piątek, 20 czerwca 2025

Szumy z Puszczy Darżlubskiej. Opowiadania grozy z Wejherowa

 Każdy mieszkaniec Wejherowa zna Puszczę Darżlubską — potężny, gęsty las rozciągający się na północnych obrzeżach miasta. To miejsce, gdzie dawniej kryli się partyzanci, a dziś przyciąga grzybiarzy, wędkarzy i miłośników długich spacerów. Jednak nocą Puszcza zmienia swoje oblicze. I właśnie wtedy lepiej tam nie wchodzić.


Marta i Michał, para młodych fotografów z Warszawy, przyjechali do Wejherowa, by zrobić unikalne zdjęcia sowom w naturalnym środowisku. Znali historie o puszczy, ale traktowali je jak miejscowe legendy. Wzięli sprzęt, latarki i pod osłoną nocy ruszyli w głąb lasu.

Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem. Cisza. Szum liści. Czasem trzask gałęzi pod butem. Ale im głębiej wchodzili, tym bardziej dźwięki lasu zaczynały brzmieć inaczej. Jakby drzewa szeptały między sobą w nieznanym języku. Jakby coś — albo ktoś — podążał za nimi, ukryty w mroku.

GPS na telefonach przestał działać. Kompas wariował. A oni znaleźli się na polanie, której nie było na żadnej mapie. Rosło tam kilkanaście sękatych dębów, na których pniach widać było wyryte starożytne symbole. Niektóre przypominały nordyckie runy, inne wyglądały jak rysunki dzieci — tyle że skrwawione i pełne gniewu.

Zrobiło się zimno. Marta poczuła, że nie są sami. Michał uniósł aparat, by zrobić zdjęcie, ale obiektyw pękł z trzaskiem. Z ciemności wyłoniła się postać — wysoka, szczupła, o twarzy zasłoniętej kapturem z kory drzewa. Kiedy ruszyła w ich stronę, las znów zaszumiał. Tym razem szept był zrozumiały:

„Odeszliście za daleko. Teraz zostaniecie…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz