To już pewne – Jarosław Zyskowski zostaje w Trójmieście, ale zmienia klubowe barwy. Po trzech sezonach w Treflu Sopot skrzydłowy przenosi się do AMW Arki Gdynia, podpisując kontrakt 1+1. Tym samym dołącza do Kamila Łączyńskiego i Jakuba Garbacza, tworząc jeden z najbardziej doświadczonych i – co tu dużo mówić – najbardziej polskich trzonów w lidze.
To nie jest zwykły transfer. To ruch, który budzi emocje nie tylko ze względu na lokalną rywalizację, ale też sportową klasę samego zawodnika. Czterokrotny mistrz Polski (Anwil, Zastal, Trefl) i aktualny reprezentant kraju z pewnością wniesie do zespołu ogromne doświadczenie, bo choć jego rola w Treflu nieco zmalała pod koniec sezonu, wciąż mówimy o zawodniku, który potrafi odpalić w najważniejszych momentach.
W Sopocie Zyskowski przeżył naprawdę dobre lata – mistrzostwo Polski, brąz i Puchar Polski to dorobek, o którym niejeden zawodnik marzy przez całą karierę. Jak sam przyznał: „To były wspaniałe trzy lata. Czułem tu rodzinną atmosferę”. Ale w sporcie nic nie trwa wiecznie. Klub nie zaproponował przedłużenia kontraktu i obie strony rozeszły się bez większego rozgłosu.
Zyskowski mógł przebierać w ofertach – jak mówi się nieoficjalnie, chętne były inne zespoły z PLK, choć wśród nich nie znalazł się jego dawny klub z Zielonej Góry, czyli Zastal. Tam z kolei może trafić inny gracz Arki – Jakub Szumert.
Dla kibiców Arki to świetna wiadomość. Trenerzy dostają zawodnika z klasą, a młodsi gracze – mentora. Wydaje się, że Gdynia, po sezonach szukania tożsamości, buduje skład oparty o silną polską bazę. I to może się opłacić. Jeśli do tego dojdą trafione transfery zagraniczne, AMW Arka może być czarnym koniem nadchodzących rozgrywek.
Czy Zyskowski podjął dobrą decyzję?
Patrząc na skład, projekt sportowy i lokalizację – zdecydowanie tak. Gdynia zyskuje lidera, a Jarek nowy rozdział w znajomym środowisku. Kibice Trefla mogą czuć niedosyt, ale sportowa logika często nie kieruje się sentymentami. A kibice w Trójmieście mogą szykować się na mecze derbowe z dodatkowym smaczkiem.
Jedno jest pewne: nadchodzący sezon ORLEN Basket Ligi zapowiada się pasjonująco. A my już nie możemy się doczekać pierwszego meczu Zyskowskiego w żółto-niebieskich barwach – i tego, co pokaże na parkiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz