza rządzi wszystkim i przeszkadza ludziom rozwiązywać problemy od razu. Przeciętnemu policjantowi trudno się poruszać poza zasadami - Meyer działa skutecznie i to mi się naprawdę podoba.

Bonda umie pociągać za sznurki prezentując czytelnikowi ciekawy obraz polskiej policji oraz polskiego kryminału. Nie ma tu Vegi i totalnego zezwierzęcenia. Pomimo, że trup sieje się gęsto człowiek skupia się na magiku, który psychologię łączy z innymi umiejętnościami sprawiając, że martwi mają głos i ... czasem kłamią.

Ktoś napisał, że możnaby zekranizować opowieści pięknej i niegłupiej blondynki. Czemu nie? Tymczasem warto przekonać się, że dobry kryminał to nie tylko siejący się gęsto trup ale dobry pomysł i wykonanie. Tak jest w przypadku "Tylko martwi nie kłamią".

Sprawa Niny Frank - Katarzyna Bonda

W życiu jest czasem tak, że człowiekowi nie chce się kłócić więc zrobić coś dla innych. Żona zachwycona Bondą wciągnęła mnie w świat Huberta Meyera - psychologa śledczego, który przywraca wiarę w dobrą zbrodnię.

"Sprawa Niny Frank" jest bodajże pierwszą historią z całej serii opowieści o przystojnym pracowniku polskiej policji. Meyer zwany profilerem jest połączeniem Krzysztofa Rutkowskiego i wróżbity Macieja. Usiłując tchąć trochę życia w polską policję musi mierzyć się z przełożonymi, trudnym prawem i konfliktem z żoną.

Tytułowa Nina Frank, zostaje znaleziona martwa w swoim dworku w przygranicznej miejscowości Mielnik nad Bugiem. Ofiara jest celebrytką - znaną z tego, że jest znaną z roli zakonnicy Joanny. Niestety, życie prywatne to połączenie nałogów, kochanków i pokrętnej drogi na szczyt.

Bonda bezpardonowo przebija się przez polską policyjną rzeczywistość prezentując nam nieszablonowy, wielowątkowy kryminał z zaskakującym finałem. Wydaje mi się, że autorka spełnia oczekiwania wymagającego polskiego czytelnika jeśli idzie o dobry kryminał. Ile czasu można żywić się importem doskonałej, skandynawskiej literatury? Okazuje się, że oprócz podstawowej historii Bonda stara się (choć wychodzi to jako tako) pisać o sprawach ważnych dla człowieka. O braku miłości, ulotności współczesnego stylu życia i kryzysie wiary we wszystko - oprócz szklanego ekranu. A i to koniec końców okazało się złudne.

Szkoda, że odkryłem ją dopiero teraz. Czas nadrabiać zaległości czego i Państwu życzę na nowy 2017 rok.