niedziela, 4 maja 2025

Opowiadania grozy z Wejherowa. Mgła, która śpiewa

 "Morze Bałtyckie nie oddaje wszystkich swoich zmarłych. Czasem zwraca ich fragmenty – buty wypełnione piaskiem, medaliony ze zniekształconymi twarzami, głosy, które nie potrafią zamilknąć. Najgorsze jednak chowa w bunkrach, tam gdzie beton ma pamięć, a mgła jest... żywa."





Michał Kossak, zdemoralizowany dziennikarz śledczy, dostał kopertę z nadrukiem „Muzeum Obrony Wybrzeża – Hel”. W środku znalazł zdjęcie swojego brata bliźniaka, Piotra, znikniętego w 2017 r. podczas badania niemieckich tuneli pod półwyspem. Na odwrocie napis: „Przyjeżdżaj, dopóki ona cię nie znalazła. Oni wszyscy tu są. – P.”



Michał miał dwie wady: nie wierzył w duchy i nie potrafił odmówić alkoholu. Butelka bourbona w torbie i gniew w sercu wystarczyły, by wsiąść do pociągu do Helu.
 

W helskiej tawernie „Pod U-Bootem” miejscowi unikali jego wzroku. Tylko stara rybaczka, Krystyna, zgodziła się mówić po czwartej kolejce:
– „Piotr szukał Bursztynowej Komnaty, tak? To błąd. Niemcy przywieźli tu coś innego. Coś z Królewca, w skrzyniach zalakowanych czarnym woskiem. Mówili, że to die Stimme aus der Tiefe – Głos z Głębiny.”
– „Broń biologiczna?” – Michał próbował logicznie.
– „Gorsze” – kobieta przeżegnała się. – „Coś, co udaje. Coś, co śpiewa, żeby zwabić. Twojego brata słyszeli ostatnio wczoraj... wśród mgły.”
 

Bunkier „Schleswig-Holstein” wciągał jak czarna dziura. Michał wszedł z latarką czołową i GoPro. Ściany pokryte były napisanymi na oślep cyframi: „234”, „719”, „106”. Głębiej, w sali dowodzenia, znalazł zeszyt laboratoryjny z 1944 r.. Notatki po niemiecku: „Próbka #234 wykazuje zdolność mimikry głosowej. Próbka #719 przeżyła 30 dni bez pokarmu, żywiąc się... dźwiękiem?”.

Nagle usłyszał śpiew – głos Piotra, który nucił ich wspólną melodię z dzieciństwa: „Hej, sokoły…”. Poszedł za nim, aż dotarł do pomieszczenia z basenem wypełnionym czarną cieczą. Na brzegu leżał plecak brata z butelką bourbona wewnątrz. Nietkniętą.
 

Mgła wpełzła do bunkra o 3:14. Najpierw jak dym, potem jak gęsta galareta. Śpiew stał się głośniejszy. Michał wylał bourbon na podłogę, by oczyścić głowę. To był błąd.

Ona wyszła z basenu.

Wyglądała jak kobieta z lat 40. – perłowy kostium kąpielowy, fale rudych włosów. Ale jej usta rozciągały się aż po uszy, a z gardła wydobywał się chaos głosów: krzyk brata, wołanie matki, jego własne przekleństwa z dnia, gdy Piotr zniknął.

– „Nie jestem głodna” – powiedziała jego głosem. – „Ale oni są.”

Z mgły wyszli oni.

Marynarze w rozkładających się mundurach, rybacy z pustymi oczodołami, cywile z twarzami pokrytymi wrzodami w kształcie nut. Wszyscy zniknięci od 1945 roku. Wszyscy, łącznie z Piotrem, którego skóra była teraz przezroczysta, ukazując śpiewające struny głosowe zamiast organów.
 
– „Ona nie je ciał” – wyjaśnił Piotr, a jego słowa brzmiały jak nagranie odtwarzane na odwrót. – „Żywi się tym, co nie zostało powiedziane. Oskarżeniami, przeprosinami, wyznaniami. Im dłużej milczysz, tym jesteś... smaczniejszy.”

Michał próbował uciekać, ale mgła wypełniła mu płuca. Gdy upadł, zobaczył prawdę: w 1945 r. Niemcy wpuścili tu głodującą załogę radzieckiego okrętu. Die Stimme karmiła się ich ostatnimi słowami przez tygodnie. A teraz Michał był posiłkiem, bo nigdy nie przeprosił brata za tamtą kłótnię.

– „Poczułeś to, co ona chce?” – Piotr położył dłoń na jego piersi. – „Ulga. Wystarczy, że otworzysz usta…”
 

Michał wyciągnął butelkę bourbona. Nie do picia. Rozbił ją o ścianę, a ogień z zapalniczki przemienił alkohol w sztuczny sztorm.

Die Stimme zawyła – teraz brzmiała jak syrena alarmowa. Mgła zaczęła się palić, odsłaniając ciało-potwora: wielką, pulsującą masę gardeł i uszu, oplecioną drutem kolczastym.

Uciekł, ciągnąc za sobą Piotra. Ale tunel zawalił się, zanim brat zdążył wyjść. Ostatnie, co usłyszał, to: „Przepraszam!”
 
W Helu mówią, że Michał oszalał. Mieszka w domu nad morzem, nagrywa taśmy z głosami z radia, które zawsze kończą się szeptem: „Piotrek? To ty?”.

A podczas mgły nad półwyspem widać czasem postać w rozpadającym się mundurze Kriegsmarine. Jeśli podejdziesz za blisko, usłyszysz warkot starego radia… i swój własny głos, pytający: „Czy naprawdę tego żałujesz?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz