Gotowanie w Philips Airfryer Ovi to czysta przyjemność, prawda? Szybko, smacznie, chrupiąco… No właśnie, prawie czysta! Bo po każdym kulinarnym podboju przychodzi ten moment, którego większość z nas niezbyt lubi: czyszczenie.
Kiedyś myślałem, że mój Philips Airfryer Ovi to sprzęt tylko do wytrawnych dań – chrupiących frytek, soczystego kurczaka czy pieczonych warzyw. Ale powiem wam, że pomyliłem się grubo!
Wiem, że wielu z was kupiło Philips Airfryer Ovi głównie z myślą o chrupiących frytkach, nuggetach czy idealnie upieczonym kurczaku. I super, bo do tego nadaje się perfekcyjnie! Ale powiem wam jedno: ten sprzęt to prawdziwy kameleon w kuchni. Od kiedy go mam, odkrywam jego nowe zastosowania i jestem pewien, że i wy będziecie zaskoczeni, co jeszcze potrafi ten mały cudak. Dziś pokażę wam kilka nietypowych przepisów, które udowadniają, że Air Fryer to dużo więcej niż tylko "frytkownica beztłuszczowa". Przygotujcie się na nowe smaki i proste rozwiązania!
Siemanko, panowie i panie, którzy tak jak ja cenią sobie dobry obiad bez zbędnego kombinowania!
Jeśli tak jak ja, posiadacie już Philips Airfryer Ovi, pewnie wielokrotnie słyszeliście pytanie: "Po co ci to, skoro masz piekarnik?". To świetne pytanie, które zadaje sobie wielu z nas! Dziś postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości i pokazać Wam, że Air Fryer to nie jest drogi gadżet, który zastępuje tradycyjny piekarnik, ale raczej jego genialne uzupełnienie. Kiedy warto sięgnąć po Air Fryera, a kiedy postawić na piekarnik? Zaraz się dowiecie!
Mała Kasia bardzo lubiła spacery po wejherowskich parkach z babcią. Uwielbiała patrzeć na duże, stare drzewa, które rosły tam od dziesiątek lat. Ale Kasia miała jeden problem - była bardzo nieśmiała i bała się tańczyć.
Zosia była dziewczynką, która nie lubiła czytać. Wolała grać na telefonie i oglądać telewizję niż siedzieć z nudną książką. Gdy mama zapisała ją do biblioteki w Wejherowie, Zosia była bardzo niezadowolona.
W sercu Wejherowa, tam gdzie dziś stoją piękne kamienice, dawno temu wznosił się wspaniały zamek. Nie był to zwykły zamek - jego najwyższa wieża była zaczarowana i mogła się obracać dookoła jak karuzela!
W sercu lasu, który otacza Redę, stoi bardzo stary dąb. Jest tak wielki, że trzeba szesnastu dzieci, żeby go objąć. A w jego pniu, w małej dziupli ukrytej za mchem, mieszka rodzina krasnoludków.
Dawno, dawno temu, gdy Wejherowo było jeszcze małą wioską otoczoną gęstymi lasami, żył tam mały smok o imieniu Bzyk. Nie był to zwykły smok - zamiast ognia wypuszczał z pyska kolorowe bańki mydlane, a zamiast strasznych ryków wydawał dźwięki jak piszczałka.
Karol Nawrocki – jeszcze niedawno postać znana głównie z funkcji szefa IPN i zamiłowania do przeszłości – dziś jest prezydentem Polski. Człowiekiem, który wszedł do Pałacu Prezydenckiego bez partii, bez programu, bez odpowiedzi na podstawowe pytania. Ale z odpowiednią twarzą. I z odpowiednim poparciem.
Słyszę pytania – często od ludzi z inteligenckich domów, z salonów z półkami pełnymi Tokarczuk i Piketty’ego – jak to się stało, że w Rumunii się udało, a u nas nie? Przecież oni też są z Europy Wschodniej, też mieli postkomunę, też mieli korupcję, biedę, deficyty i długi. I tam się dało.