wtorek, 11 listopada 2025

Święty Marcin – żołnierz, który nauczył nas dzielić się płaszczem

Kiedy myślimy o św. Marcinie, przed oczami staje jedna scena: młody żołnierz na koniu, mróz, pod murami miasta zziębnięty żebrak… i gest, który zmienił wszystko. Marcin nie miał sakiewki pełnej złota, nie miał czasu, żeby zorganizować wielką akcję charytatywną. Miał tylko własny płaszcz – i gotowość, żeby podzielić go na pół.

 

Ta prosta historia sprawiła, że po ponad 1600 latach jego imię wciąż wraca – w kościołach, na ulicach miast, w listopadowych procesjach, przy zapachu gęsiny i świętomarcińskich rogali.

Kim był św. Marcin?

Święty Marcin (Marcin z Tours) urodził się w IV wieku, na terenach dzisiejszych Węgier. Jako nastolatek trafił do armii rzymskiej – nie z wyboru, raczej z obowiązku. W głębi serca ciągnęło go jednak w zupełnie inną stronę: do życia z Bogiem, do prostoty, do służby ludziom.

Przełom przyszedł właśnie pewnego zimowego dnia, kiedy Marcin jechał konno przez miasto Amiens. Zobaczył człowieka tak wychłodzonego, że bardziej przypominał cień niż żywego człowieka. Tłum mijał go obojętnie.

Marcin nie miał wiele, ale miał na sobie gruby płaszcz żołnierski. Rozciął go mieczem na pół – jedną część oddał żebrakowi, drugą zostawił sobie. W nocy miał widzenie: ujrzał Chrystusa okrytego jego płaszczem i słowa:

„Marcin, jeszcze nie ochrzczony, okrył mnie swoim płaszczem.”

Po tym wydarzeniu Marcin zdecydował: koniec ze służbą w armii, chce służyć inaczej. Przyjął chrzest, został mnichem, a później biskupem Tours. Nie lubił przepychu – zamiast tronów wybierał chaty ubogich. Zasłynął z prostoty, odwagi i troski o najsłabszych.

Dlatego do dziś uważa się go za patrona żołnierzy, podróżnych, ubogich, a także całych miast i parafii noszących jego imię.

Płaszcz, który się rozmnożył

Historia z płaszczem stała się sercem legend o św. Marcinie. Ten gest jest jak soczewka: skupia w sobie cały jego styl życia.

Marcin nie zrobił wielkiego rachunku zysków i strat. Nie zastanawiał się, czy mu się „opłaca” pomóc. Po prostu zobaczył człowieka i zareagował.

Paradoks? Oddał połowę płaszcza, ale w oczach ludzi – i Boga – ten płaszcz jakby się rozmnożył.

  • Rozgrzał zmarzniętego człowieka.

  • Rozgrzał samego Marcina – obudził w nim odwagę, żeby pójść za głosem sumienia.

  • Rozgrzewa nas do dziś, kiedy słyszymy tę historię.

Bo to trochę tak, jakby św. Marcin do każdego z nas mówił:
„Nie czekaj, aż będziesz mieć więcej. Dziel się tym, co masz teraz.”

Dlaczego gęsina na św. Marcina?

Jest jeszcze inny wątek, który sprawia, że św. Marcin kojarzy się nie tylko z płaszczem, ale i… z obiadem.

Według średniowiecznej tradycji Marcin tak bardzo uciekał przed godnością biskupa, że schował się wśród gęsi, żeby go nie znaleziono. Ptaki jednak zaczęły głośno gęgać, zdradzając jego kryjówkę. Ludzie odczytali to jako znak – i tak Marcin został biskupem.

Na pamiątkę tamtej historii w wielu krajach Europy w dzień św. Marcina na stoły wjeżdża pieczona gęś. To taki „smakowity” przypis do jego życiorysu – pokazuje, że nawet świętość ma poczucie humoru.

Świętomarcińskie rogale i światło w listopadzie

W Polsce św. Marcin szczególnie mocno kojarzy się z Poznaniem. 11 listopada ulica Święty Marcin zamienia się w scenę pełną muzyki, korowodów i słynnych świętomarcińskich rogali – nadziewanych białym makiem, bakaliami, orzechami.

Jest w tym coś pięknego: w samym środku szarego, listopadowego czasu, kiedy dzień jest coraz krótszy, ludzie spotykają się przy czymś słodkim, ciepłym, wspólnym. Jakby powtarzali gest Marcina – dzieląc się ciastem, czasem, obecnością.

W innych krajach dzieci tego dnia chodzą wieczorem z lampionami. Niosą małe światełka przez ciemność, śpiewając pieśni o świętym, który „podzielił się płaszczem”.

To może być świetna (i bardzo prosta) inspiracja też dla nas: zapalić świecę, lampion, lampkę w oknie – przypominając sobie, że najważniejsze jest to światło, które nosimy w środku.

Co św. Marcin mówi do nas dzisiaj?

Św. Marcin jest zaskakująco współczesny. Nie dlatego, że żył w epoce social mediów, tylko dlatego, że jego historia dotyka rzeczy, z którymi mierzymy się codziennie:

  • Obojętność – łatwo przejść obok „żebraka” naszych czasów: człowieka samotnego, zadłużonego, przygniecionego problemami.

  • Strach – przed wyjściem przed szereg, przed byciem „tym naiwnym, co się przejmuje”.

  • Zmęczenie – bo każdy z nas ma własną drogę krzyża, rachunki, terminy, obowiązki.

Św. Marcin nie każe nam od razu zmieniać świata. Proponuje coś mniejszego, ale radykalnego:

Zobacz jednego człowieka. I zrób dla niego to, co możesz – dziś.

To może być telefon do znajomego, o którym od dawna myślisz. Zrobienie zakupów starszemu sąsiadowi. Zatrzymanie się przy dziecku, które koniecznie chce „coś pokazać”, chociaż spieszy ci się do pracy.

To jest właśnie „dzielenie się płaszczem” w XXI wieku.

Święty od listopadowej codzienności

Dlatego warto, żeby św. Marcin nie był dla nas tylko postacią z obrazka: żołnierzem w czerwonym płaszczu na koniu.

Może być patronem:

  • ludzi, którzy są w drodze – zawodowo, życiowo, duchowo,

  • tych, którzy czują, że nie pasują do sztywnego schematu, ale chcą żyć przyzwoicie,

  • wszystkich, którzy po cichu pomagają innych, bez fleszy, bez fanfar.

Jeśli masz dziś w ręku kubek ciepłej herbaty, kanapkę, rogalika, chwilę spokoju – pomyśl przez moment o św. Marcinie. I zadaj sobie jedno proste pytanie:

Komu mogę dziś oddać „połówkę mojego płaszcza”?

Może właśnie od tej jednej, niewielkiej połówki zacznie się coś większego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz